29. Jest silne

1.8K 121 5
                                    

Mary's POV

Tak! J-Ja.. Uciekłam! Udało mi się! Ja.. Ja wciąż żyję, czuję to!

Ze wszystkich sił starałam się otworzyć oczy. Po kilkunastu próbach moje powieki wreszcie się ruszyły.
W pokoju było oślepiająco jasno, przez co zaczęłam szybko mrugać.

Po chwili przyzwyczajania się do światła, powoli zaczęłam odłączać się od wielu urządzeń. Każdy ruch sprawiał mi ogromny ból, ale musiałam wytrzymać. Dla Justin'a.

Teraz to ja muszę uratować ciebie, idioto - pomyślałam i gwałtownie wstałam z łóżka, czego pożałowałam, bo poczułam dodatkowy ból i upadłam na ziemię.

Syknęłam i z pomocą białej ściany, zaczęłam wstawać.

Moment później, wciąż opierając się o ścianę, wyszłam z pomieszczenia.

Który to był numer?.. 303?

Chwiejąc się, podeszłam do windy.
Ledwo przycisnęłam odpowiedni guzik, a winda ruszyła.

Po pełnych bólu pięciu minutach byłam na miejscu, mając nadzieję, że nie było za późno.

Resztkami sił otworzyłam drzwi i poszłam do sąsiedniego pokoju, gdzie zauważyłam leżącego na fotelu Justina, a obok niego dwie pielęgniarki oraz lekarza.

- Justin.. - ledwo szepnęłam, bo tylko na tyle było mnie stać i oparłam się o ścianę, nie chcąc upaść.

Nagle Juss drgnął i gwałtownie spojrzał w moją stronę, po czym zeskanował mnie wzrokiem od góry do dołu, jakby zobaczył ducha.

Na całe szczęście zdążyłam.

Słyszałam lekarza, który krzyczał, że nie powinnam wstawać z łóżka, ale liczyło się tylko to, że znowu widziałam MOJEGO Justina.

Jego piękne, błyszczące oczy, malinowe usta, gładką cerę, zabójczy uśmiech, którym doprowadzał mnie do szaleństwa i idealne ciało, które wtedy mogłam ujrzeć w prawie całej okazałości.

Nim się obejrzałam, Justin był przy mnie, tuląc i szepcząc mi do ucha wiele czułych słów. Poczułam jego cudowny zapach perfum, które poznałabym wszędzie.

Byłam szczęśliwa jak nigdy wcześniej.

- Justin, ja.. - szepnęłam, ale mężczyzna mi przerwał.

- Shh. - ścisnął mnie bardziej, jakby bał się, że to sen i że zaraz się obudzi. Czułam, jak jego ciało drżało.

Staliśmy wtuleni w siebie przez dłuższy czas, aż nagle po pokoju rozniósł się głos lekarza.

- To niesamowite, że udało się pani obudzić, bo nie dawaliśmy pani dużo szans na przeżycie. Bardzo cieszę się, że są państwo znowu razem, ale niestety jestem zmuszony przerwać tę chwilę. Musi pani wrócić do swojej sali i dużo, naprawdę dużo odpoczywać. - poczułam dłoń doktora na moim ramieniu i jęknięcie Justina.

- Mhm. - mruknęłam cicho i delikatnie odsunęłam się od Justina, gdy nagle nogi się pode mną ugięły. Dosłownie.

Na szczęście obok mnie stał Juss i szybko mnie złapał, pomagając mi wstać.

- Może lepiej cię zaniosę. - powiedział, uśmiechając się delikatnie i wziął mnie na ręce niczym pannę młodą.

Oparłam głowę o jego ramię i przymknęłam oczy. Byłam naprawdę wykończona walką o życie i dojściem do tego pokoju. Nie było to małe wyzwanie.

Nie wiedząc kiedy, zasnęłam.

-*-

Obudziłam się obolała w tym samym pokoju, w którym wcześniej leżałam, i znowu byłam podłączona do wielu urządzeń. Najbardziej irytowało mnie to pikanie.

- M-można jakoś to.. Wyłączyć? - jąkałam się przez brak sił.

- Nie lubisz tego dźwięku? Skarbie, ten dźwięk, to muzyka dla moich uszu, bo wiem, że to nie sen i że żyjesz. - usłyszałam poważną odpowiedź Justina, na co się uśmiechnęłam.

- Juss, czy.. Czy nasze dziecko żyje? - spytałam, przypominając sobie o ciąży i automatycznie położyłam dłoń na moim brzuchu.

- Oczywiście, że żyje. - odpowiedział, szeroko się uśmiechając. - Jest silne.

- To wspaniale. - cicho zachichotałam, a mężczyzna położył dłoń na moim policzku i delikatnie przejeżdżał po nim kciukiem.

- Nawet nie wiesz jak cholernie mi ciebie brakowało. - szepnął.

Zaśmiałam się, bo przypomniałam sobie, że Justin nie wiedział, iż słyszałam prawie każde jego słowo.

Skrzywdzona // Justin BieberWhere stories live. Discover now