XX.Mikołajki

395 24 1
                                    

-Kompletnie o tym zapomniałam, moja skleroza nie ma granic.-właśnie rozmawiałam z Dinah, od czasu wspólnych zakupów widzieliśmy się co weekend chociaż na kawę.

-Ty Canola serio... zapomniałaś o prezencie dla własnej dziewczyny.-oczywiście musiał właśnie wybić 6 grudnia a ja kompletnie nic nie miałam dla szatynki.

-Nie wiem może skoczę teraz i kupię jej coś?-zaśmiała się z moich słów.

-Kobieto chcesz jej coś kupić tymczasem ona może mieć wszystko, może zapakuj się w ozdobną wstążkę i tyle nic więcej jej nie potrzeba.-poczułam jak moje policzki robią się całe czerwone a ciało się gorzeje na samą myśl co mogłaby się wtedy stać.

-Ooo wiem , pomyślałaś o tym do cholery dlatego taka cisza jest, uspokój się i tyle luzik pomyśl jedno. Nie ważne co dostanie ważne że to będzie od ciebie no chyba że dostanie orgazm to już inna kwestia.-odetchnęłam i przez chwilę próbowałam się uspokoić, a dokładnie myśli które krążyły wkoło tego co powiedziała Dinah.

-Wiesz twoje gadanie ani trochę mi nie pomogło.-przez chwilę była cisza aż wybuchnęła głośnym śmiechem.

-Nie pomogłam ale za to zrobiłam tak że się na nią napaliłaś i już wiemy obie co dzisiaj będzie się działo, tylko cicho bo twój facet usłyszy albo co gorsze ten ochroniarz.-cała płonęłam jednocześnie ze wstydu co mówi mi Dinah a jednocześnie z tego co miałam właśnie w głowie, może i bym się uspokoiła jakby nie Lauren przechadzająca się po domu w samym staniku,konkretnie przede mną.

-Teraz cicho nic nie pomogłaś wracaj do swojego bycia singielką z wielkim wibratorem.-na moje słowa głowa Lauren się obróciła a ona sama była mocno zaskoczona.

-Z DJ rozmawiałaś?-oh tak zapomniałam wspomnieć Lauren kilka razy również się widziała z blondynką i mocno się zakolegowały.

-Tak z nią o ona jest okropna czy możesz jej coś powiedzieć?-objęłam ją za szyję i przylgnęłam tak że aż chwyciła najpierw głębszy oddech a później chwyciła mnie w talii.

-Czemu do mnie z tym przyszłaś przecież ty jesteś jej przyjaciółką.-jest cholernie speszona tym bardziej że mnie chciała speszyć ale ja odwróciłam kartę na swoją stronę.

-Zauważyłam że wy we dwie teraz spędzacie razem dużo czasu a po za tym ona już mnie wcale nie słucha i mi dokucza.-przycisnęła mnie do siebie i kołysała naszymi ciałami na boki sprawiając że poczułam się zrelaksowana a ona chyba sie trochę odstresowała.

-Skarbie jesteś dużą dziewczynką i mam nadzieję że sobie poradzisz, w najgorszym przypadku odmówisz jej wyjścia na zakupy i od razu cię przeprosi.-to był niezły pomysł to była słabość Jane, nienawidziła chodzić sama na zakupy.

-Tak masz rację a teraz inna kwestia, dla kogo to ubrałaś?-odsunęłam się lekko od niej a ona spłynęła cała rumieńcem.

-Dla nikogo po prostu przyszłam tu na chwilę a ty mnie zaczepiłaś i tak wyszło no wiesz...-nie pozwalając jej dokończyć zaczęłam się z nią cofać aż opadła na kanape a ja na nią wtulając się w jej klatę.

-Wiesz co muszę ci powiedzieć że uwielbiam twoje piersi są idealna do bycia moimi poduszkami.-westchnęłam a ona mnie uderzyła w plecy.

-Ej ej czyli mieszkasz tu tylko dlatego ze...-znowu jej przerwałam.
-Tylko dlatego że masz fajnie cycki? Tak zdecydowanie sama prawda.-mimo takiej a nie innej pozycji obejmowała mnie i ciągle czułam ciepło jej ciała które mnie samą grzało.

-Co byś chciała na mikołajki?-to pytanie z jej ust nie spodziewałam się.
-Myślę że ciebie nagą owiniętą w papier ozdobny.-lekko się uniosłam na dłoniach i spojrzałam się w jej oczy jednocześnie uśmiechając się najszerzej jak potrafię.
-To, to może kiedy indziej.-głaszcze mnie po plecach, czuje ze mam przez to dreszcze ale nie przestaje.

-Nie ważne co mi dasz, ważne ze bedzie od ciebie tyle.-zaśmiała się i objęła mnie przestają głaskać moją skórę.
-Ah jakaś ty romantyczna, od kogo się tego nauczyłaś od Dinah czy z filmu 365 dni?-przewróciłam oczami na jej słowa i wróciłam do leczenia na jej piersiach.
-Chciałabym powtórzyć nasz wyjazd ale tym razem polecieć gdzieś, gdzieś daleko gdzie nikt nas nie zna i będziemy mogły być dla siebie, a ty co byś chciała.-chwila ciszy była, jedynie co byłam w stanie usłyszeć to szybkie bicie jej serca które wręcz było jakby sama dziewczyna biegła w maratonie.
-Myślę że chciałabym żebyś mnie przytuliła i pozwoliła usnąć w swoich ramionach.-podniosłam się i tym razem to ja ją uderzyłam.
-I to ja romantyk jestem a tu patrzcie się, jaka urocza romantyczna istotka mi się trafiła.-kompletnie myślałam że to żart ale po chwili jak nie usłyszałam śmiechu Lauren zmieniłam myślenie.

-Dzisiaj tak chcesz?-wzruszyła ramionami wyglądała na kompletnie załamaną i zawiedzioną.
-Nie trzeba może być kiedy ojca nie będzie w domu.-bardzo coś chciałam zaradzić na jej smutek ale nie miałam pojęcia jak więc powiedziałam to co pierwsze mi weszło do głowy.
-Przyjdę dzisiaj obiecuję.-pocałowałam ją w czoło i pozwoliłam sobie tak przez dobre kilka chwil wpatrywać się w nią jak zmieniła się momentalnie i znowu się uśmiechała do mnie.
-Ciszę się bardzo.-totalnie przy niej głupiałam ale co miałam poradzić taka już jestem przy niej.


POV.Lauren

Leżałam w łóżku czekałam na cholerną Camilę, mimo iż wybiła już godzina 1:30 miałam nadzieję że jednak się zjawi tak jak mówiła. Gdy moja nadzieja zaczęła umierać i miałam zamykać oczy usłyszałam odgłos otwierania i zamykania się drzwi i poczułam ciało przylegające do mojego.
-No hej skarbie jestem.-moje ucho aż zadrżało od jej tonu.
-Myślałam już ze nie przyjdziesz.-obróciłam się do niej i wtedy zobaczyłam ze była w bez górnej części ubrania w samych krótkich spodenkach.
-Ale przyszłam, musiałam poczekac i jestem jak obiecałam.-mimo ciemności która panowała dokładnie wiedziałam gdzie skierować swój wzrok.
-Dasz mi dłonie?-zaskoczyła mnie tym pytaniem ale bez niczego jej podałam je wtedy umieściła je na swoich piersiach lekko sycząc na kontakt jej ciepłej skóry z moją zimną skórą dłoni.
-Kurwa Camila.-zachichotała na moje słowa tak po prostu jakby to była zwyczajna dobra zabawa.
-Nie stresuj się tak, to że nie dotykam cię codzinnie bez przerwy nie oznacza ze nie masz prawda do dotyku mnie wiesz?-kiwnęłam głową a ona zachichotała.
-Są pewne granice które jak dzisiaj przekroczymy usłyszy je na pewno Lucas i twój ojciec ale są takie które są bezpieczne.-podążyłam ustami na jej mostek żeby móc delikatnie wyznaczyć sobie samej miejsce gdzie już po chwili zasysałam jej skórę a jej dłonie były wszczepione w moje włosy.
-Cholera tego się nie spodziewałam.

Misja:Tajny RomansDonde viven las historias. Descúbrelo ahora