Wakacje

96 9 56
                                    

A więc tak wygląda ta słoneczna Hiszpania, o której wszyscy tak opowiadają. Było niewyobrażalnie ciepło kiedy opuszczaliśmy płytę lotniska. Przylecieliśmy do Ribadeo położonego w prowincji Lugo, które należało do wspólnoty autonomicznej Galicji. Byłam bardzo podekscytowana nadchodzącymi dniami. Miałam nadzieję, że będą one najlepszym czasem w moim życiu.

Po opuszczeniu lotniska udaliśmy się na postój taksówek aby udać się do wcześniej wynajętego hotelu przez chłopaka. Znaczy tak właśnie myślałam, ale okazało się, że Ares wcale nie wynajął pokoju w hotelu tylko cholernie duży dom, który znajdował się tuż przy samym morzu.

Posiadłość była wykonana w typowo hiszpańskim stylu. Całość porośnięta była zielonymi drzewami, a dookoła posiadłości rosły przepiękne kwiaty. Już z daleka było słychać dźwięk obijających się o siebie fal.

- Dlaczego nie wynająłeś pokoju w hotelu? Byłoby to o wiele tańsze. - powiedziałam.

- Ponieważ nie miało być taniej, a lepiej. - odparł, po czym wyjął klucze z kieszeni i podszedł do drzwi wejściowych budynku aby je otworzyć.

- A więc to tutaj spędzimy te kilka cudownych dni? - spytałam wchodząc do środka.

- Nie kochanie, to tutaj spędzimy kilka najcudowniejszych miesięcy naszego życia. Z daleka od tych wszystkich problemów. - powiedział, a ja myślałam, że się przesłyszałam.

- Zostajemy tutaj na kilka miesięcy? - dopytywałam z niepewnością.

- Tak, a teraz chodź pomogę Ci się rozpakować, a potem pójdziemy coś zjeść.

Razem z chłopakiem ruszyłam w kierunku pokoju. Nadal nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam. Jeszcze kilka tygodni temu nie miałam pieniędzy na najzwyklejsze zakupy. A teraz jestem w pieprzonej hiszpani na wakacjach, na które nigdy nie byłoby mnie stać gdyby nie Ares.

Kiedy przekroczyłam próg sypialni omal nie zemdlałam. Wyglądała jak z bajki. Cała wykonana była w białym kolorze. Na środku stało ogromne łóżko a tuż obok niego szafki nocne. Jedna ze ścian była wykonana z szyb, dzięki którym mieliśmy cudowny widok na morze. Mój koszmar zamienił się w bajkę, o której marzyłam jako dziesięcioletnia dziewczynka przebrana za księżniczkę na balu przebierańców.

Zaczęliśmy rozpakowywać nasze walizki. Wszystkie ubrania rozwiesiłam na wieszakach, które znajdywały się w ogromnych rozmiarów garderobie. Następnie udałam się do łazienki aby zostawić tam swoje kosmetyki. Wychodząc uświadomiłam sobie, że wzięłam zdecydowanie za mało ubrań jak na kilka miesięcy.

- Ares, one mi nie wystarczą. - mówiłam wychodząc z pomieszczenia.

- Co Ci nie wystarczy? - spytał.

- No wzięłam za mało ubrań. Nie będę miała w czym chodzić. - usiadłam na łóżko i oparłam głowę o kolana.

- Jak dla mnie to wcale nie musisz ich ubierać. - powiedział, a na jego twarzy pojawił się ten czarujący uśmieszek.

- Dobrze. - powiedziałam, po czym wstałam i ponownie ruszyłam w stronę łazienki. Postanowiłam, że troszkę zagram mu na nerwach. Zdjęłam bluzkę i spodnie. Po czym zostałam w samej bieliźnie. Po chwili ją również zdjęłam i wróciłam do chłopaka.

- Możemy iść. - powiedziałam chwytając torebkę.

- Chwila! Gdzie ty chcesz iść? - zapytał.

- No jak to gdzie, przecież mówiłeś, że pójdziemy coś zjeść. - odparłam z uśmiechem na twarzy.

- Nie pójdziesz tam nago, załóż coś.

- Przecież powiedziałeś, że nie muszę nosić ubrań. - powiedziałam.

- Nie musisz ich nosić kiedy jesteśmy sami, a nie kiedy gdzieś wychodzimy. Proszę załóż coś albo nigdzie nie pójdziemy. - odparł.

- Ale dlaczego muszę się ubrać, może i nie wyglądam jak Kim Kardashian ,ale chyba nie jest aż tak źle. - powiedziałam oglądając swoje ciało.

- Ponieważ nie chcę iść siedzieć.

- A dlaczego niby ktoś miałby cię aresztować? - zaśmiałam się na jego słowa.

- Bo zabiłbym każdego, jeśli chociażby się na ciebie spojrzał. Dlatego. - powiedział zmniejszając dystans między nami. - A więc teraz grzecznie pójdziesz i się ubierzesz. Jasne?

- Tak. - odpowiedziałam.

Nie protestowałam, wiedziałam, że mówił prawdę. Zobaczyłam to w jego oczach. Nie chciałam aby z mojego powodu stała się komukolwiek krzywda.

Założyłam krótką, białą sukienkę, która ledwo zakrywała moje pośladki. Do tego dobrałam szpilki w transparentnym kolorze. Kiedy byłam już gotowa wróciłam do sypialni, w której czekał na mnie chłopak.

- To jest chyba sen. - powiedział kiedy opuszczałam garderobę.

- Ale co? - zapytałam z lekkim uśmiechem.

- Wyglądasz jak bogini. - odparł. - Moja bogini. - dodał. - znów zarumieniłam się na słowa Aresa.

- To jak idziemy? - zapytał.

- Pewnie. - rzuciłam.

Chwyciłam chłopaka za rękę i wyszliśmy z domu. Kiedy zmierzaliśmy w kierunku restauracji wiatr rozwiewał moje włosy na boki. Zapomniałam zabrać ze sobą okularów przeciwsłonecznych, przez co słońce cholernie raziło mnie w oczy. Ale postanowiłam, że nie będę narzekać, w końcu byłam na najlepszych wakacjach swojego życia. Nie mogłam narzekać na rzeczy, które nie miały żadnego wpływu na moje życie. Chcę mieć tylko spokój.

Po dwudziestu minutach spaceru dotarliśmy do jakiejś hiszpańskiej knajpki, w której pachniało niesamowicie. Czym prędzej zajęliśmy wolne miejsca i złożyliśmy zamówienie, na które wcale nie musieliśmy długo czekać.

- Wiesz co Oli, zmieniłaś moją depresję w niewyobrażalne szczęście. Kiedy potrzebowałem pomocy, pojawiłaś się ty, a moje życie nabrało barw. - powiedział nagle chłopak.

- A ty jesteś moim lekiem, kiedy znajdę się w tarapatach. - odparłam uśmiechając się do niego.

Dokończyliśmy naszą kolację po czym postanowiliśmy pójść na spacer brzegiem morza. Ten wieczór na pewno, na długo zostanie w mojej pamięci. Miałam również nadzieję, że kiedyś się jeszcze powtórzy.

- Wiesz co? Kiedy wróciłam do Mission, pomyślałam, że wcale się nie zmieniłeś i nadal jesteś tym cholernym chłopcem z dobrego domu. - powiedziałam.

- Bo jestem tym chłopcem tylko, że trochę wyrosłem. Nie robię już tego czego chcą ode mnie inni, tylko słucham samego siebie. - odparł. - Chyba kochanie dorosłem.

- Ludzie mówili, że jesteś jednym z bardziej wpływowych ludzi w mieście, i nie jesteś znany z dobrych rzeczy.

- Widzisz Oli ,jaki w tobie się zakochał potwór. - powiedział wywołując tym samym uśmiech na moich ustach.

- Kiedyś nim byłeś. Teraz jesteś osobą, która sprawia, że czuje się szczęśliwa. - odparłam.

Podeszłam do chłopaka i złożyłam pocałunek na jego ustach. Złapałam go za rękę i ruszyłam brzegiem morza.

- Niczego więcej już nie chcę. To co mam mi wystarczy. To ty jesteś moim największym szczęściem. - powiedział chłopak zatrzymując się na chwilę w miejscu. - Całe moje serce należy do ciebie. Będę przy tobie kiedy tylko będziesz mnie potrzebować. - dodał po krótkiej chwili.

- Razem do sięgniemy gwiazd, chociaż nikt się tego nigdy nie spodziewał. - powiedziałam.

Nagle z ust chłopaka padły słowa, które zapamiętam na zawsze.

- Już tylko z tobą chcę być do końca swoich dni. Pod tym pięknym gwieździstym niebem, zatańcz ze mną Callen.

------------------------------

Zrobiło się miło 🎉

My evil angelWhere stories live. Discover now