Rozdział 17

1.3K 89 75
                                    

Harry wszedł do apteki pomiędzy jednym bliźniakiem a drugim, a obok niego wślizgnął się Draco. Gryfon chwycił koszyk na zakupy i wygrzebawszy z kieszeni listę składników, zaczął do niego ładować odpowiednie produkty. Bliźniacy zachowywali się dość ekstrawagancko i ani sprzedawca, ani żaden z kupujących nawet nie próbowali się do nich zbliżyć. Wkrótce Weasleyowie pozostawili Harry'ego jego własnym sprawom i odeszli na bok, rozprawiając głośno o tym, co im tylko przyszło na myśl.

Co do Harry'ego, chłopak przez cały czas czuł przy sobie obecność Ślizgona. Nie mógł go bezpośrednio zobaczyć czy usłyszeć, ale parę sprawunków samoistnie sfrunęło z półek do jego koszyka, a kilka innych z niego zniknęło, przez co Harry przyjrzał się po raz kolejny liście, starając się zrozumieć, co tym razem pomylił.

W końcu, będąc całkiem pewnym, że ma wszystko, co trzeba, oznajmił to cicho, mamrocząc niby do siebie pod nosem. Poczuł, jak Draco ciągnie go za rękaw w stronę regału w kącie sklepu. Stanął przed nim i ogłupiały przyglądał się znajdującym się tam przeróżnym produktom, nie mając pojęcia, co powinien wziąć. Na pomoc przyszli mu bliźniacy. Tworząc obok sztuczny tłum, odgrodzili przyjaciela od ciekawskiego spojrzenia sprzedawcy, który i tak, jak dla Harry'ego, stał o wiele za blisko.

Parę rzeczy natychmiast opadło z regału do koszyka, lecz odbyło się to zbyt szybko, by Gryfon zdążył się zorientować, co to w ogóle było. Po raz kolejny mruknął, że teraz to już chyba ma wszystko i poczuł uścisk na ramieniu. Biorąc to za „tak", podszedł do lady, by zapłacić za zakupy.

— Nienawidzę tego miejsca — szepnął, gdy tylko znaleźli się na ulicy.

— Sam, z własnej, nieprzymuszonej woli zgłosiłeś się do tej roboty — zauważył radośnie Fred.

— Nie przypominaj mi o tym — odburknął Harry.

Gdy wracali do domu, w pewnym momencie Gryfon poczuł mocne szarpanie za rękaw.

— Hej, chcę wstąpić tutaj — powiedział szybko, przerywając Fredowi w pół zdania, nie bardzo wiedząc, gdzie właściwie jest to „tutaj".

Bliźniacy pospiesznie ruszyli za nim do najbliższego sklepu. Dopiero wchodząc do środka Harry zdał sobie sprawę, że znaleźli się w Magicznej Menażerii.

— Więc? Co nas tutaj interesuje? — zapytał wesoło George, zobaczywszy, że Harry odwrócił się twarzą do szyby wystawowej. Po chwili przed sklepem przeszło powolnym krokiem dwóch mężczyzn. Gryfon ruszył w stronę drzwi, ale powstrzymało go niewidzialne szarpnięcie.

— Najwyraźniej coś mi się tu podoba — powiedział, marszcząc brwi.

— Na to wygląda — uśmiechnął się łobuzersko Fred.

Bliźniacy podeszli do lady i zajęli sprzedawczynię jakąś idiotyczną historyjką, a Harry w tym czasie obojętnie rozejrzał się dokoła. Mimo że dobrze wiedział, iż nie jest to najmądrzejszy pomysł, zdecydowanie wolałby teraz śledzić mężczyzn, przed którymi Draco ich ukrył.

Przemknęła mu przez myśl chęć zapytania o smakołyki dla Fawkesa, ale zrezygnował z tego. Nie byłoby zbyt mądrze obwieścić w ten sposób osobom postronnym, że feniks Dumbledore'a należy teraz do niego. W zamian postanowił pooglądać magiczne stworzenia.

Po chwili Draco znowu zaczął ostro szarpać go za rękaw i choć Harry'ego poważnie zaczynało to denerwować, pozwolił mu się poprowadzić. Zatrzymali się przed wielkim terrarium, w którym były węże, na co brunet tylko wywrócił oczami. Oczywiście, Ślizgona mogły zainteresować tylko one.

Poczuł bolesne uszczypnięcie w ramię i mruknął:

— Cholera.

— Jakiś problem, Harry? — spytał niewinnie Fred.

Tajemnice | drarryWhere stories live. Discover now