W imię poległych! #9

100 12 3
                                    

~~~~~~~~~~~~~~~
Jeśli już jesteś i czytasz to opowiadanie, to zostaw ślad po sobie, że tu byłeś\aś. Na przykład gwiazdkę. Dla Ciebie to nic, ale dla mnie motywacja do dalszego pisania.
~~~~~~~~~~~~~~~

{wcześnie rano}
~Natalie Bishop~

Budzę się właśnie na podłodze w salonie w swoim mieszkaniu. Na początku zastanawiałam się czy nie poleciałam w tango poprzedniej nocy, ale jak miałam to zrobić jak wokół mnie śpi smacznie moje rodzeństwo. Spojrzałam na zegarek znajdujący się na komodzie pod telewizorem i pokazywał on, że jest dopiero 6:00 rano. Zdziwiłam się, że mój organizm potrafił się sam obudzić o tak wczesnej porze. Postanowiłam tą sytuacje przekuć w coś pożytecznego dla mnie samej. „Pójdę pobiegać!" pomyślałam. Skoro Kate mieszka 10 minut ode mnie to stwierdziłam, że ją wezmę ze sobą. Po tej propozycji na pewno mnie znienawidzi, gdyż jak ją obudziłam PRZYPADKIEM wczoraj o 8:00 to już była poddenerwowana. To jaka ona musi być wkurwiona kiedy ją obudzę o 6:15 moim telefonem. Wyszłam więc z dużego pokoju (salonu) kierując się w stronę kuchni i zadzwoniłam do Kate Bishop:

•Rozmowa telefoniczna Kate i Natalie•

Kate: H-Halo?
Natalie: Cześć! Tu Barton! Wstawaj!
Kate: Nat! Po jakie huj dzwonisz do mnie o 3:00 w nocy?
Natalie: Katie. Jest szósta rano. Jest już jasno. Spójrz przez okno.
Kate: A no rzeczywiście. Mam małe pytanko.
Natalie: Co jest?
Kate: Czy ty mnie nazwałaś "Katie"?
Natalie: Yyyy... Aaaa... Może.
Kate: Podoba mi się. Możesz mnie tak nazywać. W twoich ustach brzmi to bardzo dobrze. Ale chwila to co się stało, że dzwonisz do mnie o tak wczesnej porze?
Natalie: Yyyy... O-Obudziłam się jakieś 5 minut temu i chciałam sobie zrobić lekką przebieżkę po mieście. Piszesz się?
Kate: Natalie... Chce mi się spać.
Natalie: Nie karz się prosić się.
Kate: No dobrze. Dawno nie biegałam, więc mogę lekko kości z rana porozciągać.
Natalie: Za 15 minut będę na twojej ulicy. Bądź gotowa. Weź Lucky'ego.
Kate: Dobrze. Wezmę. Do zobaczenia.
Natalie: Pa! Pa!

•Koniec rozmowy telefonicznej•

🏹🏹🏹

— Ja to powinnam cię kiedyś zabić za to wczesne budzenie. — stwierdziła Bishop gdy już ruszyłyśmy przed siebie.
— Weź. Ja to robię dla twojego zdrowia, ale żeby zadośćuczynić mojemu niekompetentnemu zachowaniu chciałabym cię zaprosić do mnie na śniadanie. Zgadzasz się? —odpowiedziałam mojej towarzyszce na jej ripostę.
— Czy ty zawsze musisz używać tak ambitnego słownictwa? — zapytała się mnie ciemnowłosa biegnąc w równym tempie ze mną.
— Lubię brzmieć mądrze. — stwierdziłam wzruszając rękoma, a potem dodałam — To co ze śniadaniem? Wpadasz?
— Muszę zobaczyć czy mam czas w moim kalendarzu. — stwierdziła poprawiając spiętego na czubku głowy kucyka.
— No dobrze. Bizneswoman. — odpowiedziałam śmiejąc się w duchu.
— Sprawdziłam i znajdę dla ciebie jakąś godzinkę. - stwierdziła Kate nonszalanckim głosem.
— Dziękuję bardzo za poświęcony czas w moim skromnym towarzystwie. — odpowiedziałam zadowolona.
— NATALIEE!!! — krzyknęła Bishop, bo denerwuje ją kiedy mówię bardziej wyrachowanym językiem.

🏹🏹🏹

Właśnie weszłyśmy do moje mieszkania, a w nim totalny chaos. Lili i Cooper próbują uspokoić Nathana, który w kółko krzyczy na cały blok: „Gdzie jest Natalie!?", a moi rodzice im próbują pomagać. Od razu krzyknęłam:
— Jestem już! Spokojnie!
— Uff! Nat dobrze, że przyszłaś, bo jeszcze chwila i nie byłoby co zbierać jak i po nas, jak i po twojej chacie. — powiedziała Lili, która poprawiała sobie włosy, gdyż przykleiły jej się do czoła.
— Spokojnie. Nathan chcesz iść do cioci Kate na rączki? — zapytałam chłopczyka, a on tylko się uśmiechnął i pobiegł prosto do Bishop. Z kolei dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i zaczęła się w nim bawić w przeróżne zabawy.
— Co na śniadanie? — zapytał Cooper.
— Bozia rączki dała? — zapytał ojciec swojego najstarszego syna.
— Zaraz coś przygotuje. Mogą być gofry? — dopytałam dla pewności wchodząc do kuchni.
— Ja chce z Nutellą! - oznajmił głośno Nathan, a my wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

Łuk czyni cuda {Kate Bishop x OC}Where stories live. Discover now