Rozdział 9

792 32 12
                                    

Telefon i karteczka

Obiad, który przygotowała nam Eugenie był bardzo dobry. Na talerzu znalazły się frytki, fasolka szparagowa, posiekana w kostkę i potem ugotowana marchewka oraz średniej wielkości mięso, którego nie zjadłam całego. Shane miał to samo co ja lecz w porównaniu do mnie opędzlował cały talerz. To nie tak, że jedzenie mi nie smakowało po prostu dostałam o drobinę za dużą porcję.

Byłam tak najedzona, że ledwo mogłam wstać z krzesła natomiast Shane wyglądał jakby miał zjeść jeszcze kilka takich samych talerzy z jedzeniem. Gdy trochę odpoczęłam po dużym i sytym obiedzie poszłam z Shanem do jego pokoju by zabrać wszytko co moje bo zaraz mieliśmy jechać. Patrząc czy wszystko zabrałam przypomniało mi się, że miałam oddać telefon Dylanowi.

- Wiesz gdzie jest Dylan? - zapytałam Shane'a.

- Pewnie w swoim pokoju - wzruszył ramionami nie odrywając wzroku od telefonu. - Jeśli coś od niego chcesz to idź, nie krępuj się.

- W takim razie zaraz wracam - powiedziałam ruszając w stronę korytarza z pokojami braci.

Na korytarzu szybko odszukałam wzrokiem pokój z literą D na drzwiach i zapukałam. Nie dostałam odpowiedzi więc zapukałam ponownie. Nic, zero odpowiedzi, najwyraźniej chłopaka nie było w środku. Dla pewności zapukałam ostatni raz a raczej chciałam bo zanim to zrobiłam drzwi otworzyły się z impetem. Przede mną stanęła ogromna sylwetka Dylana, chłopak wyglądał jakby średnio miał ochotę ze mną gadać. Blond włosy westchnął głośno przymykając lekko oczy.

- Czego kurwa chcesz? - zapytał idąc w głąb pomieszczenia a ja poszłam za nim.

Pokój chłopaka był bardzo podobny do pokoju Shane'a. Podobne rozmieszczenie mebli czy samych ścian chociaż tutaj panował większy bałagan. Na biurku leżało pełno otwartych książek, nie wiem czy serio się uczył czy tylko tworzył taki pozór. Jego łóżko było nie pościelone a różne butelki czy puszki po energetykach walały się koło biurka. Prócz bałaganu czułam zapach dymu po papierosach oraz trochę czystego powietrza z dworu.

- Chciałam ci oddać twoją własność ale skoro jesteś taki nie miły to ja już pójdę - wzruszyłam ramionami i skierowałam się do drzwi.

Gdy sięgałam ręką do klamki by otworzyć drzwi, które wcześniej zamknęłam za sobą gdy szłam za Dylanem, chłopak szybkim ruchem złapał mnie za opuszczony w dół nadgarstek i lekko popchnął mnie na ścianę. Uderzyłam plecami w grubą ścianę co nie ukrywam, zabolało mnie. Spojrzałam na Dylana ze zmarszczonymi brwiami, o co mu chodzi?! Szczerze trochę wyglądał strasznie gdy patrzył na mnie z góry z wyczuwalną w powietrzu złością. Chciałam się odezwać, opieprzyć go za to, że mnie popchnął na ścianę ale ten odezwał się szybciej.

- Jaką własność? - powiedział z lekką chrypą w gardle.

- Twój telefon, który zostawiłeś na siłowni - przyznam, że trochę się jąkałam i nie potrafiłam się wysłowić ale gdy Dylan był taki nieprzyjemny i trochę straszny to aż strach się bać.

- Oddaj - powiedział bez jakichkolwiek uczuć, wystawił rękę gdzie miałam położyć jego najdroższy iPhone.

Postanowiłam, że zdam się na odwagę.

- A może proszę? - były dwie opcje. Pierwsza, dostanę wpierdol oraz druga, też dostanę wpierdol. Z Dylanem nie dało się po ludzku, łagodnie, on zawsze musiał być coś nie ten tego.

Dlaczego taki jesteś? [Dylan Monet x Reader]Where stories live. Discover now