Rozdział 1

48 6 4
                                    

Czyste błękitne niebo lśniło czystością powodującą przez brak chmur. Słoneczne promienie padały na małego kota o rudej prostej sierści i z zielonymi oczami który siedział na niestabilnym ogrodzeniu patrząc się w las. Ostowy Pazur, jego mentor wyjaśnił mu, że w lesie mieszkają cztery klany dzikich kotów które walczą ze sobą na śmierć i życie. Rdzawego bardzo podniecała taka wizja, więc bardzo się ucieszył, że Ostowy Pazur rozkazał mu pójść do lasu przy pierwszej nadażającej się okazji w celu pewnego planu. Rdzawy miał dość jego nudnego życia które nie miało żadnych wyzwań i nie obfitowało w żadne przygody. Po chwili na myślenia zeskoczył z ogrodzenia i wolnym krokiem zaczął się kierować do lasu.

- Rdzawy! Dokąd idziesz? - Usłyszał głos Łatka jego przyjaciela z dzieciństwa. Razem się świetnie rozumieli i dogadywali. Po prostu byli dobrymi kumplami na dobre i na złe.

- Cześć Łatek. Postanowiłem się przejść do lasu i trochę pozwiedzać. - Myślał, że wybuchnie śmiechem widząc niedowierzającą minę Łatka. Czarno biały kot w przeciwieństwie do rudego kolegi nie lgnął do dzikości. Lęk podsycały opowieści innych kotów domowych o bezwzględnych kotach pożerających kości innych kotów na śniadanie.

- Zwariowałeś?! Wiesz przecież co mówił Henryk on był w lesie i... - Łatek przerwał gdy usłyszał pogardliwe prychnięcie Rdzawego.

- Ten gruby spaślak nigdy nie poszedł do lasu. Mogę się założyć, że zmyślił tę historię, żeby się popisać.

Łatek widząc pewność siebie i wyzywające spojrzenie Rdzawego postanowił nie drążyć tego tematu, więc kiwnął zrezygnowany głową.

- Skoro chcesz iść to idź. Wiem, że Cię nie zatrzymam.

Rdzawy spojrzał na Łatka z wdzięcznością i przytulił się do niego na znak pożegnania. Łatek czując ciepło bijące od futra Rdzawego wypuścił powietrze które nie wiedział, że wstrzymał. Czuł tak dobrze gdy czuł jego dotyk, że nie zauważył kiedy jego przyjaciel się od niego odsunął.

                                                                        ~~~

Rdzawy czuł się wspaniale gdy szedł wsród drzew. Miał wrażenie, że nareszczie jest wolny i będzie mógł robić co mu się podoba. To wspaniałe uczucie czuć wilgotną trawę pod łapami i świeże powietrze. Na moment stracił kontrolę nad tym co się dzieje do momentu gdy poczuł ciężar na swoim ciele i ostre kły wbijające mu się w szyję. Rudy kot przez moment czuł zdezorientowanie, ale gdy poczuł silniej zaciskające się szczęki na jego futrze zorientował się, że jest atakowany. Zawrzała w nim furia i był gotowy rozszarpać przeciwnika. Po paru sekundach szukania wrażliwego miejsca podrapał brzuch kota. Czując czerwoną krew na swoich łapach uśmiechnął się. Jeszcze bardziej się zadowolił kiedy usłyszał zaskoczony wrzask kocura. Ciągniął więc drapanie dodając do niego gryzienie do krwi.

- " Właśnie tak! Bardzo dobrze Rdzawy! "- Usłyszał w swojej głowie głos Ostowego Pazura, co tylko jeszcze bardzo go podjudziło.

Słyszał, że kot który go zaatakował traci oddech. Niemal czuł jego twarde mięso gdy bezlitośnie co raz bardziej go katował. Gdy usłyszał pękniecie którejś kości i niemy krzyk zapowietrzył się z satysfakcji. Puścił makabrycznie wyglądające ciało obcego kota i wtedy po raz pierwszy mógł mu się uważnie przyjrzeć. Większość sierści była wyrwana przez jego zęby i pazury. Zauważył, że kot był szary, dość mały i puchaty. Zanurzył się w jego ciele by wygryźć się w wystające mięso. Nigdy nie próbował innego kota. Mięso było naprawdę smaczne. Jak karma którą dostawał od domowników tylko o wiele smaczniejsza. Z satysfakcją podniósł ciało martwego kota i udał się pod charakterystycznie wyglądające drzewo i zakopał je, postanawiając, że będzie wracał by dokończyć posiłek.

Wojownicy - Rdzawa KrewWhere stories live. Discover now