28. Ta, która zawsze wybierze właściwie

4 1 3
                                    

Czas pozornego lenistwa i nieoczekiwania kurczył się w zastraszająco szybkim tempie, dlatego kiedy kilka dni później chłopcy zaciągnęli ją do gildii, by oficjalnie pożegnali się przed wyruszeniem na wojnę, czuła niepewność. Nie dlatego że nie wierzyła w stworzony w głowie i dopracowany do granic możliwości plan. Z Crime Sorciere ustaliła miejsce spotkania u podnóża Hakobe, dlatego nakazała mężczyznom ubrać się na tyle ciepło, by nie zamarzli w surowych warunkach wysokogórskiego klimatu. Zakutani w płaszcze wzmocnione magiczną ochroną przed zimnem, w rękawiczkach i szalikach wyglądali kuriozalnie, biorąc pod uwagę panującą wokół ciepłotę. Niecodzienny ubiór sprowokował serię prześmiewczych pytań, ale wystarczyło jedno jej zabójcze spojrzenie, by Exceedy — nieustannie drżące w panicznym strachu przed nią — oraz Orga wraz z gronem młodych rekrutów, zaprzestali swojego karygodnego zachowania.

Doskonale wiedziała, że Minerva powinna odpoczywać w łóżku. Widząc ją opierającą się na Rufusie, schodzącą nieudolnie po schodach, miała ochotę ostro ją zrugać i stwierdzić, że nie po to Shizuku podjęła tak intensywne wysiłki, by Orland zaprzepaściła pracę włożoną w doprowadzenie jej do stanu używalności. Sting chwycił jednak jej łokieć, gdy już wyrywała się, miała przepchnąć przez tłum i tonem nieznoszącym sprzeciwu oddelegować czarodziejkę na górę. Blondyn z przerzuconym niedbale przez ramię szalikiem wyglądał z jednej strony zabawnie, z drugiej strony powaga wymalowana na twarzy, kiedy kręcił głową, oznaczała, że powinni przyzwolić na to złamanie zasad. Wewnętrznie nie potrafiła przystać na lekkomyślność, ale kiedy zobaczyła pełne determinacji spojrzenie zielonych oczu rannej czarodziejki, wymalowaną na jej twarzy dumę ze smoczych zabójców, Shizuku zrozumiała, że Orland potrzebowała zobaczyć ich odejście — dla upewnienia się, że zostawiała zemstę w we właściwych rękach.

— Panienko, nie powinna panienka... — zaprotestował słabo Rogue, gdy kobieta dokuśtykała.

— Już przestań — nakazała z trudem pomiędzy jednym a drugim oddechem. — Macie wrócić. Wszyscy troje — stwierdziła — a wy dwaj — popatrzyła na smoczych zabójców proszącym spojrzeniem — nie pozwólcie robić jej nic głupiego — zaakcentowała. — Chcę zobaczyć was wszystkich w jednym kawałku.

Lekkomyślna wiedźma, pozwoliła sobie skomentować w myślach Rei. To ty jesteś jedyną osobą, którą musieliśmy składać, a ty i tak martwisz się... Właśnie. Świętą czarodziejkę oświeciło. Przez Minervę przemawiała czysta troska nie tylko biorąca się ze starcia z sobowtórką. Nie chodziło o potencjalnie przemawiającą przez nią dumę, a o bezpieczeństwo towarzyszy z gildii. Byłych lub aktualnych.

— Niech się panienka nie martwi. — Blondyn rozpromienił się. — Wszystko będzie w porządku. Wyruszamy! — zakomenderował z entuzjazmem niczym naturalny dowódca stawiający czoła wyzwaniu. Odpowiedział mu uśmiech brunetki i pełne wiary dopingujące okrzyki pozostałych. W tłum głosów włączyły się również kocie pupile smoczych zabójców, które postanowili zostawić pod opieką Yukino, chociaż ponoć początkowo manifestowały wewnętrzny opór.

— Jesteś najlepszy, Sting!

— Spuśćcie jej solidne manto!

— Fro trzyma kciuki!

— Do boju, Sting, Rogue!

— Daj im popalić, Shizuku!

Wychwycenie jej imienia z masy głosów nieoczekiwanie podniosło ją na duchu. Nie wiedziała, w którą stronę się uśmiechnąć, więc pozwoliła sobie rozciągnąć szeroko usta i przebiec wzrokiem po zgromadzonych magach. Sala na moment zamarła, a chwilę później podniósł się jeszcze bardziej przeładowany entuzjazmem tłum głosów, któremu towarzyszyły pełne zaangażowania brawa i gwizdy.

Królowa [Fairy Tail]Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt