𝐒𝐂𝐄𝐍𝐀 𝐈𝐈

72 3 0
                                    

Dziennikarz, Zosia

DZIENNIKARZ
Pani to taki kozaczek;
jak zesiądzie z konika, jest smutny.

ZOSIA
A pan zawsze bałamutny.

DZIENNIKARZ
To nie komplement, to czuję
i tego bynajmniej nie tłumię.

ZOSIA
Dobrze, że przynajmniej pan umie
zmiarkować, kiedy uczucie,
a kiedy salonowa zabawka —
ale w tym razie...

DZIENNIKARZ
To sprawka
pani wdzięku, pani jest bardzo miła,
pani tak główkę schyliła...

ZOSIA
Prawda? Tak jakbym się dziwiła,
że mnie tyle honoru spotyka;
pan redaktor dużego dziennika
przypatruje się i oczy przymyka
na mnie, jako na obrazek.

DZIENNIKARZ
A obrazek malowny, bez skazek,
farby świeże, naturalne,
rysunek ogromnie prawdziwy,
wszystko aż do ram idealne.

ZOSIA
Widzę, znawca osobliwy.

DZIENNIKARZ
I czemuż pani się gniewa?

ZOSIA
Że pan jak Lohengrin śpiewa
nade mną jak nad łabędziem,
że my dla siebie nie będziem,
i po cóż tyle śpiewności?

DZIENNIKARZ
Oto tak, tak z rozlewności
towarzyskiej.

Wesele | 𝐒. 𝐖𝐲𝐬𝐩𝐢𝐚𝐧́𝐬𝐤𝐢Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz