Madelyn?

3 0 0
                                    

Dyrektor Brands od godziny pieprzył o jakichś niestworzonych rzeczach i o tym, jak nasza szkoła jest zgrana, co było czystą nieprawdą. Miałam nadzieję, że tym razem nie weźmie mnie do jakiegoś przesłodzonego przemawiania na forum, mógłby wziąć Mad albo kogoś innego, przecież ma tyle ludzi do dyspozycji, ale co roku brał mnie.

A dlaczego? Bo mam pozytywny głoś. Za chuja nie wiedziałam, co to ma oznaczać, ale byłam pewna, że udam się na operację głosu, jakkolwiek to brzmi.

-A teraz zapraszam..-Tylko nie ja, tylko nie..- Estelle Anastasie Clementine.

-No ja pierdolę.- Szepnęłam patrząc w sufit.- Muszę improwizować.- Odchrząknęłam i wstałam z krzesła.- Panie dyrek..- Kaszlnęłam.- Niestety straciłam..głos.- Nerwowo się usmiechnelam, a cała sala zaczęła się śmiać.

-Ojejku, zdrowia..- Powiedział współczująco dyrektor.- To może Madelyn Snowless?

I wtedy ją zobaczyłam. Wstała i pewna siebie podeszła do dyrektora. Jej długie włosy były pofalowane, a ubrana była w białą sukienkę z wycięciem w dekolcie.

Weszła na podium i wzięła ze statywu mikrofon, a następnie odchrząknęła.

-Witam wszystkich zgromadzonych.- Zaczęła dość pewnie, lecz potem jej wzrok spoczął na mnie i chyba się na chwilę speszyła, ale ponownie spojrzała na uczniów.- Spotykamy się tu dziś, by uczcić ten piękny.- Pokazała dłonią cudzysłowie.- oraz ciężki rok szkolny. Niektórzy odchodzą, jeszcze inni dopiero zaczną naukę w GLOSS, i z tym akurat życzę powodzenia.- Każdy się zaśmiał oprócz mnie, zachowywała się conajmniej nieswojo.- Więc bawcie się dobrze!- Krzyknęła, po czym zeszła z podium i z powrotem zajęła swoje miejsce.

Skierowałam na nią swój zdziwiony wzrok, jednak kiedy ona ponownie postanowiła mnie olać oparłam swoją dłoń o policzek i przewróciłam oczami.

---
-To było takie nudne!- Jęknął Matthew wychodząc ze szkoły.- Ale już wolne! Idziemy się zabawić.

-O tak.- Odpowiedziałam mu pełna entuzjazmu w ogóle nie zwracając uwagi na idącą obok mnie Madelyn.- A gdzie reszta?

-Czekają przy samochodzie, jedziemy do baru.- Oznajmił chłopak zakładając na nos przeciwsłoneczne okulary.

-Do którego?- Spytała cicho brunetka obok mnie.

-Black cat, kochana.- Westchnął uradowany Matt.- Będzie, oj będzie się działo.

Widać było, że dziewczyna się lekko speszyła, a to dziwne, bo na wspomnienie o barze zawsze cieszyła się jak jakaś małpa.

-No i zajebiście.- Przytaknęłam mu równie podekscytowana.

Podeszliśmy do czarnego Audi rs7 Damona i przywitaliśmy się z chłopakami.

Droga minęła mam, no, cicho. Właściwie to aż niezręcznie, że tak powiem. W sumie co się dziwić, skoro od miesiąca nawet ze sobą nie pisaliśmy.

W środku grała tylko ,,Do I wanna know?,, które totalnie ubóstwiałam i od zawsze chciałam iść na koncert Arctic Monkeys. Jedynie ja i Matthew kiwaliśmy się do piosenki, a reszta siedziała jak na skazaniu. Dosłownie.

Podjechaliśmy pod bar, który był narazie pusty i całą piątką wtargnęliśmy do środka. Siedziały tam może z dwie osoby, które zawzięcie o czymś rozmawiały. Bez większego zastanowienia podeszłam do barmanki i zamówiłam mocnego drinka.

-A panienka to 21 lat ma?- Uśmiechnęła się sarkastycznie, dobrze wiedząc, że jest pewnie młodsza niż ja.

-Niech pani przymknie oko.- Zaśmiałam się przewracając oczami.

-No dobrze, już dobrze.

----
Alkohol pomógł nam się wyluzować i wszyscy ze sobą rozmawialiśmy, oprócz mnie i Madelyn. Szczerze mówiąc, starałam się nie zwracać na nią uwagi, ale wkurwiało mnie to, że z każdym rozmawiała, tylko nie ze mną.

Siedzieliśmy przy dużym stole z dwoma kanapami, i tak jak myślałam- cały lokal był pełny, więc cudem zajęliśmy miejsce. Od godziny myślałam o przewietrzeniu się, więc w końcu się na to zebrałam i wstałam od stołu kierując się na zewnątrz baru.

Wyciągnęłam z torebki paczkę Cameli i odpaliłam jednego opierając się o ścianę. Odetchnęłam ciężko czując, jak dopada mnie mocne zmęczenie, ale wzdrygnęłam się kiedy usłyszałam, że ktoś kaszle.

Odwróciłam głowę i zobaczyłam..Madelyn.

-Oh, w końcu mnie zobaczyłaś.- Sarknęłam zaciągając się papierosem.- Cud.

-O co ci chodzi?- Spytała zdziwiona.- Widziałam cię cały czas.

Przewróciłam oczami, bo nie zrozumiała aluzji.

-Nic, co chcesz?- Zaczęłam szorstko, bo po tylu dniach olewania chyba miałam do tego prawo.

-Est, wiem że jesteś wkurwiona, ja też bym była...

-Tak? No to postaw się w mojej kurwa sytuacji i siedź jak idiotka, bo twoja przyjaciółka rozmawia z każdym tylko nie z tobą.- Prychnęłam kpiąco.

-Ale ty nie rozumiesz, Estelle.- Westchnęła zmarnowana brunetka.- Tu nawet nie chodzi o ciebie.

-To mnie oświeć do chuja, bo czekam i czekam, a kiedy nagle postanawiasz się pokazać to staję się niewidzialna!- Krzyknęłam gestykulując jedną reką.

-Dobra, zamknij się idiotko i słuchaj.- Warknęła dziewczyna patrząc w moje oczy.- Tamtej nocy, kiedy do ciebie przyszłam stało się coś strasznego.- Zaczęła i spuściła wzrok na buty.-
Pewnie się domyślasz.

-Tak, domyśliłam się.- Westchnęłam rzucając papierosa na ziemię i przygniatając go butem.- Tak strasznie mi przykro, ale nie wiem jak ci pomóc.

-Wystarczy, że przy mnie będziesz.- Uśmiechnęła się smutno dziewczyna.-
Ale to nie koniec.

MADELYN' S POV;

Dochodziła godzina dwudziesta, a ja szykowałam się do klubu z kuzynką. Byłam kompletnie podekscytowana, bo mogłam założyć nową mini, którą złapałam na przecenie.

Suzzie czekała już w samochodzie z jej przyjacielem- Lucasem, a ja szybkim krokiem do nich podeszłam.

Lucas był naprawdę przystojny i brałabym się za niego, gdyby nie to, że był blondynem.

-Panie gotowe?- Zadał pytanie, po czym odpalił silnik swojego czerwonego porsche, to chyba te, które Est lubi najbardziej.

-Oczywiście, że tak.- Oznajmiła blondynka obok mnie, a ten ruszył z piskiem opon.

Dojechaliśmy na miejsce po około piętnastu minutach i weszliśmy bez kolejki, bo Lucas ma jakieś znajomości.
Geniusz.

Minęło kilka minut, a ja już kiwałam się do piosenki Shakiry z jakąś przypadkową laską, ale nagle poczułam na biodrze dłoń jakiegoś faceta. Oczywiście nadal byłam w pełni trzeźwa i świadoma tego, co się dzieje, więc starałam się wyrwać, ale nic z tego.

Mężczyzna, na oko miał czterdzieści lat. Był niezwykle przystojny, ale to go wcale nie usprawiedliwiało. Objął mnie w talii obiema rękoma i przyłożył swoją twarz do mojego dekoltu.

-Co ty odpierdalasz, stary zboku?- Spytałam patrząc na niego z pogardą.

-Dziewczynko, nie popełniaj błędu.

-Odjeb się!!

--

I tak zostałam pobita i zgwałcona, przez niejakiego Edwarda...Johnsona? Ciężko było mi zapamiętać po tej popieprzonej nocy.

ESTELLE'S POV;

-No i w sumie tak to się jakoś skończyło.- Wzruszyła ramionami przyjaciółka i oparła się o ścianę.

-Wiedziałam, że to kurwa on.- Westchnęłam pod nosem.- Wiedziałam.

-Ale co wiedziałaś? O co chodzi, Est?- Spytała zmartwiona Madelyn, ale ja ją zbyłam.

-Ten zjeb zginie. Marnie.- Oznajmiłam pewnie, po czym wróciłam do środka baru obmyślając w głowie plan.

Który prawie nas zabił.

GLOSSWhere stories live. Discover now