Rozdział 5 - Bajki na dobranoc

266 11 2
                                    

Zanim Agnes zaczęła opowiadać zakazała sobie przerywać. Wątpiłam w to, że z pozostałą dwójką będzie to możliwe. Wciąż nie dowierzałam co tutaj się wydarzyło i dzieję, ale miałam serdecznie dość tych kłamstw, sekretów oraz wymyślnych historii.

W międzyczasie zamieniliśmy się miejscami. Teraz to ja siedziałam w fotelu, a obaj z braci siedzieli na sofie czekając na wyjaśnienia ciotki. Myślałam, że ona się jednak nie zdecyduje tłumaczyć. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w okno balkonowe i widok rozpościerający się przez nie. Ewidentnie Jackson tracił cierpliwość, zresztą sama nie byłam lepsza.

- Ludzie często nie pamiętają przeszłości... - w końcu zaczęła i odwróciła do nas wzrok - ale u ciebie to co innego. Przez to było mi łatwiej opowiadać ci o Annie, wiesz? Nie pamiętasz jej dokładnie. Zrobiłam coś czego możesz mi nie wybaczyć. Oni już mi tego nie wybaczyli – przeniosła na chwilę wzrok na chłopaków - Ale zrobiłam to jak zawsze dla twojego dobra. Musiałam to zrobić jeśli chciałam uszanować jej decyzje...

Gdzieś z boku usłyszałam prychnięcie. Obstawiałam, że to Jackson i widząc jego zdegustowaną minę, byłam pewna, że to był on.

- Według prawa nigdy cię nie adoptowałam, od urodzenie byłaś moją córką. Gdyby nie to nigdy nie byłabyś wychowywana tak jak twoja mama chciała. Twoja mama miała męża... - mówiła coraz ciężej jakby zaraz znowu miała wpaść w szloch - i jesteś jego córką. Jesteś ich trzecim i ostatnim dzieckiem. Masz rodzeństwo i masz ojca, którzy żyją. To nie on jechał wtedy autem razem z Anną. W chwili wypadku nie miałaś kilku miesięcy tylko pięć lat.

- Ale przecież w wypadku brało udział dwóch pasażerów. Mówiłaś, że byli tam razem, dlatego...

- Byłaś wtedy z nią, Emma. Byłaś tam w trakcie wypadku. To ty byłaś drugim pasażerem.

Czas stanął. Dosłownie. To było nie możliwe co opowiadała Agnes. Musiała wypić za dużo szampana skoro opowiadała takie rzeczy. Miałam pięć lat? To szaleństwo. Pamiętałabym cokolwiek z tego okresu. Nie raz słyszałam od Blair „gdy byłam mała...". Nawet osoba z taką pamięcią jak ona pamiętała cokolwiek.

- Ciociu, chyba powinnaś się położyć. Ja tu posprzątam, a ty...

- Pytałaś skąd znam Jacka i Luke. Luke nie żartował. To moi siostrzeńcy. To są twoi bracia.

Przeszedł mnie dreszcz. Moja mama nie miała męża. Widziałam jej akt zgonu i mój akt urodzenia. Ciocia po prostu za dużo wypiła, tłumaczyłam sobie. Jednak gdzieś w środku liczyłam na to, że to prawda. Zawsze byłam jedynaczką, teraz mogłabym mieć prawdziwe rodzeństwo. Na dodatek może oni by ją pamiętali. Ale to niestety nie mogła być prawda.

- Myślę, że ta noc nie jest najlepsza do opowiadania wymyślnych historii na dobranoc...

- Emma, proszę cię... - zaczął Luke, zanim dokończył przerwałam mu

- Co wy sobie myślicie opowiadając mi nie stworzone historie?! Ile wy myślicie, że ja mam lat?! Osiem?! Nie ma takiej opcji, żebym brała udział w jakimś wypadku, a już tym bardziej, żeby w chwili śmierci mojej mamy miała pięć lat! - zaczęłam coraz szybciej i głośniej mówić po chwili zdając sobie sprawę, że zaczynam oddychać jakbym przebiegła maraton – Moi rodzice zmarli w grudniu w tym samym roku w którym ja się urodziłam! Zginęli w wypadku samochodowym, bo wjechał w nich kierowca ciężarówki, który zaspał!

- Spokojnie, wdech i...

- Dokąd jechali?

Usłyszałam w tym samym momencie dwa głosy. Agnes i Jacksona, jej który próbował mnie uspokoić i jego, który spytał jakby był naprawdę ciekawy.

- Nie wiem, przecież byłam mała.

- No tak, ale w końcu znasz tę historie, prawda? Może wiesz jakiego koloru albo marki było auto?

- Nie...

- A na ile lat kierowca wspomnianej ciężarówki poszedł do więzienia?

- Skąd mogę wie... - nie dawał mi nawet dokończyć

- No, ale na pewno pamiętasz te oślepiające światła, prawdopodobnie padał wtedy śnieg...

- Jaki śnieg? Padał wtedy grad i było strasznie gorąco... - poczułam, że naprawdę robi mi się coraz cieplej

Zastanawiałam, się skąd znam te szczegóły. Agnes przecież zawsze zdawkowo wypowiadała się o tym dniu. Kto, gdzie, jak i z jakim skutkiem – to była jej cała opowieść, którą mi przedstawiała.

- To pewno przez klimatyzację w aucie. Ciężko kierować autem, gdy ledwo widać drogę. Przy takich warunkach, na dodatek nocą...

- Nocą? Wypadek, był w środku dnia...

- Zderzenie musiało być naprawdę bardzo mocne, że też nikt nic nie słyszał...

- To nie możliwe. Był wielki huk i pisk opon na pewno, ktoś to słyszał – poczułam łzy w oczach - Jakim sposobem nikt nic nie słyszał? Przecież doskonale pamiętam...

- Ty pamiętasz? Przecież podobno cię tam nie było.

- Ja...

Nie wiedziałam co powiedzieć. Poczułam tylko łzę spływającą mi po policzku i kolejne, które czekały w kolejce. Słyszałam w głowie ten huk, ten pisk hamowanych nieudolnie opon i krzyk. Każde jego kolejne słowo doprowadzało do tego, że czułam się jak gdyby mnie ktoś rozrywał na strzępy.

- Jechałaś tym samochodem. Tego dnia to ty byłaś w tym aucie. Jesteś jedyną osobą, która przeżyła ten wypadek.

- Po co wtedy jechałyście autem? - spytał nagle Luke

- Na lotnisko... - wydusiłam pomiędzy kolejnymi łzami – Po Jaxa i Lou

Pamiętaj, Emma. To nasz sekret, przypominałam sobie damski głos. Nikt nie mógł wiedzieć, że to moi bracia.

- Po moich braci – wyszeptałam ostatkiem sił łamiąc przysięgę, którą dawno temu złożyłam  

PreciousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz