18~ Udało się.

64 3 0
                                    

"Jedyną rzeczą, której musimy się bać, jest sam strach..."
•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

Puki załoga rozkładała rzeczy z łódki, ja z Kaspianem i rodzeństwem Pevensie ruszyliśmy szukać tropów.

I nie długo nam to zajęło, gdy już na niewielkim wzniesieniu ujrzeliśmy linę.
- Widocznie ktoś tu już był.- Zauważyłam.
- Lordowie?- Zapytał Edmund.
- Możliwe.- Kaspian rzucił w dół kamyka, poczym powiedział.- Trzeba sprawdzić co jest na dole...

Poczym wszyscy po kolei łapali za linę i kierowali się w głąb nieznanego.
Pierwszy poszedł Edmund, potem ja.

Tylko... Miałam mały problem. Od ostatniego razu nabawiłam się lęku wysokości, takiego, że gdy tylko byłam w połowie drogi i w końcu mogłam dojrzeć ziemię, zamarłam.
- Hope?- Odezwał się brunet z dołu.- Już niewiele Ci zostało.

Nie wiele? Niewiele!?

- N-nie... M-mog-gę.- Moje serce zaczęło bić szybciej, a ręce jak z waty coraz słabiej trzymały się liny.
- Co tam się dzieje!?- Zapytała Łusia, nawet bałam się na nią spojrzeć.
Zamknęłam oczy, starając się wziąć w garść, jednak nie potrafiłam.
- Hope, jestem tu. Nie bój się, złapie Cię. Słyszysz?
-Mmm.- Jedynie krótki mruk udało mi się z siebie wydobyć.- Edmund!- Po chwili krzyknęłam na całe gardło. Moje ręce puściły linę, a w tedy zaczęłam spadać w dół. Na Aslana. Tak bardzo się bałam, że chłopak mnie nie złapie... Chwila... Chyba tak się s-stało... ciemność obeszła moje oczy, a wszystkie możliwe dźwięki odeszły.
Nie czułam niczego...

Pov. Edmunda

- Hope, jestem tu. Nie bój się, złapie Cię. Słyszysz?- Zapytałem z nadzieją, że choć trochę się uspokoi.
- Mmm.- Widocznie mało to pomogło... Po chwili wykrzyczała moje imię, ale jakby jakaś siła odciągnęła mnie o niej. Widziałem jak spadała, ale coś odciągało mnie od niej. Pisk Łucji i przerażony głos Kaspiana przeszywały moją głowę, nie rozumiałem co się działo, nie wiedziałem.

- Hoope! Hope.- W końcu udało mi się ruszyć, wtedy podbiegłam do niej.

Leżała na ziemi, nie ruszała się. Nic nie mówiła. Schyliłem się do niej, by móc szturchać jej ramię... To nic nie dało.
- Edek, co się stało?- W między czasie zeszła do nas Łucja, a za nią Kaspian. Od razu zasłoniła buzię dłonią, by się nie rozpłakała.
- Czy ona...- Brunet nie był w stanie dokończyć.
- Nie. Nie, ona żyje. Ona musi. Musi, nie zdążyłem jeszcze jej zapytać. Nie!

(...)

Pov. Hope

-... Mam... Dzieję, że... Budzisz.- Usłyszałam jak za mgłą. Nie wiedziałam co się działo. Co się ze mną stało. Chciałam otworzyć oczy, by zrozumieć... Nie dałam rady.

Ale poczułam czyjąś dłoń na swojej. Trzęsła się. Ale byłam niemal pewna do kogo ona należała.
- Zaczekam na ciebie.- Po chwili jego głos stał się o wiele głośniejszy i wyraźniejszy...
Dałam radę w końcu ścisnąć jego dłoń, jednak nie trwało to długo.
-... H-hope? Hope, słyszysz mnie?- Ścisnelam go drugi raz. Poczułam jak Wzią mnie na ręce i położył na kolanach... Nie minęło wiele, zanim go zobaczyłam.
- E-edek.- Załkałam, poczym położyłam dłonie na jego policzkach. Najmocniej jak mogłam, choć nie było to mocno, wtuliłam się w niego roztrzęsiona.
- Tak bardzo Cię przepraszam.- Szepnął mi do ucha z pogardą do własnego siebie.
- Nigdy nie przepraszaj za coś, co nie stało się przez ciebie. Słyszysz?
-... N-nie złapałem Cię, mogłaś zginąć!
- Ale żyję.- Zaśmiałam się, poczym pocałowałam go w czubek nosa. Uśmiechną się delikatnie i powoli zaniósł na górę, gdzie byli pozostali.

Od razu zmrużyłam oczy przez słońce, które całkiem wyłoniło się zza chmur.
Była piękna pogoda, a wszystkich twarze były... uśmiechnięte. Wesołe.
- Co im się stało?- Zapytałam.
Chłopak na moje pytanie posadził mnie na jednej z beczek, a sam usiadł obok mnie.
- Nie było Cię z nami parę dni... nawet nie wiesz co się działo. Za nami leci smok, spójrz.- Wskazał palcem za siebie, gdzie na niebie unosiło się ogromne, czerwone zwierzę. Lekko się wzdrygnęłam.
- Na Aslana.
- nie bój się. To Eustachy.
- Eustachy!?
- Ta.. ale to nie wszystko. Dzisiaj nad ranem udało się nam dostrzec na niebie błękitna gwiazdę.- Na jego słowa spojrzałam z powrotem na niebo.
Po chwili znalazłam cel, którego szukaliśmy tak długo.
Uśmiechnęłam się do siebie.
- Udało się...

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

Cóż, nie było mnie, ale wróciłam.
A rozdziały będą pojawiać się co tydzień, jeśli nie będę miała żadnych przeszkód... Dziękuję za cierpliwość i do następnego!

,,Od przeszłości przez teraźniejszość do przyszłości"Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin