Epilog

62 4 0
                                    

”... Bo w życiu istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca... ”
•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

Mijały sekundy, godziny, dni i lata.
Z każdą chwilą zaczynałam pojmować, że niektórych rzeczy nie da się cofnąć... Lecz uczy to, że powinniśmy zająć się naszą przyszłością, zamiast pogrążać się w przeszłości, która nie może się powtórzyć... Nie w tym świecie. I choć jest możliwe wiele,to to "wiele" nie jest "wszystkim".
Teraz to wiem. Po trzydziestu latach życia w pojedynkę, zrozumiałam, że puki będę żyć na tym świecie, jego już nie zobaczę...
- Hope.- Do mojej sali treningowej wszedł Drinian. Wielki z niego starzec, aczkolwiek wciąż starał mi się pomagać.
Chwilowo odłożyłam swój miecz, mogąc nabrać głębszego oddechu.- Król Cię wzywa... i wydaje mi się, że ma dobre wieści.- Mruknął z uśmieszkiem.
- Dziękuję, już do niego idę.- Powiedziałam, poczym udałam się do sali głównej, gdzie czekał Kaspian.

- Przepraszam, że musiałeś tyle czekać, musiałam się przebrać.- Odezwałam się w stronę pięćdziesięcioletnimego władcy.
- Twoja strata.- Zaśmiał się, a wtedy niespodziewany głos odezwał się zza mnie.
- „Narnia będzie mnie jeszcze potrzebować.” Słowa samego Aslana.- Powiedział chłopięcy, a zarazem dorosły głos. Dobrze go znałam.
Odwróciłam się powoli w stronę nieznanego, a wtedy w moich oczach pojawiły się momentalnie łzy.
-... Eustachy?- Zapytałam niedowierzając. Chłopak zaśmiał się, poczym mocno go przytuliłam. Musiałam się upewnić, że to nie był sen. Po chwili zadałam kolejne pytanie.
-... Powiedz, sam tu trafiłeś?- Spytałam ze ślepą nadzieją.
- Wiem, że chodzi ci o Edmunda... zapomniałaś? Przecież ich czas dobiegł końca.- A wtedy wszystko się zawaliło.
Bardzo się cieszyłam z jego powrotu, a jak się okazało i też jego kompanki, lecz z tyłu głowy miałam cały czas nadzieję, że zaraz wejdzie tu Edmund i znów będzie jak dawniej.

Po chwili się ocknęłam... przecież to tylko moje wewnętrzne marzenie, teraz jednak trzeba złączyć się z teraźniejszością...
- Awięc co tym razem?- Spytałam.
- Zanim się tu zjawiliśmy, widziałam Aslana.- Przyznała dziewczyna.- Naszym zadaniem jest...





- Kas-spianie.- Jęknęłam, czując krew wylewająca się z moich ust.
Leżałam na polanie, kiedy wojna już dawno dobiegła końca. Wojna ostateczna, która wygraliśmy.
- Hope, proszę.- Błagał, będąc nade mną, za to nad nim stał Eustachy... już nie był tym samym chłopcem co kiedyś, a prawie mężczyzną. Może nie było tego widać gołym okiem, to ja umiałam to dostrzec.
-... J-jestem... tak bardzo zmęczona.
- Wiem Hope.- Powiedział przez łzy.- Lecz zanim... to wiedz, jak bardzo jestem Ci wdzięczny. Za te wszystkie lata, kiedy przy mnie byłaś.
-... Kaspianie.- Szepnełam. Czułam, że mój czas dobiegał końca, a wszystko wokół mnie zaczęło się rozmazywać.- To ty sam dokonałeś tego wszystkiego. Ja byłam tylko dodatkiem...
W końcu poczułam pustkę w moich płucach. Tak na prawdę przestałam czuć cokolwiek. Moja głowa opadła bezwładnie, kiedy ostatni raz spojrzałam na ten świat...

   Obudziłam się na plaży, przy wodzie, która lśniła od promieni słońca.
Podniosłam się ociężale na nogi, lecz bólu nie czułam. Wszystko było... inne.
- Hope.- Usłyszałam zza sobą niski, a zarazem taki kojący głos.
-... A-aslan?- Odwróciłam się za siebie, a tam stał... wielki lew.- Aslanie. Co się stało?
- Twój czas dobiegł końca najmilsza. Teraz potrzebuje Cię tu...
- Tak bardzo za tobą tęskniłam.- Po chwili wtuliłam się w jego grzywę.
- Wiem. Aczkolwiek ktoś również tęsknił za tobą, a nawet bardziej niż ty sama.- Odsunął się ode mnie, a wtedy moim oczom ukazał się on... Edmund.

Co wtedy czułam? Jakby wszystko wróciło do normy. Tak jak było dawniej. Poczułam, jakby pewna cząstka w moim sercu, która umarła razem z jego odejściem tamtego dnia, na nowo się odrodziła.
Potem za nim pojawiła się Łucja... poczym zjawiła się też Zuzanna i Piotr.
... a wtedy było już jak w raju...

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

,,Od przeszłości przez teraźniejszość do przyszłości"Where stories live. Discover now