Niepotrzebnie się w to wmieszałaś.

151 10 4
                                    


Obudziło nas pukanie i dzwonienie do drzwi. Burbon zerwał się na równe nogi i głośno szczekając pobiegł w stronę wejścia. Popatrzyłam na Adriana zaspanym wzrokiem i zarejestrowałam, że wstał, założył na siebie jedynie bieliznę i dresowe spodnie i pospiesznie zerknął na zegarek odkładając go ponownie na szafkę nocną.

- Pewnie kurier - powiedział całując mnie delikatnie w czoło - Idź jeszcze spać, jest dopiero 6 rano. 

- Kurier o tej porze?  - powiedziałam i sięgnęłam po telefon żeby upewnić się co do tak wczesnej godziny. Adrian ruszył do drzwi a ja przeciągnęłam się rozprostowując mięśnie. Przez przymknięte drzwi słyszałam jedynie rozmyte głosy. Po chwili mój facet mnie zawołał.

- Olga ubierz się i podejdź tu na moment. - Od razu usłyszałam w głosie Kozara, że coś jest nie tak. Zarzuciłam na plecy czarny szlafrok i związując go w pasie wyszłam z sypialni. W kuchni stał Adrian a z nim dwóch mężczyzn ubranych w mundury policyjne. Spojrzałam pytająco w oczy mojego mężczyzny. Adrian uśmiechnął się do mnie szeregiem śnieżnobiałych zębów i puścił mi oczko

- Muszę pojechać z panami - powiedział i kiwnął na policjantów, którzy od razu się ze mną przywitali. Odpowiedziałam im zdawkowo i podeszłam do Kozara lustrując go wzrokiem - Andrzejkowi nie spodobało się chyba nasze ostatnie spotkanie, muszę wyjaśnić kilka kwestii.

- Mówiłam ci, że on... że on... - głos mi się łamał -  nie da nam spokoju -wyszeptałam kiedy po plecach spłynęły mi zimne krople potu

- Ptaszyno - Adrian objął ręką moją twarz i pogładził policzek palcem - Nic się nie martw, wrócę na kolację - poczułam jego ciepłe wargi na czole

- No kończmy te czułości - wtrącił się policjant ewidentnie znudzony, na co cofnęłam się o krok od Adriana - Zbieramy się

- A mogę się chociaż ubrać ? - powiedział Adrian i sięgnął po koszulkę leżącą na oparciu kanapy i wciągnął ją przez głowę, po chwili nałożył również bluzę. Poszłam po czyste skarpetki i bez słowa mu je podałam, wpatrując się w policjanta który wyjął kajdanki. Na ten widok cała się spięłam

- Czy to będzie konieczne? - wydukałam patrząc jak policjant zakuwał go w kajdanki wykrzywiając mu ręce za plecami. 

- Głowa do góry - powiedział Kozar i jeszcze raz puścił mi oko - Daj znać Adamowi, ja zadzwonię do prawnika i wyciągnie mnie z tego bagna zanim wrócisz z pracy - Pokiwałam twierdząco dając mu znać, że zrozumiałam. Po chwili w domu nie było już nikogo poza mną i Burbonem, który równie rozbity i zdezorientowany wpatrywał się w drzwi, za którymi zniknął przed momentem Adrian.

Wyszłam na taras i odpaliłam papierosa, przymknęłam oczy i poczułam jak pod powiekami zbierają mi się łzy. To wszystko moja wina. Przecież wiedziałam. Wiedziałam że on nie da mi spokoju. Jeszcze ten cholerny SMS, który mi wysłał. Zaciągnęłam się po raz kolejny dymem i otarłam łzy. W dłoni cały czas miałam ściśnięty telefon, o czym przekonałam się dopiero w momencie w którym przypomniałam sobie o zadzwonieniu do Adama. Mężczyzna praktycznie zmaterializował się przed budynkiem i już po paru chwilach pakował do torby jakieś dokumenty z biura Kozara. 

- Co ty robisz? - powiedziałam wpatrując się w starszego faceta, który przeczesywał kawałek po kawałku biuro w tylnej części domu. 

- A co ci się wydaje? - powiedział ze złośliwością w głosie, której się nie spodziewałam - Chronię jego dupę - warknął gdy odpowiedziała mu cisza. 

- Przecież on nic złego nie zrobił i nie robi! - uniosłam się dalej niczego nie rozumiejąc. 

- Prawie zapierdolił tego twojego chłopaka na placu. Myślisz, że pan lekarz zostawi tak ten temat? Myślałaś o tym w ogóle, że patrząc na jego papiery jest na przegranej pozycji? - Mówił to jakby wszystko co się wydarzyło było moją winą.

Nazywam się Gajos / ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now