No nie mów, że jesteś taka głupia.

109 10 2
                                    

⭐️  Pamiętaj proszę o gwiazdce! Za każdą jestem bardzo wdzięczna ⭐️

Ten rozdział złamał mi serduszko jak go pisałam, jednak to i tak jeszcze nie koniec :)

______________________________________

Jego telefon cały czas milczał a ja powoli zaczynałam odchodzić od zmysłów. Notorycznie przekraczałam prędkość jadąc prosto do warsztatu. Kiedy stawałam na czerwonym świetle nerwowo stukałam palcami w kierownicę zerkając na wyświetlacz telefonu czy przypadkiem Adrian się nie odezwał. Nie wiem ile smsów już mu wysłałam i ile połączeń wykonałam, w trakcie jazdy zadzwoniłam też do chłopaków ale albo nie odbierali albo nie wiedzieli co z Kozarem. Wjeżdżając przez metalową bramę na plac kamień spadł mi z serca, równo obok siebie stało zaparkowane czerwone Porsche i terenowy Jeep. Stanęłam obok i zrywając się z siedzenia wyskoczyłam Adrian. Drzwi do garażu były szeroko otwarte więc wpadłam tam niczym tornado lustrując przestrzeń i mężczyzn w środku.

- Cześć! - usłyszałam głos Maksa a po chwili wyłonił się zza samochodu, w ślad za nim przywitała się reszta, uśmiechnęłam się do nich przelotnie i podeszłam do Maska.

-Jest Adrian?

- Nie widziałem go ale może siedzi w biurze, od kilku godzin nie wychylam się z warsztatu

- Jasne - machnęłam do niego i ruszyłam do drzwi, które oddzielały mnie od biura, jednak przez przeszklenie widziałam już, że najpewniej nie ma go w środku

- Co tak szalejesz? - Przywitał mnie Bartek rozparty na swoim fotelu

- Widziałeś dzisiaj Kozara? - powiedziałam siadając na przeciwko

- Tak, minęłaś się z nim właśnie - Patrzyłam na mężczyznę i powoli wypuściłam powietrze z płuc, ciesząc się że nie leży gdzieś martwy.

- Ja pierdole - sapnęłam i przeczesałam włosy palcami. Ponownie złapałam za telefon i wybrałam jego numer. Nie odebrał.

- Cały dzień się do mnie nie odzywa - powiedziałam po chwili ciszy nie mogąc wytrzymać już taksującego spojrzenia mężczyzny.

- Nie wariuj, nic mu nie jest. Musi pozałatwiać kilka tematów. - Uśmiechnął się do mnie przepraszająco i wiedziałam, że coś kręci - podobno nieźle wczoraj zabalowałyście - zmienił temat a ja zrezygnowana schowałam telefon w kieszeni czarnego kardiganu.

- Można tak powiedzieć - odparłam niezadowolona z faktu, że Zośka już się podzieliła tą informacją z Bartkiem

- Ale wiesz czy sprać wymioty z ubrań? -Dodał po chwili głośno się śmiejąc, a ja cisnęłam w niego karteczkami samoprzylepnymi, które miałam akurat pod ręką. Mężczyzna podniósł ręce w geście obronnym nie przestając się śmiać. - Żebyś widziała swoją minę - dodał a ja czułam jak powoli zaczyna mi pulsować żyłka na czole. W tym momencie do biura wszedł Adam i gdy tylko zobaczył uśmiechnął się sztucznie

- Kogo widzą moje oczy

- Hej Adam - powiedziałam grzecznie siląc się również na uśmiech - wiesz może gdzie pojechał Adrian? Nie mogę się z nim zdzwonić.

- Chyba do siebie - odpowiedział udając że się zastanawia i teatralnie drapiąc po brodzie.

- W takim razie lecę - wstałam i ruszyłam do wyjścia. Przed drzwiami zatrzymałam się i odwracając wskazałam palcem Bartka

- A za te śmieszki to się jeszcze policzymy.

Z samochodu po raz setny dzisiejszego dnia spróbowałam dodzwonić się do Kozara jednak nadal bezskutecznie. Stojąc w korku nasmarowałam mu elaborat o olewaniu mnie i szacunku ale oczywiście na niego również nie raczył zareagować. Po równych trzydziestu minutach stanęłam przed podjazdem Adriana, na którym zaparkowane było nieznane mi Audi. Wysiadłam i powoli ruszyłam w kierunku drzwi. Nacisnęłam klamkę i ku mojemu zdziwieniu drzwi nie były zamknięte na klucz co nie nie zdarzało się Kozarowi. Nawet gdy wchodził do środka i za minutę miał to wyjść z przyzwyczajenia przekręcał zamek.

Nazywam się Gajos / ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now