pokonani?

48 40 0
                                    

Baron stwierdził, że chyba czas już powoli żegnać się z życiem. Właśnie zabierał się do tego trudnego przedsięwzięcia, gdy jeden z jego prześladowców podskoczył jak oparzony, a z jego ust wydobył się trudny do opisania okrzyk.

Złoty Łańcuszek jako pierwszy zorientował się w sytuacji. Podczas gdy napastnicy skakali jak oparzeni [bo istotnie oparzonymi byli] baron wskoczył na hulajnogę i podjechał do furtki.

Była zamknięta, na szczęście ktoś, kogo zaniepokoiły krzyki oparzonych, otworzył drzwi wejściowe. Ujrzał barona, poznał go i szybko wybiegł, by otworzyć mu bramę.
- To ty, Tadeuszu - ucieszył się baron, ujrzawszy swojego żołnierza.
- Tak. W moim domu znajdziesz, dowódco jeszcze kilku innych znajomych.
Tadeusz powiedział prawdę. W jego salonie zdumiony Złoty Łańcuszek ujrzał piętnastu swoich żołnierzy.
- Postanowiliśmy - rzekł Tadeusz, widząc zaskoczone oblicze barona - że musimy coś zrobić. W końcu pilnowanie porządku w Musztardowni to nasza powinność. Nie wiedziałem, co dzieje się z tobą baronie, więc zwołałem tych, na których mogłem polegać. Mamy już wstępne plany.
Tadeusz właśnie przystępował do podzielenia się z baronem dotychczasowymi ustaleniami, gdy z zewnątrz dał się słyszeć dziwny łomot.
- Uwięzieni - rozległ się czyjś triumfalny okrzyk - dawaj jeszcze jedną deskę.
Żołnierze zaczęli przepychać się ku oknu, by zobaczyć co się dzieje. Po podwórzu uwijali się dwaj ludzie. Jeden właśnie przyniósł długą deskę. Wspólnie przybili ją do ramy okiennej w ten sposób, że tworzyła przekątną kwadratowego otworu. Powtórzyli tę operację, a efekt był taki, że okno zostało podzielone na cztery trójkąty.
Wtem w pokoju pojawił się zaniepokojony synek Tadeusza.

- Tato. Jacyś panowie przyczepili deskę do dwóch rogów okna. Co to znaczy? Dlaczego oni tak zrobili?
- Szybko. Do drzwi! - zawołał baron.
Ta decyzja nie była najmądrzejsza, ponieważ wszyscy podwładni Złotego Łańcuszka pobiegli za nim do przedpokoju. Wskutek tego to nieduże pomieszczenie stało się okrutnie zatłoczone. Dopiero po chwili baron dojrzał przez maleńkie okienko we drzwiach drewniane drągi, które uniemożliwiały wyważenie drzwi. Potem dostrzegł coś jeszcze. Był to jego wierny przyjaciel niecnie wykorzystany jako barykada.
- Ty przeciwko mnie, termosie? - jęknął Złoty Łańcuszek.

Tymczasem w zamku także stronnikom królowej nie powodziło się dobrze. Troje intruzów, uwięzionych przez hrabiego, wygramoliło się ze słoików. Następnie bez trudu wydostali się ze spiżarni, ponieważ Gibraltar nie zamknął drzwi na klucz. Zostawiając klejące ślady trio wspięło się na górę. Królowa właśnie skończyła rozmowę z Fedelą na temat trudnych relacji tej ostatniej z Antananarywą.
Europa zawołała do siebie Gibraltara i hrabiego, by porozmawiać z nimi o dalszych posunięciach względem rewolucjonistów oraz pozastanawiać się nad tym, co uda się zdziałać baronowi. Fedela nie chciała brać udziału w tej dyskusji. Wolała posiedzieć sobie w spokoju na dole. Była zmęczona rozmową z Europą. Antananarywa też się wymówiła i zaszyła się u siebie w pokoju.
Fedela siedziała przy kuchennym stole, gdy usłyszała lepkie kroki intruzów. Wyjrzała ostrożnie z kuchni. Niższa z sióstr odłączyła się od grupy i skręciła do kuchni. Fedela weszła za szafkę z garnkami. Musiała ostrzec królową, lecz aby to zrobić, nie może się zdradzić. Polka zapaliła światło i obrzuciła kuchnię badawczym spojrzeniem. Nie zauważywszy nic podejrzanego, opuściła pomieszczenie. Fedela słyszała jak lepkimi od dżemu stopami dotyka coraz wyższych stopni nieoficjalnych schodów. Szybko wyszła zza szafki i pobiegła w stronę schodów reprezentacyjnych. Była już na półpiętrze, gdy usłyszała krzyk Europy, a następnie zapowiedź hrabiego:
- Jesteśmy uwięzieni! Już nie ma dla nas ocalenia.
Fedela stanęła jak wryta. Byli pokonani, a ona dała się ubiec intruzom. Z wielką ostrożnością przebyła kilka ostatnich stopni. Tuląc się do ściany, zbliżała się do źródła hałasu. Hrabia cały czas obwieszczał rychłą śmierć, a Europa próbowała negocjować z napastnikami. Wreszcie Fedela dotarła do miejsca, skąd mogła widzieć wnętrze pokoju, w którym znajdowali się pokonani. Drzwi były otwarte na oścież, ale Europa wraz ze swymi dwoma poddanymi przykuta była do kaloryfera kajdankami oblepionymi dżemem!
Fedela zbliżyła się jeszcze bardziej, bo w polu widzenia nie było napastników. Chciała jakoś pomóc przyjaciołom. Wtem spostrzegła, a może bardziej wyczuła, czyjąś obecność. Kątem oka zauważyła jakąś postać, przemykającą się chyłkiem w stronę oficjalnych schodów. Niemal w tej samej chwili Gibraltar dostrzegł Fedelę.
- Szukają cię. Kryj się i to szybko! - rzekł nerwowym szeptem.
Równocześnie wskazał głową drugi koniec korytarza. Fedela pojęła, że tam są prześladowcy. Zresztą odgłosy prowadzonych przez nich poszukiwań dochodziły nawet do miejsca gdzie stała.
Dziewczyna zawróciła i zbiegła po schodach. Dopóki prześladowcy nie odkryją oficjalnego wejścia na górę, Fedela może jeszcze podjąć jakieś działania. Wiedziała jednak, że jej możliwości są ograniczone, a intruzi wkrótce natkną się na drugie schody. Przemierzając salon Fedela ujrzała Antananarywę czającą się za zasłoną.
- Widzę twój but - rzekła Fedela.
- I co z tego?
- To ty minęłaś mnie na piętrze?
- No raczej, że ja - odparła Antananarywa, wychodząc zza zasłony - teraz mi nie przeszkadzaj, bo muszę unieszkodliwić tych ludzi.
- To ja to zrobię - zaoponowała Fedela - trzeba przeszkodzić tym tutaj, żeby nie mogli dać znaku swoim towarzyszom, którzy kryją się gdzieś na dworze.
- Powodzenia - warknęła Antananarywa.
Wyglądało to tak, jakby miała swój, zupełnie inny plan na pokonanie przeciwników. Fedela obawiając się, że jej projekt zostanie zniweczony, zapytała:
- Co zamierzasz?
- Twój pomysł jest głupi. - Fedela nie wiedziała, co odpowiedzieć. Nie chciała wdawać się w kłótnię, bo przez to traci czas. Z drugiej strony nie mogła pozwolić, by ktoś obrażał ją i jej pomysły. Nim zdążyła podjąć decyzję, Antananarywa już zaczęła mówić o swojej koncepcji: - Musimy wywabić tamtych ludzi z kryjówki. Tak ich pokierować, by nie zaatakowali zamku. Tak ich przestraszyć, żeby nie chcieli nas zaatakować.
- Ale jak chcesz to zrobić?
- To moja rzecz. Jeśli chcesz, możesz przyłączyć się do mnie. Tylko masz się mnie słuchać.
- Nie będę się ciebie słuchać, ponieważ nie uważam twojego pomysłu za dobry. Lepiej będzie, jeśli to ty zaczniesz współpracować ze mną.
- W życiu - odparła Antananarywa.

Rewolta w MusztardowniWhere stories live. Discover now