XI

4 0 0
                                    

Ogrody Czyścca, Czyściec

Gdy Nimfa znikneła w pola widzenia Anioł Śmierci zaczą siać spustoszenie wokół siebie i płakać. Jego gniew i smutek wypełniły serce, a emocje wybuchły jak burza. Zamaszyste machnięcie śmiercionośną kosą wystarczyło, aby powalić największe krzewy, a kwiaty i trawa spłonęły do cna. Łzy spływały strumieniami po jego twarzy. Była to fala rozpaczy, wytryskająca z najgłębszych zakamarków jego istoty. Jego ból był tak intensywny, że musiał znaleźć destrukcyjny sposób na jego wyrażenie. Nie potrafił znaleźć innego sposobu na uwolnienie swojego cierpienia. Przez chwilę trwała rozchwianie umysłu i burzliwe emocje, aż wyczerpanie osiągnęło szczyt. Tanatos, zmęczony i otępiały, uświadomił sobie, że zniszczenie wokół nie naprawi jego bólu. Płacz ustąpił miejsca wyczerpaniu, a ciche westchnienie wydobyło się z jego ust. Kiedy Tanatos pogrążył się w rozpaczy, emanującą z głębi swojej istoty, Eblis, choć był oddzielony od niego fizycznie, wyczuł smutek Mors i rozppacz Tanatosa. Jego wrażliwość na emocje innych była nadzwyczajna, co pozwalało mu łapać odbijane od jego przyjaciół sygnały wibracji emocjonalnych, które rozchodziły się wokół niego.
- Tatatos! – Eblis pobiegł do niego - Co się stało, coś ty zrobił?
Tanatos spojrzał na niego, oczy miał jeszcze zalane łzami, a twarz wyrażająca ogromne cierpienie. Drżącą dłonią wyciągnął ją w stronę Eblisa, próbując opanować swoje emocje.
- Zjebałem, po prostu wrzystko zjebałem!
- Ale..o co chodzi?
- Powiedziałem jej co czuje...niszczyłem przyjaźń moją i Mors...
- Co? – Eblis spojrzał na niego zaskoczony.
Tanatos poczuł, jak w jego gardle zbiera się krew. Szybko zatknął sobie usta, próbując powstrzymać odruch wymiotny.
- Stary..ug, wytrzymaj chwile – rozejrzał się po pozostałościach Ogrodu i szybko przyniósł mu pustą konewkę. Tanatos wymiotował krwią.
- Gościu krwią? Serio? zdziwił się Eblis.
- To z nerwów – wychrypiał żniwiaż miedzy kolejnymi porcjami wymiocin.
-O, Panie Odonaj... westchnął Eblis

Po chwili obydowje siedzieli pod drzewem Yggrasil, które jako nieliczne przetrwało atak furii.
- Z góry, sorry za syf. – mrukną wkońcu Tanatos
- To nie przede mna się bedziesz z tego tłumaczyć – wzruszył tramionami płomiennooki - Ale na pocieszenie, powiem ci żebyś sie nie przejmował za bardzo. Każdemu się może zdarzyć.... Dzisiejszego dnia pokłuciłem się z Gabrielem i też wpałem w furie. Sczerze mówiąc przyszedłem się tutaj wyciszyć ale...
- Co z nim?
- A co ma być? Straciłem go...Dowiedziałem się czegoś...a tak naprawdę to Dybuki Abizu odkryły pewne dokumenty w gabiniecie Dazaia..od dawna wiedziałem że ten parszywy anioł posunąłby się do tego by tak manipulować Gabrielem. I nie myśl że nie próbowałem go ostrzec. Kiedyś była taka sytacja że...pokłuciliśmy się...i to Gabriel zdemolował swój gabinet z nerwów.
- Ten kretyn nie zdaje sobie sprawy, jakie ma szczęście że ma ciebie.
- Tak..ale nie wiem czy pozbieramy się po tej kłótni. Mam nadzieje że kiedyś go wyrwę spod wpływu Dazaia.
- Wrzystko się jakoś...ułoży. Gdyby Dazai zaczynał stwarzać zagorżenie, Abizu już by nas o tym poinformowała.
- Ta, masz racje, ale Gabriel to mój ukochany i..dalej się niepokoje.
- To normalne. Ja bałem się o Mors i dalej się o nią boje.
- Nie dziewie ci się, Nikczemnych dusz przybywa ostatnio przytłaczająco dużo.
- To przez Lucyfera. Poszerzył zakres wpływów i dokonał parę rytuałów umacniając swoją pozycje na Ziemi.
- A może on zrobił to ze zględu na dalszy plan...
- Jaki dalszy plan? Czy myślisz, że chciałby przejąć kontrolę nad Kresami Świata? Wszyscy wiedzą, jak oddane rodzinie królewskiej są Dybuki z Kresów. Gdyby dowiedział się, że Abizu jest księżniczką, już dawno by ją zabił. I nas wszystkich.
- A może on wie, tylko coś knuje...alebo czeka na odpowiedni moment.
- Nie wiem... –odwrócił wzrok
- Ale żeś ziemie zaryczał... – prychnął Eblis, starając się zmienić atmosferę na bardziej wesołą.
- Hah, złam mi Rubin to nie będe ryczał.
- ...Bo tutaj gdzie żyjemy... – podśpiewał cicho Eblis
- Nie ma słońca, Bóg o nas zapomniał – dokończył Tanatos.

Anhedonia - Akt IWhere stories live. Discover now