Rodzina Monet Vivica Rose

14 2 0
                                    

Czy czytałam chociaż jedną książkę z tej serii? Nie. Ale nic mi to nie przeszkadza by wymyślić sobie tam postać, w razie czego wiem, że mogę liczyć na to, że poprawicie moje błędy.
A więc zaczynamy
Vivica Rose przesiadywała w swoim pokoju zabaw licząc prezenty
- 10, 11, 12, 13, 14. Czternaście torebek z prezentami + 2000 dolarów. - jej głos jednak nie miał w sobie żadnej ekscytacji. Już więcej emocji wykazywał piękny krzak pomarańczowych róży w kącie pokoju. A to był krzak. Dla niej tyle prezentów, to był marny wynik, ale wiadomo było, że nie może liczyć na więcej, bo to nawet nie były jej urodziny, a jej młodszego brata Olivera. On w swoim pokoju dziennym liczył prezenty w towarzystwie wszystkich gości, którzy jeszcze zostali, a ona jedynie słyszała ich śmiechy
- Jak mam zwrócić ich uwagę? Masz jakiś pomysł. - zwróciła się do swojej papugi
- Celestia, śpisz? - próbowała obudzić zwierzątko, ale faktycznie spało. Imię Celestia zyskała od jednej z nimf leśnych, bo sama była papugą rasy nimfa.
- Dla ciebie też to musiał być ciężki dzień, co kochana? Wszyscy wokół hałasują. Śpij smacznie. -Vivica obmyślała więc sama plan gdy do pokoju wszedł jej brat
- Hej Vivi.
- Hej Oli. Już cię znudziły prezenty?
- Większość tak, ale jest jeden, który zdecydowanie mnie nie nudzi.
- I przyszedłeś tu specjalnie, żeby mi się nim pochwalić?
- Pewnie chcesz wiedzieć co to.
- Nie specjalnie. Mam swoje prezenty.
- Dostałem przy wszystkich słowo taty, że wezmę udział w bitwie mafii za miesiąc.
- No to życzę miłego prania.
- Jakiego prania? Czemu mam coś prać?
- Po pierwsze swoje gatki jak tylko je obsrasz, a po drugie tata ci tego nie powiedział, ale cała ta walka toczy się o ogromne pieniądze, które tamta rodzina mimo ostrzeżeń od nas ukradła z banku, który jako pierwsi sobie upatrzyliśmy. Te pieniądze są oznakowane, czyli ,,brudne" więc zanim będziemy je mogli gdziekolwiek wydać musimy je ,,wyprać" żeby nie budziły jakichkolwiek podejrzeń.
- Czyli będę musiał zdejmować z nich znaczki.
- Hijo de puta, vete a la mierda. - powiedziała tylko w odpowiedzi. Było to przekleństwo po Hiszpańsku, ale nikt z jej rodziny o tym nie wiedział. A już na pewno nie Oliver. Oczywiście nie chciał się do tego przyznać, więc po prostu wyszedł z pokoju znowu zostawiając Vivi samą. Nudziło jej się jednak, więc po chwili wymknęła się podjeść coś ze stołu. Wszyscy siedzieli albo na tarasie paląc i rozmawiając na tajemnicze tematy, albo razem z Oliverem w jego pokoju udając, że dalej interesują się jego prezentami. W salonie siedziała tylko ciocia Viviki rozmawiająca przez telefon. Była to niezwykle wytworna kobieta, idolka Vivi. Była ona jedyną kobietą zaangażowaną w mafijną działalność ich rodziny. Ponoć musiała się nieźle namęczyć by jej ojciec, dziadek dziewczyny złamał swoją podstawową zasadę i wtajemniczył ją we wszystko. Vivica marzyła by być w przyszłości jak ona, ale narazie miernie jej szło. Uczyła się wszystkiego co powinna wiedzieć gangsterka, ćwiczyła celność i nawet raz mimo zakazów ojca wkręciła się w jedną z akcji, która zakończyła się wielkim powodzeniem, tylko co z tego, skoro tata dalej nie dawał jej się wykazać. Po tamtej sytuacji jedynie kazał niani mieć dziewczynę na oku i od tamtej pory, a minęło już kilka miesięcy nie zamienił z nią nawet słowa. Dlatego Vivi była ogromnie ciekawa co jej ciotka zrobiła, że udało jej się z dziadkiem, który był jeszcze bardziej zafiksowany na tym punkcie niż jej tata. Nieśmiało rzuciła okiem na ciocię i pospiesznie wzięła ze stołu kawałek ciasta i kilka cukierków. Chciała już się oddalić, ale ciocia ją zatrzymała

- Słyszałam co zrobiłaś. - powiedziała lodowato oschłym głosem

- Tak .. cóż. - próbowała się wytłumaczyć

- Jak dowiedziałaś się wtedy o wszystkim?

- Zgrałam z laptopa oprogramowanie śledzące, którego tata używa... - zaczęła nieśmiało opowiadać

- Czyli włamałaś się na laptop ojca i ściągnęłaś to oprogramowanie zacierając ślady na tyle dobrze, że nikt się nie zorientował. Jestem pod wrażeniem, mów dalej. -

- Sprawdziłam jego ostatnie wyszukiwania w mapie google. Okazało się, że kilkukrotnie wyszukiwał ten sam sklep jubilerski.

- To jeszcze nic szczególnego nie musiało oznaczać.

- Tak, ale odkryłam, że prosił kogoś o zhackowanie widoku z kamery w pobliżu tego sklepu. Potem musiałam już tylko dowiedzieć się kiedy wszystko się odbędzie i być tam przed nimi.

- To było nieostrożne. Nie miałaś dostępu do kamer. Mogły cię zarejestrować i wtedy wszystko mogłoby się wydać.

- Wiedziałam, dlatego pojawiłam się tam dosłownie chwilę przed nimi.

- Rozsądnie. Byłby z ciebie materiał do nas. Na pewno lepszy niż twój brat.

- Miałam nadzieję, że po tym tata też tak uzna, ale niestety nie. Nie rozmawialiśmy od tamtej pory.

- Mężczyźni w tej rodzinie to beznadzieja. Jeszcze twój ojciec jako tako sobie radzi, ale jak patrzę na twojego brata i kuzynów to poważnie martwię się o przyszłość interesu. Myślę, że jeśli dobrze cię wyszkolę, to możesz stać się prawie tak dobra jak ja. Co ty na to?

- Pewnie!

- Czekaj, czekaj. Zaznaczam, że nie będę twoją niańką. Mamy w domu służbę, ale masz sama się sobą zajmować. Poza tym mieszkamy daleko, sama wiesz. Twój ojciec mimo wszystko musi się zgodzić, żebyś pojechała z nami.

- Jasne, nie ma sprawy. Tata na pewno da się przekonać.

- Nie byłabym tego taka pewna. A ja w twojej sprawie przemawiać nie będę, od razu zaznaczam.

- Okej, pójdę z nim pogadać. - gdy szła cały entuzjazm opadł. Nie wiedziała nawet jak zacząć. Nie rozmawiała przecież z tatą od ponad miesiąca. Poszła jednak na taras gdzie był w towarzystwie kilku wujków i odważnie poprosiła go na stronę

- O cokolwiek chodzi porozmawiamy o tym jutro.

- Nie, jutro będzie za późno. Ciocia już wyjedzie...

- Ciocia?

- Tak, bo ciocia Hestia chciała mnie zabrać ze sobą.

- Hestia? To dla niej nietypowe. A po co?

- Żebym odebrała dobrą edukację. - nagięła lekko prawdę Vivi

- W jakim sensie.

- Mogę się tam nauczyć tego co mnie interesuje pod okiem mistrzów.

- Nie zgadzam się na twój wyjazd. U nas również są bardzo dobre uniwersytety, a zarówno ciocia jak i dziadek nie znajdą dla ciebie czasu, będziesz robiła co chcesz.

- Jestem odpowiedzialna. Dam radę.

- Tak i świetnie mi to udowodniłaś. Nigdzie nie jedziesz, nie ma dyskusji. - Vivica mimo wszystko oczywiście miała zamiar pojechać. Z pomocą Olivera, któremu zapłaciła za to udało jej się przekonać ciocię, że otrzymała zgodę. Możliwe, że domyślała się fałszu, bo nie pytała więcej nikogo o nic, a wyjechać postanowiła gdy jeszcze było pełno gości. Tak właśnie Vivi wyjechała do rezydencji zamieszkiwanej przez ciotkę i dziadka i byłą szkolona w najpotrzebniejszych umiejętności by kiedyś również stać się członkinią ich rodziny mafijnej. Oczywiście musiała też pójść do szkoły. Wysłali ją do naprawdę porządnej, prywatnej szkoły i gdy tam przyjechała jednym z lambo, które wybrała jako ,,swoje'' od razu wzbudziła zainteresowanie. Jej rodzina była stosunkowo znana w okolicy, ale nikt nie mógł dowiedzieć się o nich niczego z pierwszej ręki, bo do tej pory nikt z jej rodziny nie uczęszczał tu do szkoły. Dowiedziała się też o dwa lata młodszej dziewczynie chodzącej do tej szkoły o imieniu Hailey i jej braciach. Po szkole krążył o nich najróżniejsze plotki i po połączeniu kilku kropek Vivica zrozumiała, że oni również muszą być okoliczną mafią. Postanowiła ich poznać. Dosiadła się do Hailey podczas lunchu i rozmawiała z nią, głównie na temat jej braci, których w końcu sama miała okazję poznać gdy rozstawała się z Hailey na parkingu przez szkołą. Jeden z nich, jak się potem okazało Shane zwrócił na nią uwagę, ale wiedząc z opowieści jak wiele dziewczyn zdarzało mu się podrywać nie traktowała tego poważnie. On też długo nie, ale po tym jak Vivica pomogła mu uratować Hailey chłopak kompletnie stracił dla niej głowę i bardzo się zmienił.

Moje autorskie historieDonde viven las historias. Descúbrelo ahora