Rozdział 4

22 2 5
                                    

Następnego rana wybrałam się z mamą do szpitala, by odwiedzić Sarę.
Ubrałam na siebie dresowe szare spodnie, również szarą bluzę oraz moje ulubione buty nike. Mama uszykowała mi przepyszne śniadanie składające się z sałatki z pomidorów, sałaty, rzodkiewki oraz cebulki oraz kanapki z serkiem śmietankowym.

-Smacznego skarbie! - powiedziała do mnie mama.
- Dziękuję mamo, najlepsze śniadanie jakie kiedykolwiek jadłam mi zrobiłaś!

Zjadłam ze smakiem śniadanie, niestety bez Sary u boku, i wybrałyśmy się spacerem do Sary.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

- Dzień dobry drogie panie- powiedział do nas uprzejmie lekarz.
- Dzień dobry. Coś już wiadomo o mojej córce?- zapytała mama.
- Tak, i nie są to za dobre wieści...- powiedział lekarz smutniejszym głosem.

Widziałam po mamie, że posmutniała, jeszcze nie wiedziałyśmy co ma nam lekarz do przekazania, ale chyba mama czuła już o co chodziło...

- Pańska córka ma bardzo silny organizm- przekazał lekarz

Dalej nie wiedziałyśmy o co dokładnie chodzi lekarzowi, ale było widać, że z uporem nie chciał nam tego powiedzieć.

- Ma raka IV stadium z przerzutami, ale jest szansa, że uda nam się zwolnić postępowanie go, a co za tym idzie to to, że córka będzie żyła dłużej.

Nie wiedziałyśmy co odpowiedzieć. Niby będzie żyła dłużej, ale jednak ma bardzo zaawansowanego raka do tego z przerzutami, czyli nie wróży to nic dobrego.

- A co byście musieli jej zrobić żeby żyła dłużej?- zapytałam zmartwiona.
- Właśnie jest tu jedno "ale" - powiedział lekarz. - Byśmy musieli wykonać operację usunięcia guza w mózgu który jak wskazuje aparatura ma rozmiar 4cm, oraz później musiałaby mieć chemioterapię, co nie daje gwarancji, że jej stan się poprawi.

Tak szczerze? Nie wiedziałyśmy co mu powiedzieć... ale słuchałyśmy dalej

- A o ile by jej to przedłużyło życie? - zapytała mama
- Zamiast 3 miesięcy życia, żyłaby 5 miesięcy.

5 miesięcy... Musiałyśmy podjąć decyzję. Mama doskonale wiedziała, że jakbyśmy podjęły się operowania Sary, oraz później chemioterapii osłabiłoby jej to bardzo organizm. Była nadzieja...

- Zgadzam się na operację mojej córki, a później chemioterapii. Jak ma to jej przedłużyć życie i w jakimś stopniu jej ulżyć to zróbmy to- powiedziała mama

Byłam w totalnym szoku decyzji mojej mamy. Chyba wiedziała, że nie ma gwarancji 100% na to, że to zadziała, prawda?
Weszłyśmy do sali Sary. Była podpięta pod aparaturę. Nie wyglądała za dobrze.

- Ciiisss córeczko, mama tu jest- powiedziała ściszonym głosem i głaskała po głowie Sarę.
- Sara... gdybyś wiedziała co teraz przechodzi mama, nigdy byś nie podejrzewała, że jest taka zmotywowana przykrymi wydarzeniami - powiedziałam to z nadzieją, że może mnie słyszy.

Mama się lekko uśmiechnęła i powiedziała na koniec:
- Mam nadzieję, że lekarze wiedzą co z tobą zrobić. Kochamy Cię Sara, pamiętaj córciu.

Gdy po czterech długich godzinach wyszłyśmy ze szpitala zauważyłam, że mama dziwnie się zachowuje.

- Wszystko okej mamo? - zapytałam.
- Nie wiem jakoś dziwnie się czuję - odpowiedziała.
- Może usiądziemy na pobliskiej ławce? - zapytałam zmartwiona.
- Dobry pomysł Emily - odpowiedziała słabym głosem

Usiadłyśmy na ławce. Chwilę tak posiedziałyśmy a gdy mama poczuła się trochę lepiej spokojnym krokiem ruszyłyśmy do domu.

Gdyby Świat Był Idealny....Where stories live. Discover now