Rozdział 8

141 13 1
                                    


Pov Harry

— Zaczynam się bać Louisa — powiedział Liam, który stał obok mnie i palił papierosa. — Naprawdę zaczynam się go bać.

Parsknąłem śmiechem. Naprawdę mnie to rozbawiło. Mieszkał ze mną pod jednym dachem przez taki długi czas. Też byłem mordercą, zabijałem i torturowałem ludzi. A on się bał Louisa? Może i był bardziej pokręcony na temat tortur, ale robił to samo, co ja.

— Harry robi to samo — dodał od siebie Shwan, jakby czytał mi w myślach. Uśmiechnąłem się. — No, może Louis jest większym świrem na ten temat, ale robią to samo. Mordują ludzi.

— Nie boję się tego, że morduje ludzi... Po prostu... Dobra, może trochę. Po prostu... Potrafi tak zmienić swoje nastawienie do ludzi. Pamiętacie, jak było na początku? Jaki był do nas, a potem do Zayna i Nialla? Boże, a co, jeśli nagle zmieni nastawienie do naszej trójki? Znowu będzie traktować nas jak wrogów i wsadzi to tej piwnicy? Nie wiem... Trochę mu nie ufam. Naprawdę nie wiem, co o tym myśleć. Martwię się o nasz los.

— Liam... — westchnąłem i oparłem się o ścianę domu. — Sam nie wiem, co przyniesie nam los. Co będzie za miesiąc, dwa czy rok. Jednak...

— Gdybym chciał wsadzić was do tej piwnicy i potraktować, jak naszych gości z dołu, zrobiłbym już to dawno.

Obróciłem głowę w stronę wejścia do domu i zobaczyłem Louisa, który stał z tacką w ręku. Były na niej trzy parujące kubki. Poczułem naprawdę bardzo kuszący zapach czekolady. Zrobił nam gorącą czekoladę.

— Dobrze wiedzieć, że nie darzycie mnie zaufaniem — dodał jeszcze.

Liam odsunął się od ściany i otworzył usta by coś powiedzieć, ale szatyn mu przerwał.

— Nie, nie musisz nic więcej mówić. Dziękuję wam za pomoc w schwytaniu tych zwyrodnialców. Teraz wróćmy do starego schematu. Nie wchodźcie mi w drogę.

Obrócił się i wszedł z powrotem do domu. Spojrzałem na Liama, który spuścił głowę w dół, tak jakby jego buty były najbardziej interesującą rzeczą na świecie. Miałem ochotę uderzać swoją głową o ścianę. Naprawdę. I byłbym gotowy to zrobić, gdyby nie fakt, że nie chciałem, aby Louis był smutny. Na pewno przyniosło mu to jakiś smutek. Może był zraniony słowami Liama.

— I co żeś zrobił?! — zapytał Shwan. — Czy ty nie widzisz, że Louis traktuje nas jak własnych przyjaciół?! Przyniósł nam pieprzoną gorącą czekoladę choć nie musiał!

Popatrzył jeszcze chwilę na szatyna i pokręcił głową. Potem wszedł do domu i zniknął nam z oczu.

— Naprawdę nie chciałem, aby to usłyszał — powiedział. — Ja po prostu podzieliłem się z wami swoimi obawami. Boję się tego, co przyniesie nam dalej los, tego co zrobi Louis po zakończeniu waszego zlecenia... Czy nas zabije? Czy pozwoli nam normalnie żyć?

— A czy on ci zabrania żyć?! — zapytałem, robiąc się coraz bardziej wściekły. — Możesz wyjść z tego domu, jechać gdziekolwiek ci się tylko chce. Jedynie co jest inne niż u nas, to jest to, że każdy ma tutaj swoje obowiązki. Nic więcej!

— Wiem, wiem! Ale co z tym, co wydarzy się po ostatnim zleceniu?

— Nie rozmawiałem z Louisem na ten temat. Chciałem z nim porozmawiać. A teraz to już nawet nie mam po co się odzywać! Dziękuję, Liam.

— Ale ja... Ja naprawdę...

— Wiem, że to są twoje obawy. Wszystko rozumiem, ale mogłeś z nami normalnie porozmawiać, że boisz się o to, co będzie dalej. Myślałem, że kwestię zaufania do Lou mamy już załatwioną.

Fire and corruption (larry) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz