Rozdział IX

62 6 2
                                    

Vera nałożyła na mnie tak spokojny i delikatny makijaż , że wyglądałam w nim naprawdę cudownie.

Patrzyła na siebie w lustrze z podziwem.
-Dobra jestem nie ?
Spojrzała na mnie z błyskiem w oku i uśmiechem na twarzy.
-No to co Jose ? Chłopak będzie żałował co traci ?
Jose wstał z mojego dywanu i schował telefon do kieszeni. Spojrzał na moje odbicie i zamarł z wrażenia .
-No piękna ! Chłopak nie będzie mógł spać po nocach!

Spojrzałam z uśmiechem na moje odbicie po czym wstałam, założyłam szpilki i okręciłam się w lusterku, aby ocenić czy nie wyglądam jak ostatnia, złamana emocjonalnie dziewczyna.
-Chodźcie, będziecie mnie dopingować.
Zebraliśmy się i wyszliśmy z domu wsiadając do mojego auta. Jose oczywiście został zepchnięty do tyłu przez Verę, nie powiem, że był z tego zadowolony.
-Ja nie wierzę, jestem jedynym facetem w towarzystwie i jeszcze mnie spychacie do tyłu.Powinienem siedzieć z przodu!
-Oj nie marudź, bo nigdzie nie pojedziesz.
-Nie mam 5 lat żebyś tak do mnie mówiła.
-To się tak nie zachowuj, bo zaraz cię Emily wysadzi na środku trasu i zobaczymy, prawda ?

Spojrzała na mnie błagalnie na co ja tylko zaprzeczyłam głową. Nie mogłam się skupić, bo ciągle myślałam nad tym co mu powiedzieć. Jak ując to odpowiednio w słowa .

-Widzisz, ona jest inna niż ty, nie zrobiłaby mi takiego świństwa!
-To ciesz się,że ja nie prowadzę, bo dawno byś już zasuwał na pieszo.
-Nie bądź taka mądra, bo nie będę ci pomagać z hiszpańskiego.
-Jak nie ty to pomoże mi Bianca, ona jest fajniejsza.
Nie wierze, że to zrobiła ale pokazała mu język.
-Wiecie co, oboje jesteście jak dzieci .
Zaczęłam się śmiać, co pozwoliło mi na troszkę się zrelaksować i odstresować .

* * * * * * * * * * * *

Nie minęło 10 minut a staliśmy już na parkingu pod Amazon Drink. Nie mogłam ruszyć się z samochodu.
Ciagle uderzyłam palcami o kierownicę denerwując się niezmiernie. Nie powiem, ale stresowałam się tak ostatnio zdając na prawo jazdy.
Nagle z zza zakrętu wyłoniła się sylwetka mojego ex. Nie mogę powiedzieć, że żałuję. Spędziłam z nim sporo czasu gdzie było cudownie, ale jednak czuje do niego obrzydzenie za to co zrobił. Nie zawsze ta druga połowa jest tak wierna jak obiecywała.
Ian podszedł do przezroczystych drzwi Amazon Drink, chwycił za klamkę i wszedł do pomieszczenia.
Był to moment w którym ja i moja tajna misja miała się zacząć. Wyszłam z samochodu z drżeniem kolan. Moje ręce zaczęły się pocić i trząść wiec zaciskałam je w pięści i puszczałam na przemian żeby się odstresować.
Czułam się tak jakbym stawiała pierwsze kroki. Ruch za ruchem, noga za nogą w przód ku przeznaczeniu. Za mną wiernie kroczyli moi przyjaciele dodając mi otuchy.
Siegłam po klamkę i w trójkę weszliśmy do pomieszczenia.
Ian siedział oparty o blat baru wraz ze swoją drużyną futbolową popijając piwo i oglądając mecz.
-Nie mogę.
Rzuciłam i zaczęłam się wycofywać.
-Oj nie, nie kochana. Trzeba to zakończyć.
Silne ręce José trzymały mnie opiekuńczo za ramię dodając wsparcia.
Spojrzałam im w oczy wysyłając im bezgłośnie dziękuję. Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam się z tym zmierzyć.

Odwróciłam się i ruszyłam w stronę baru.
-Oooo Ian, twoja lala idzie.
Nathan-kolega Iana pokazując piwem który trzymał w ręce spojrzał na mojego byłego.
-Nie jestem żadną lalą przygłupie.
Spojrzałam na niego a później przeniosłam wzrok na tego dupka.
Patrzył na mnie jak zamurowany.
Nie mógł chyba uwierzyć, że się tam znajduję.
-Hej kicia! Co Ty tutaj robisz?
-Żadna kicia. Chciałam Cię poinformować, że to jest koniec.

Moim słowom towarzyszyły głośne ,, Uuuuu" jego drużyny.
Nathan złapał się za głowę poczym walnął Iana w ramię.
Spojrzałam na niego. Patrzył tak jakby nie dosłyszał co powiedziałam. Odstawil piwo i wstał ze stołka.
-Jak to koniec? O co Ci chodzi ?
-Normalnie koniec. Nie słyszałeś?
-Ale co Ci strzeliło do głowy?

Założyłam ręce i spojrzałam na niego wymownie.
-Wiem o Jessice.
Nastąpiła kolejna fala ,, Uuuuu"
Nathan wstał i zaczął się śmiać
-Ale masz przejebane.
-Zamknij się Nathan.
-Dobra, sory stary.
Klepnął go jeszcze raz w ramię poczym znów usiadł na stołek i pijąc piwo przyglądał się nam jakbyśmy byli jakimś show.

Ian zrobił dwa kroki w moja stronę. Cofnęłam się . Nie chciałam być tak blisko niego. Nie mogłabym znieść jego dotyku.
-Co Ty pleciesz?
-Już nie udawaj, wiem wszystko. Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć?
-Nadal nie rozumiem o co ci chodzi.
-Przestań udawać! Wiem wszystko o Jessice, od jak dawna byłeś z nią za moimi plecami.
-Kobieto! NIE ROZUMIEM O CO CI CHODZI!!!
-Juz byś lepiej powiedział prawdę ty złamany gnojku.
Vera wyszła zza moich pleców i stanęła przed Ianem pyrkając go w klatkę piersiową palcem.
-Odpieprz się ode mnie świrusko. Pewnie ty jej nagadałaś tych głupot o mnie i Jess.
-Jess, to już lecicie skrótami do siebie?
Spojrzałam na niego z wyrzutem. 5 lat! Założyłam ręce i w końcu odwróciłam wzrok. Nie mogłam na niego patrzeć. 5 lat czekoladek, kwiatów i kłamania o tym jak bardzo mnie kocha. Romantyczne walentynki i nawet głupie trzymanie się za ręce sprawiło, że czułam do niego wstręt.
-Nienawidzę cie Ian, to koniec. Bądź sobie z tą twoja Jess.
Ian zacisnął zęby i spojrzał na mnie po raz ostatni.
Złapałam za rękę Verę i odwróciłam się do wyjścia pociągając za sobą José.
Już byłam przy wyjściu gdy ktoś wyszarpnął mi rękę. Nie był to nikt inny jak Ian.
-Nie mogę uwierzyć w to, że zaufałaś tej małej, zdzirowatej francy.
Vara juz miała mu przywalić, gdy nieoczekiwanie w stronę mojego ex wyleciała dobrze mi znana, przystroja w delikatną, złotą bransoletkę pięść.
Bolało jak diabli, nie wiem jak faceci mogą to lubić.
Ja byłam poszkodowana ale patrząc na mojego ,, przeciwnika" nie było lepiej. Z jego nosa krew ciekła strumieniami. Ian złapał się za swój prawdopodobnie złamany nos i zaczął przeklinać mnie na wszystkie możliwie znane mu określenia.
Na sali znów było słychać ,, Uuuuu" przekładane z ,, Ooooo"
Nie powiem, że nie byłam z tego niezadowolona. Wręcz przeciwnie, podobało mi się to, że w pewien sposób się na nim odegrałam. Nikt nie będzie obrażał mojej rodziny!
-Ciekawe czy twoja Jess będzie cię kochała za ten nosek.
Vera uśmiechnęła się chytrze i na dowodzenia wysłała mu jeszcze kopa prosto w jego środek zbawienia.
Jose patrzył na nas z dumą w oczach.
Podszedł do nas,objął nas w pasie i zapytał -To co aniołki, wychodzimy?

Emily ScottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz