1.

134 17 13
                                    

Siedziałem właśnie w mieszkaniu Jeff'a, mama znów pojechała z tatą za miasto, a ja zapomniałem kluczy. Tak mam 24 lata nadal mieszkam z rodzicami... na szczęście Jeff zawsze mnie przyjmuję z otwartymi rękami.
Jeff niedawno wrócił z nagrywek, rzucił się twarzą prosto w poduszkę

- a tobie co?- zapytałem i wziąłem sobie jego gumkę do włosów i zrobiłem sobie niskiego kucyka

-możesz mnie dobić bo jeszcze oddycham?.- powiedział załamany, usiadłem koło niego

- czy ty się zakochałeś? Zachowujesz się jak kilka lat temu - pogłaskałem jego plecy, przytulił mnie- czyli wpadłeś po uszy... Barcode będzie załamany jeśli się dowie, że lubisz kogoś...

- w tym problem, że to chodzi o niego.- aż mnie zamurowało, nie no dobra prawda jest taka, że się tego spodziewałem. Mój brat jest mi na tyle bliski, że czytam z niego jak z otwartej książki.
Może i Barcode jest młodszy, ale Jeff po poznaniu go stał się znów pełny życia, widzę, że częściej jest szczęśliwy, że ma więcej pomysłów i chęci do pracy.
Naszą chwilę przytulania i wsparcia przerwał dźwięk powiadomienia...o dziwo nie z jego telefonu, tylko z mojego. Wyjąłem telefon i otworzyłem wiadomość...po przeczytaniu jej telefon wypadł mi z ręki.

Zostałem zaproszony na bankiet ludzi związanych z branżą muzyczną w tym kraju...JA, A  NIE JEFF! Nie zostałem zaproszony jako jego osoba towarzysząca, albo za niego bo on odmówił. ZAPROSILI MNIE. Pokazałem to Jeff'owi

- widzisz to? Powinienem iść? Ja? Ja przecież jestem tylko dj'em... No dobra kilka tekstów napisałem, ale przecież bardzo znany to ja nie jestem - powiedziałem, a on mnie pstryknął w czoło. Zabiję go kiedyś.

- więcej wiary w siebie, jeśli cię zaprosili znaczy, że ktoś docenił twój talent. Oczywiście, że musisz iść. Kiedy to jest?- spojrzał na wiadomość jeszcze raz- za tydzień. Ja cie odwale na bóstwo, jako mój brat musisz wyglądać dobrze. - dobra na ubraniach on zna się lepiej oddam to w jego ręce...

Więc będę całkowicie szczery cały tydzień ekscytowałem się jak małe dziecko przez to, że idę. Czuję się w końcu doceniony... To nie tak, że zazdroszczę Jeff'owi sławy, bo nie chciałbym być aż tak popularny, naprawdę ciężko wtedy ukryć swoje życie prywatne, ale lubię być doceniamy za moją muzykę... Uwielbiam być w klubie, stać za dj'ejką i patrzeć na tłumy ludzi którzy bawią się na parkiecie jakby każdy z nich był głównym charakterem.

Siedziałem na fotelu przed szafą Jeff'a, nawet nie wiem kiedy on kupił tyle ubrań, większości nigdy u niego nawet nie widziałem. Na początku dawał mi za bardzo szałowe ubrania...nie widzi mi się świecenie prawie nagim ciałem zakrytym tylko cekinami... właśnie dla kogo on ma takie rzeczy? Nigdy go w czymś takim nie widziałem...

Dobra mniejsza o to, nagle wyjął dość szerokie czarne spodnie i marynarkę, rzucił mi też krótki top.
Ubrałem to i stanąłem przed lustrem

- okej to mi się podoba.- powiedziałem i stanął obok mnie

- jesteś wyższy, a nogawki i tak są dobre. Przydało się trzymać w szafie spodnie byłego 10 lat - powiedział śmiertelnie poważnie... Okej jest trochę odklejony jeśli chodzi o byłych, jego pierwszy chłopak prawie wmówił mu, że nie nadaje się do śpiewania. Drugi zdradzał go kurwa z własną kuzynką, oblech totalny. Jak na razie tylko Gameplay był okej, lubiłem go nawet, rozstali się kiedy razem zrozumieli, że przyjaźń wychodziła im lepiej niż związek.
Po prostu między nimi wypaliło się to coś...

Smutny fakt jest taki, że Wiem wiele o jego byłych, a sam nigdy nawet nikogo nie miałem. Dobra mam 24 lata, nigdy nie byłem w związku, ale to chyba jeszcze nie tak źle? Kiedyś się ktoś znajdzie... Mam nadzieję bo smutne życie z zabawkami powoli mnie nudzi ...

Jeff pomalował mnie jeszcze, nie dużo oczywiście ale zawsze coś, włosy też mi ułożył, ubrałem sobie kolczyki i inną biżuterię i pojechałem do hotelu w którym odbywa się bankiet... wynająłem sobie pokój bo wolę nie jechać w nocy znów do Jeff'a, znów dostanę opierdol...no dobra trochę jeżdżę jak w gta ale no co zrobisz? Nic nie zrobisz tak po prostu jest.

Wszedłem do środka i zobaczyłem naprawdę dużo osób...Nie wiedziałem za bardzo co mam robić i po co wgl jest ten bankiet, usiadłem przy jednym z małych stolików i kelner przyniósł mi kieliszek. No nie odmówie sobie wina, alkohol jest dobry na odwagę jak to powiedział jeden rodzic bezpańskich dzieci.
Nagle przede mną stanął Anioł w ludzkiej postaci... Sam pp.Krit.

- ty jesteś Jess prawda? Cieszę się, że przyjechałeś, byłem wiele razy w klubie w którym niedawno pracowałeś. Taki jeden pistolet mnie tam zabrał... I zachwyciłem się twoim zagraniem z ludźmi, mam nadzieję, że poznasz dziś wiele osób, twój talent jest świetny- uśmiechnął się... Ja chyba umieram. Podziękowałem mu za komplement, CZYLI TO ON MNIE ZAPROSIŁ...
Oczywiście piękne chwile nie trwają długo, jego chłopak zabrał go do innych by przywitał się też z innymi.

I naprawdę dość sporo osób rozmawiało ze mną, to głównie osoby zajmujące się powstawaniem piosenek. Oczywiście większość z nich to starzy ludzie, więc z każdym z nich musiałem oczywiście się napić.

- o Satur chciałem cię spotkać - usłyszałem głos za sobą...znam ten głos, odwróciłem się w jego stronę

- ale zapewne nie ten Satur którego chciałeś - powiedziałem patrząc na Mew Suppasti... W żółtej marynarce.

- prawdę mówiąc to dokładnie ten, którego chciałem - pozwolił sobie na to by dosiąść się do mojego stolika.- Jeff'a już znam, chciałem poznać cię- podał mi rękę - Mew

- wiem. Chyba każdy w tym kraju wie- powiedziałem łapiąc jego rękę, kurwa włosy mi przeszkadzają, poprawiłem je za ucho

- słyszałem, że zrezygnowałeś z grania w klubie- a no tak, nie wspomniałem. Jestem bezrobotny.

- chciałem się skupić na tworzeniu z kimś Muzyki, zapewne zatrudni mnie Jeff w swojej wytwórni - powiedziałem, a do nas podszedł kelner z kolejną tacą kieliszków, chciałem odmówić, ale Mew sięgnął po dwa. Jednego dał mi, no jak już mi dał to nie będę wybrzydzał.

- mam nadzieję, że nie będzie trzymał cię pod kluczem bo i ja chętnie wezmę cię pod swoje skrzydła - o skurwysyn czy ten dzień może być lepszy?

Rozmowa z Mew wydawała mi się naprawdę ciekawa, nie brakowało nam tematów nawet przez chwilę, mieliśmy coraz więcej wątków i coraz więcej pustych kieliszków, w pewnym momencie klerner miał dość chodzenie do naszego stolika i po prostu dał nam butelkę wina na stolik. Szczerze mówiąc nie wiem nawet kiedy ręka Mew wylądowała na moim udzie... W tym momencie wydawało mi się to kurewsko fajnym uczuciem kiedy zaciskał rękę na moim udzie i nadal kontynuował mówienie o muzyce z taką wielką pasją w oczach...

Nie wytrzymałem już napięcia, przybliżyłem się do jego ucha

- wynająłem sobie pokój, jeśli chcesz nadal mnie dotykać przenieśmy to tam- powiedziałem, a on wstał od stołu szybciej niż mogłem zareagować. Wstałem za nim i ruszyłem do pokoju, szedł za mną

Otworzyłem drzwi do pokoju odwróciłem się w jego stronę i...

Melodia dwóch sercWhere stories live. Discover now