Przekonać zespół

30 6 0
                                    

Yeosang wszedł z impetem do sali ćwiczeń. Miał nadzieję, że wchodząc zobaczy jak wszyscy z niecierpliwością będą ćwiczyć granie, albo będą pochłonięci szukaniem jakiś ogłoszeń. W zamian jednak grali sobie na telefonach. Yunho siedział na łóżku, a Woo, przy stoliku. Dodatkowo nigdzie nie było Sana, który powinnien już wrócić. Trochę go to wkurzyło. Miał nadzieję, że będą oni chociaż trochę ukrywać, że cokolwiek pożytecznego robią. A zamiast tego.. ah nawet nie chciało mu się o tym już myśleć.

Westchnął, kręcąc głową. Coraz częściej tracił do nich cierpliwość. Mogli chociaż udawać, że cokolwiek pożytecznego robią. Ale widocznie nawet to im się nie chciało. Czy był tym zaskoczony? W ogóle. Z czasem dało się do tego przyzwyczaić. Można nawet powiedzieć, że coraz częściej nie oczekiwał niczego innego od nich, wiedząc, że nie powinnien się nastawiać na fajerwerki. Za każdym razem tak robili, gdy jego albo Choia nie było. Chrząknął, chcąc zwrócić ich uwagę. Nic to nie dało. Ani jeden nie spojrzał na niego, jakby w ogóle tego nie usłyszeli. Ba, nie ruszyli się nawet o milimetr. Jakby byli w jakimś transie.

- Halo? Słyszycie mnie? - zawołał do nich.

Znów cisza. Zaczynało go to irytować. Gdy mówienie, wyzywanie ich też nie zadziałało podszedł do nich i każdemu po kolei zabrał urządzenia. Podszedł do szafki. Otworzył swoją i schował tam telefony, zamykając je na kluczyk, który schował sobie do kieszonki spodni.  Stanął przed nimi, by ci w końcu go łaskawie wysłuchali. Teraz nie mieli innej opcji.

- Ej co robisz? Nie widzisz, że właśnie mogłem wybrać rundę? - jęknął z pretensjami Yunho.

- No właśnie. Też byłem bliski do wygrania - dodał z wielkimi wyrzutami Wooyoung.

Yeosang przewrócił oczami, chcąc ich gołymi rękami udusić. Gdyby miał cokolwiek pod rękami to już dawno by tego użył.  Nie podobało mu się to, jaki stosunek do tego wszystkiego mieli. Przecież tutaj chodziło o to, by ich zespół mógł dalej istnieć. To było bardzo ważne, dzięki temu mogli sobie otworzyć drogę do sławy, do tego by być kimś więcej. A ci zachowywali się jakby już dawno się poddali. Jakby jakieś głupie gry były ważniejsze od przyszłości ZEETA. 

- Czemu niczego nie szukacie?! Z tego co mi się wydaje to mieliście zadanie do zrobienia - odparł podniesionym głosem. 

Założył ręce na piersi. Jego wyraz twarzy jasno dawał do zrozumienia, że był wkurzony. Dwójka winowajców spojrzała się na siebie, wiedząc, że tym razem może im tak łatwo się nie upiec. Rzadko zdarzało się, że lider wyglądał na takiego wkurzonego. Musieli jakoś go udobruchać. Tylko tym razem nie wiedzieli jak. 

- Hyung... - zaczął Wooyoung - Po co mieliśmy to robić, skoro i tak to nic nie da. Nic nie ma w tym tygodniu. Więc odpuść sobie i zrozum, że to koniec. Daj nam dalej grać, dzięki temu możemy zatopić nasze smutki. A po zatem chce wygrać darmowe jedzenie, bo Yunho hyung obiecał mi, że jak pierwszy wygram to stawia mi kurczaka 

- Woo ma rację. Pomijając wątek z jedzeniem. - wtrącił się Yunho, który założył nogę na nogę - Spójrz na to racjonalnie. Nie mamy szans by znaleźć cokolwiek, gdy niedawno co zaczął się rok szkolny. Nie jesteśmy żadnym kółkiem matematycznym czy innym gównem, które nawet w czasie wakacji mają jakieś olimpiady czy konkursy, gdzie mogą reprezentować szkołę. - spojrzał się na lidera  - Dyrektorka na pewno zrobiła to specjalnie, tylko po to by zamknąć klub. Przecież przeszkadzamy jej, a żeby było to zgodne z regulaminem szkoły musiała coś wymyśleć.

Yeosang pokręcił z niedowierzaniem głową. Czy jego przyjaciele naprawdę tak szybko musieli stracić wiarę? To było aż niedorzeczne. Nie mógł tego tak po prostu słuchać. Nie gdy złożył obietnice seniorom, osobom, które na zawsze będą dla niego inspiracją. Oni wszyscy obiecali to.

- Pamiętacie co nasi seniorzy mówili? - zaczął, uśmiechając się po chwili - ,,Nigdy przenigdy nie poddawaj się, aż ostatni płomyk nadziei nie zgaśnie. Walcz do końca o to, co jest ważne." Nie możecie tak po prostu siedzieć i czekać aż dyrektorka dopnie swego. Chłopaki obiecaliśmy seniorom, że właściwie zaopiekujemy się klubem. Nie możemy ich zawieźć.

Chłopak zawsze umiał w jakiś stopniu podnieść na duchu resztę. Miał gadane i idealnie wychodziło mu właściwe wykorzystanie tej umiejętności. Dlatego też był liderem. Wiedział jak dotrzeć do przyjaciół, których znał na wylot. A oni ufali mu bezgranicznie i szli za nim jak posłuszne stado. Co nie koniecznie było dobre. Ale przynajmniej jak przekraczali pewne zasady to obrywali wszyscy.

Can music be the way to love?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz