Spokojny dzień, czy początek kłopotów?

21 4 0
                                    

Członkowie ,,ZEETA" od dwóch dni ćwiczyli przez całe dnie. Nawet zostawali na nocowania w szkole, byle by w pełni się przygotować. Była to ich jedyna szansa by utrzymać klub i mieć możliwość wzięcia udziału w "Vwaves". Byli bardzo zdeterminowani by wygrać. Czuli w żyłach, że tym razem im się uda i nikt ich nie powstrzyma.

Yunho dość szybko sobie poradził ze stworzeniem piosenki, a bardziej przerobieniem już istniejącej. Nie musiało być to ich dzieło, więc tak naprawdę mieli więcej czasu na próby, a nie tracenie tego na stworzenie piosenki. San za to tylko trochę przerobił tekst. Może nie był specjalistą w tym i nie czuł się pewnie jako tekściarz, ale tylko on z nich umiał cokolwiek w tej materii. Dużym dla nich ułatwieniem był fakt, że na stronie wydarzenia była też rozpiska przykładowych piosenek, dzięki temu wiedzieli w jakim klimacie i jaka melodia by najbardziej pasowała. Jednym słowem mówiąc było mniej szukania i kombinowania. 

Największym jednak zaskoczeniem dla samego Yeosanga było to, że Seonghwa nie próbował im w tym przeszkodzić. Jakby czytając im w myślach, w ogóle nie wchodził im w drogę. Nawet przez chwilę myślał, że może faktycznie chce im pomóc. Ale szybko schodził na ziemię. To nie było możliwe. Chociaż... Przez ostatnie wydarzenie czuł się jakby sam unikał przewodniczącego.

Dodatkowo w ciągu tego czasu nikogo z samorządu szkolnego nie widział. Zawsze raz w tygodniu członkowie zaglądali do każdego klubu, by sprawdzić czy nikt nie łamie zasad szkoły. Nigdy tak naprawdę nie było wiadomo, kiedy któryś z nich wkroczy do sali. Zawsze robili to znienacka. Dzięki temu mogli natrafić na niepożądane rzeczy, typu picie. Idealna podstawa do zlikwidowania kółka pozalekcyjnego. Chodziło tutaj tylko o to, by tak wysoko postawiona szkoła nie zniszczyła swojej renomy i nie straciła swojej sławy. 

- Chłopaki zróbmy sobie w końcu przerwę - jęknął zmęczony Wooyoung.

- Masz rację - odparł San - Przyda nam się trochę odpoczynku. Nadal mamy sporo czasu do konkursu. A lepiej by nikt z nas nie nabawił się kontuzji. - dodał, odkładając gitarę na swoje miejsce.

Oczywiście Yeosang nie był tym usatysfakcjonowany. Ale on w przeciwieństwie do reszty mógłby godzinami śpiewać i nigdy nie miałby dość. Wolał więc dalej ćwiczyć. Reszta jednak przewidziała to. San i Yunho chwycili go za ręce prowadząc na kanapę, gdzie go usadowili. Trzymali go uniemożliwiając mu wstanie.

- No ejjj - wydął wargę, naburmuszony - Nie skończyłem jeszcze ćwiczyć swoich strun głosowych!

- Skończyłeś. Ćwiczymy od dwóch dni, przez całe dnie i noce. Stary uwierz, że każdy ma swój limit. A ty jesteś naszym jedynym wokalem. Jeśli przesadzisz i stracisz głos, będziemy w kropce. Więc koniec na dzisiaj. Jutro po zajęciach wrócimy do prób - powiedział poważnie San.

Yeosang jak to on nie był z tego zadowolony, ani tym bardziej przekonany. Wytłumaczenie, że tylko on jest wokalistą było słabe. Tak naprawdę to każdy z nich potrafił śpiewać. Tylko problem był taki, że nie wszyscy lubili się do tego przyznawać. Chociażby Yunho, on wolał bardziej iść w stronę tworzenia muzyki, a i w wolnym czasie chodził na lekcje tańca. Wooyoung był dość nieśmiały pod tym kątem. Uważał, że ma słaby głos i niestabilny, nawet jeśli było to kłamstwo. San natomiast... no i tutaj nastaje mały problem, gdyż nawet Yeosang nie zna powodu, czemu on nie chce śpiewać.

- Wiem jak możemy go bardziej przekonać do tego! - krzyknął Wooyoung.

Wyszedł za ściany, trzymając w dłoniach cztery opakowania śniadaniowe. Uśmiechnięty ułożył je na stoliku, przy kanapie. Z swojej torby wyjął cztery buteleczki z sokiem pomarańczowym. Usiadł na podłodze, naprzeciwko reszty.

- Co nasz ukochany Yeoś uwielbia ponad życie? - zamrugał oczkami, kładąc ręce na stoliku. Yunho z Sanem spojrzeli na siebie z uśmiechem. Było to bardziej jak oczywiste.

- KURCZAKA! - krzyknęli oboje w tym samym czasie.

Wszyscy wybuchli śmiechem, nawet sam wspomniany chłopak, który spalił delikatnego buraka. Przemilczał fakt, że ci zawsze musieli wykorzystywać każdą sytuację, by się z nim droczyć. Głównie przez to, że był od nich niższy, NAWET OD WOOYOUNGA, GDZIE TEN GÓWNIARZ BYŁ MŁODSZY!! Po zatem jak się pewnego, niedzielnego popołudnia okazało, przy grach siłowych, wychodził najsłabiej z nich.

- Walcie się - warknął do nich, uderzając ich lekko w tył głowy. - Woo, słonce - zwrócił się do niego, uśmiechając się niewinnie. - Masz dla mnie kurczaka?~~

- Tak - zaśmiał się cicho, machając mu przed oczami pudełeczkiem - Ale dostaniesz go, gdy obiecasz nam, że dzisiaj nam odpuścisz. Wtedy dostaniesz jedzonko~~

- Wiecie, że jesteście okropni? -spytał się ich. Widząc jak Wooyoung oddala od niego jedzenie, westchnął, chwytając go za dłonie - Dobra dobra, obiecuje. Tylko daj mi już to. Jestem strasznie głodny.

Woo zaśmiał się, ale puścił pudełeczko. Pozostałe podał innym, samemu biorąc ostatnie. Dla reszty przygotował to samo tylko z wołowiną. Lubił od czasu do czasu gotować i nie wychodziło mu to najgorzej. Może nie był specem, ale nikogo dotychczas nie zatruł. Także można uznać to za sukces.

Przez następną godzinne, tak jak Yeosang obiecał, nie ćwiczyli. W zamian skupili się na luźnych rozmowach czy graniu w gry. Długie siedzenie spowodowało, że rano jak wstali, ich oczy były strasznie podkrążone. By nie wyszło, że siedzieli w szkole, szybko się spakowali i ukradkiem wyszli ze szkoły.


Seonghwa jak co dzień przed rozpoczęciem lekcji udał się do pokoju samorządu. Była to jego rutyna, by sprawdzić czy wszystko jest na swoim miejscu po wieczornych naradach. Nie zawsze na nich uczestniczył. Dlatego też nie raz z rana na jego biurku był stos papierków, z chociażby propozycjami imprez, wycieczek czy integracyjnych zabaw. Albo też i skargi na poszczególne kółka. Oczywiście wszystko musiał przejrzeć. Wszelkie informacje, papiery, które mają dotrzeć na biurko dyrektorki, wolał on najpierw przejrzeć, by wiedzieć o co tym razem chodzi i móc jakoś przed tym zareagować.

Usiadł na krześle, cicho wzdychając. Propozycje różnych wydarzeń miał ułożone w prawym rogu, obok tego były prośby związane z zatwierdzeniem wzięcia udziału w na przykład olimpiadach, czy lokalnych akcjach, które poprzez pieczątkę mógł zatwierdzić, albo i nie. Na samym końcu były skargi czy wszelkie uwagi. Tym razem postanowił zająć się właśnie ostatnią kupką papierków, których na jego szczęście było najmniej.

- Ehh widzę, że jak zawsze ,,ZEETA" robi problemy. - westchnął głośno.

Prawie co dzień, ktoś mu się na nich skarży. Najczęściej w sprawie zagłuszania ciszy, albo jedzeniem, piciem, zamiast robienia czegoś pożytecznego co było by na korzyść szkoły. Oczywiście powinnien on coś z tym zrobić. Ale w zamian wolał tłumaczyć wszystkim, że póki nie ma jasnych i klarownych dowodów to nie ma zamiaru zgłaszać tego do rady nauczycieli czy dyrektorki. Uczniowie czują tak duży respekt do niego i zauroczenie nim, że sami nie robią nic więcej, niż wysyłanie do niego skarg. W takich momentach cieszy się, że jest w pewien sposób sławny w szkole. Pomaga to mu w pilnowaniu swoją ,,stokrotkę" i krycia mu pleców. Co nie zawsze jest takie proste.

- Widzę, że jak zawsze jesteś w stu procentowej gotowości, co? - do pomieszczenia wszedł Hongjoong.

- Ciebie też miło widzieć przyjacielu - przewrócił oczami - Mógłbyś sam chociaż raz przyjść wcześniej, a nie prawie równo z dzwonkiem. To, że mamy przywileje i nie musimy być na wszystkich lekcjach, nie oznacza, że masz mi nie pomagać, skoro jesteś moim zastępcą - powiedział z wyrzutami.

Hongjoong wzruszył ramionami. Odłożył swoją torbę na biurko, a bluzę powiesił na wieszaku. Podszedł do swojego przyjaciela, zabierając z jego biurka, stertę pierwszego stosu papierków, układając je na swoim stanowisku. Ale nie zamierzał na razie tym się zajmować. Usiadł na biurku, tak by być naprzeciwko przyjaciela i mieć idealny na niego podgląd. 

- Czy teraz szanowny panicz jest zadowolony? A może jeszcze wytrzeć paniczowi buciki? - ukłonił się, drażniąc się z nim.

- Aish, czasem naprawdę nie mam do ciebie sił - pokręcił głową, odkładając na bok kolejne kartki.

- Żarty żartami ale.. - założył nogę na nogę, układając na nich swoje dłonie. - Powiedz mi jak ty to zrobiłeś, że nikt nie robił inspekcji ,,ZEETA". Dobrze wiem, że wczoraj drugoklasiści z samorządu zaglądali do klubów. 

- Wiesz - uniósł swoje kąciki ust w zadowoleniu - Wystarczyło resztę powiadomić, że z samego rana byłem tam, zwróciłem im uwagę, napisałem skargę i bla bla bla.. wiesz o co mi chodzi - spojrzał się na niego, dla pewności, że chłopak rozumie. Dostał w zamian skinienie głową - . Ostrzegłem innych, że mają tam więcej nie zaglądać bo się domyślą, że mamy ich na celowniku. Wystarczyło by wszyscy mi uwierzyli. 

- Czego byś nie zrobił dla swojej stokroteczki - pomrugał oczami, mówiąc bardziej słodkim, trochę drażliwym głosem. Chcąc zrobić na złość przyjacielowi

Seo machnął tylko na niego dłonią, każąc mu się wziąć do roboty. Nie mogło się obyć bez wszelkich docinek. Był to nieodłączny element ich przyjaźni. Co dziwne jednak nie powodowały one u nich kłótni, które zdarzały się bardzo rzadko. Dlatego też pomiędzy pierwszakami często krążyły plotki o rzekomym związku dwójki przyjaciół. Powstawały naprawdę szalone teorie o ich relacji, takie jak chociażby to, że po kryjomu planują ucieczkę z domów by mieszkać razem. Seo i Hong nie reagowali za bardzo na to, dopóki mieli pewność, że nie dotrze to do nauczycieli.

Ich spokój został dość szybko zakłócony, przez huk otwierających się drzwi. W progu ich znalazła się zdyszany Jongho. Opierał się rękami o kolana, próbując złapać oddech i chociaż w małym stopniu unormować.  Dołączył do składu już w pierwszej klasie. Bardzo podziwiał Seonghwe i nie raz powtarzał mu, że jest jego autorytetem. Chciał być taki jak on i nie ukrywał tego, że zrobi wszystko by tak było. Co nie raz powodowało, że Seonghwa był w niekomfortowej sytuacji, w której musiał jakoś obronić ZEETA, a przy okazji zachować pozory przed Jongho. 

- Hyung.. - zaczął zdyszany.

- Spokojnie - wstał ze swojego miejsca Seonghwa.

Jongho dyszał. Był zgięty w pół, a jego lekko przydługa grzywka wpadała mu do oczy. Był trochę blady. Seonghwa zmartwił się stanem chłopaka. Miał już taki zwyczaj, że bardzo dbał o członków samorządu, większość traktując jak swoje młodsze rodzeństwo. Usadowił go na krześle, podając mu kubeczek z wodą. Chłopak uśmiechnął się w podziękowaniu. Trochę zajęło mu uspokojenie się. 

- Hyung, dyrektorka złapała mnie na korytarzu. Poprosiła bym natychmiast przekazał ci, że masz się pojawić u niej w gabinecie. Nie wiem o co chodzi, ale jest to bardzo pilne. Nie wyglądała na zadowoloną... - powiedział z przejęciem.

- Nie panikuj tak, bo zaraz nam tu zemdlejesz i tak jesteś cały blady. Pewnie, ktoś znów coś zrobił. Hong zajmij się wszystkim, gdy mnie nie będzie. - poprosił przyjaciela. - Jongho niedługo wrócę, więc nie masz się czego obawiać - uśmiechnął się, klepiąc go po ramieniu.

Idąc do matki, nie miał zielonego pojęcia o co może tym razem chodzić. Niby było spokojnie, a on żadnych takich większych skarg nie miał u siebie. Jedynie czego był pewny to, to, że będzie to jak zawsze dotyczyć jej znienawidzonego klubu muzycznego. Ale z drugiej strony nie zdążył przejrzeć wszystkich skarg. Teraz był dość napięty tydzień patrząc na to, że każde kółko pozalekcyjne starało się robić wszystko tylko by sie utrzymać. W ciągu tylko paru dni, z dziesięć osób przychodziło do niego tylko po pieczątkę, która była by potwierdzeniem zgody na nocowanie w szkole.

Otworzył drzwi. Złożył ręce i ukłonił się, mówiąc "dzień dobry". Mimo iż to jego matka, to nadal była w pracy, więc chłopak traktował ją jak dyrektorkę a nie rodzicielkę. Po zatem ich relacja nie była wcale taka bliska, jak wielu się wydawało. Dziwne dla niego było by to, gdyby mówił do niej nieformalnie. Niekomfortowo czuł się z samą tą myślą. Po tamtym wydarzeniu sprzed lat, nie było między nimi dobrze i oddalili się od siebie diametralnie. Chłopak nie raz miał wrażenie, że własna matka go o to wszystko oskarża, co wtedy się wydarzyło. Ale nie dziwił jej się, sam miał wyrzuty sumienia, a koszmary wracały jak zmora. Było to męczące. 

- Świetnie. Wszyscy są, więc możemy zacząć - powiedziała, poprawiając swoją marynarkę.  

Seonghwa rozejrzał się dookoła. Dopiero wtedy spostrzegł, że również ,,ZEETA" zostali wezwani. To nie wróżyło niczym dobrym i mogło prowadzić tylko do jednego. Znów chłopak będzie musiał jakoś udobruchać matkę i pomóc im, tak by żadna ze stron się nie zorientowała. Szczególnie, że ci byli bardzo spięci, co nie było częstym widokiem. Już obawiał się tego co miało zaraz nadejść. Tylko, że tym razem czuł, że będzie ciężej niż dotychczas. 

Can music be the way to love?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz