ROZDZIAŁ 4

199 20 3
                                    

CHUUYA

— Dazai, wstawaj - zacząłem go budzić.

— Jeszcze 5 minut - powiedział brunet obracając się na bok jednocześnie przykrywając kołdrą głowę.

— Masz już gotowe śniadanie - oznajmiłem.

— Nie jestem głodny - burknął tak, że ledwo go usłyszałem.

— Ale nie widziałem w ciągu ostatnich dni jak coś jesz- zrobiłem skrzywioną minę.

— Jadłem! - zaprotestował.

— A masz kogoś kto może to potwierdzić? - spytałem.

— ...

— No właśnie. Dlatego chcę, żebyś coś zjadł - powiedziałem.

— No dobra, już wstaje - powiedział. Jak zawsze zamienia wszystko w żart. Tylko jakby wiedział, że serio się o niego martwię..

***

Mori wezwał nas dzisiaj do siebie, ale, że Dazai jest taki leniwy to został w moim mieszkaniu i poszedłem do niego sam. Kilka minut później stałem już w dużym pokoju przed długim drewnianym stołem. Na jego końcu siedział szef Portowej Mafii.

— Oo, Chuuya widzę, że jesteś sam, gdzie Dazai? - zapytał.

— Jest za leniwy, żeby wstać - powiedziałem znudzony.

— Dobrze, więc porozmawiam na ten temat tylko z tobą. A więc, czy może ty wytłumaczysz mi co wy wczoraj zrobiliście? Podstawiać niewinnym ludziom pistolety do głów, zabijanie ich? Wiem, że to jest mafia ale no my też mamy jakieś zasady.

— Nie mieliśmy już pieniędzy - powiedziałem.

— Ale to nie tłumaczy takiego zachowania! Przecież mogliście chociaż przyjść do mnie po jakieś zadanie, a wy oczywiście działacie na własną rękę.

— Następnym razem od razu zgłosimy się do pana - powiedziałem, nadal pamiętając, że zgodziłem się na tamten durny pomysł bruneta.

— No ja mam nadzieje - oznajmił Mori.

***

Wszedłem do mojego mieszkania. Nie zastałem tam Dazaia. Lekko się na to zdziwiłem. Postanowiłem więc zdać raport z poprzedniej misji. Usiadłem już na obrotowym krześle i wziąłem do ręki długopis. W tym momencie, drzwi do domu się otworzyły, a stał w nich brunet.

— Gdzieś ty się podziewał? - zapytałem zdenerwowany.

— Ano byłem po coś - zawiesił głos. - Gdzieś. A teraz szybko, zamknij oczy.

Kiedy je zamknąłem, słyszałem jak podchodzi do fotela na którym aktualnie siedziałem. Poczułem, że zapina mi coś na szyi.

— Voilà, już możesz je otworzyć - oznajmił Dazai. Wziąłem do ręki telefon i włączyłem aparat. Wtedy moim oczom ukazał się czarny naszyjnik.

— Ej, nawet nawet ten naszyjnik - rzekłem.

— Co jak co, ale gust do biżuterii to ja mam.

— Już się tak nie przechwalaj - powiedziałem, po czym walnąłem go w głowę.

— To bolało Chuuya - odpowiedział z udawanym smutkiem. Tak naprawdę to sztukę aktorską miał wyćwiczoną do perfekcji. Czasem sam nie mogłem się zorientować, kiedy udaje, a kiedy nie. Nawet na pierwszy rzut oka nie było widać, że ten człowiek umiera. Bo umierał od środka.

「 Partners in crime 」15! SoukokuWhere stories live. Discover now