Zapoznanie

171 11 15
                                    

Wasyl zawsze uważał się za opanowaną osobę.

Musiał jednak przyznać, że wieść o nadciągających Niemcach go zdenerwowała. Nie, żeby się tego nie spodziewał. Spodziewał się. Po prostu nie był na to gotowy.

Zbyt wiele się działo w jego życiu. Po aresztowaniu Symona u banderowców zapanował chaos. Nikt nie myślał o wojnie.

A wtedy wybuchła.

Od rana przez wieś przewinęło się już kilkadziesiąt motocykli, samochód pancernych i niemieckich żołnierzy, a za nimi gestapowcy. Ci ostatni zdawali się zostawać na dłużej. Po chwilowym obeznaniu i krzątaniu się, uprzejmie zagnali mieszkańców pod radę wiejską, gdzie właśnie się znajdowali.

Dwóch z gestapowców stało na najwyższym stopniu schodów, patrząc na gawiedź z góry - zarówno fizycznie, jak i mentalnie - a reszta otoczyła budynek, robiąc za jakąś amatorską obstawę.

Mieli utrzymać w tej i pobliskich wsiach stabilność nowego systemu politycznego.

Gunter, robiąc krok do przodu, odchrząknął, zwracając na siebie uwagę, i wykrzyknął w końcu łamanym rosyjskim: - Wy dolżni wybirajt starosta!

Żądanie powtórzył kilka razy, ale nie było odpowiedzi. Gdy pokrywał się coraz większym zrezygnowaniem, ktoś z tłumu wykrzyknął ,,Ukrainische!".

Wyraźnie zmieszani Gestapowcy zaczęli wymieniać się spojrzeniami. Jeden z nich, Hans konkretnie, uderzył się w czoło, inny z kolei pospiesznie wygramolił się z samochodu, i dołączył do zbiorowiska.

- Musicie wybrać starostę - poinformował, wypinając klatkę piersiową. - Teraz - dodał, nie widząc oczekiwanego zapału na twarzach gawiedzi.

Ta z kolei zaczęła coś szeptać, szum tworząc niemiłosierny. Wasyl się ożywił. To była ich szansa, gdyby dali kogoś ze swoich ludzi, może, może mogliby....

Najwidoczniej nie tylko on o tym pomyślał. Uśmieszek satysfakcji pojawił się na jego twarzy, gdy z tłumu wypchnięta została znana mu sylwetka.

- Anatolij Pietrow - kandydat przedstawił się pospiesznie, i ściągnął kapelusz. Z tego co Wasia pamiętał, mężczyzna czasem pojawiał się wraz z jego bratem na ounowskich spotkaniach. - To zaszczyt gościć was w naszej wsi - dodał prostym niemieckim, na co stojący przed nim gestapowcy prawie odetchnęli z ulgą.

Hans odchrząknął w pięść, i spojrzał na niego z uniesioną brwią, jakby czegoś wyczekując. 

- Chcemy powitać zwycięską armię niemiecką, z wielką radością i wdzięcznością... - gdy Pietrow mówił, zza jego pleców wyłoniła się dziewczynka w wołyńskim stroju ludowym. Ściskała w rączkach tacę z chlebem i innym poczęstunkiem.

Rozpromieniony Gunter wyciągnął rękę, ale równie szybko ją cofnął, gdy została odtrącona przez Hansa.

- ...i liczymy na owocną współpracę naszych narodów - Ukrainiec zakończył swoje gorące przemówienie.

- My także - odrzekł Hans, poprawiając kołnierz i autorytarnie ucinając rozmowę. Kiedy inny z Niemców zaprowadził Pietrowa do środka, skierował uwagę na tłum.

- Armia niemiecka przegoniła komunistów. Zagrożenie z ich strony minęło. Rzesza Niemiecka nie oczekuje wiele w zamian. Teraz jesteście jej częścią. Chcemy waszej szczerej lojalności. Wypełniając swoje zobowiązania, unikniecie nieprzyjemności - stojący obok Niemiec pospiesznie zaczął tłumaczyć jego wywód na podludzką mowę.

Mieszkańcy patrzyli tępo w jego stronę.

- Niech żyje Fuhrer! - zakończył Hans, unosząc spiczasty podbródek. W między czasie za jego plecami gestapowcom udało się ściągnąć powieszoną na wychyleniu budynku flagę Związku Radzieckiego, i zamienić ją na tę własną. Jakiś mężczyzna próbował podać im drugą, czerwono-czarną, ale Niemcy zdawali się nie rozumieć, o co mu chodzi.

KołomyjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz