6.

94 8 22
                                    

[tw/cw: rozdział publikowany bez większej korekty]

Julek krzątał się po wynajętej na tak ważne jak pisarski debiut jego przyjaciela - Cypriana Kamila Norwida - wydarzenie sali. Z uśmiechem na ustach wprowadzał wymagane według niego poprawki przy zastawie, jak przełożenie naczyń, dolanie wody do kwiatków, stojących na stołach w fantazyjnie ozdobionych wazonach i inne drobne zmiany.

W tym samym czasie Zygmunt Krasiński, jeden z trójki najbardziej znanych pisarzy w kraju, wraz ze swoją dziewczyną Elizą zajmowali się wystrojem, który musiał być wyjątkowo kolorowy i 'szalony', gdyż według filozofii narzuconej na to przyjęcie przez Słowackiego, "Cyprian może się smucić przez wszystkie dni tego tygodnia, ale na pewno nie na własnej imprezie z okazji debiutu!".

Tak naprawdę nikt z obecnych tam pomocników nie wiedział, kiedy najważniejszy tego dnia Norwid ma się pojawić. Za zadanie go sprowadzić w nienaruszonym stanie miał Adam, którego drugą funkcją w planie Juliusza było wysłanie wiadomości ostrzegawczej, informując w ten sposób wszystkich, że mają kończyć przygotowania.

Juliusz odświeżył swoje wiadomości i zmarszczył brwi. Adam wyjechał już dwadzieścia minut temu, więc teoretycznie mógłby już dać znać, czy Cyprian wysiadł z pociągu albo czy chociaż jest na dworcu.

Nagle usłyszał pisk cudzych butów na korytarzu i trzask zatrzaśniętych drzwi. Wymienił szybko przerażone spojrzenia z Zygmuntem przytrzymującym stojącą na drabinie sparaliżowaną Elizę, która akurat wieszała serpentyny.

Jego tętno opadło dopiero gdy do środka głowę wetknął niepewnie Fryderyk Chopin ze stojącym obok Ferencem Lisztem.
Juliusz złapał się za klatkę piersiową i odetchnął z wielką ulgą, a para powróciła do kończenia dekorowania.

— Jezu, przestraszyliście nas - westchnął Julek i posłał im ciepły uśmiech, który mężczyźni od razu odwzajemnili. Uścisnęli sobie ręce i Fryderyk skrzyżował ramiona na klatce piersiowej z uznaniem.

— No no, postaraliście się. Cyprian pewnie jest przeszczęśliwy posiadając takich przyjaciół - przyznał Fryderyk.

Juliusz wzruszył ramionami i wydął wargi. Pokazał muzykom, gdzie mogą zostawić swoje płaszcze i prezenty, które zapakowali niezwykle starannie, i odszedł by sprawdzić, czy tort został wyłożony, zgodnie z jego prośbą.

Fryderyk w tym samym czasie opowiedział trochę Ferencowi o jego przyjaciołach (i wrogu), przedstawił ich sobie nawzajem i mówiąc w ogółach, narzucił sobie i Frankowi domową atmosferę wśród najbliższych.

Oczekiwanie na Cypriana i Adama wypełnione było zatem śmiechem, uśmiechami, i budowaniem więzi.

— Hej, Fryderyk! - zagadnął go nagle Zygmunt, podchodząc do niego od tyłu i kładąc mu rękę na ramieniu. — Jak się czujesz na myśl, że będziesz z Adamem w jednej sali?

Fryderyk obrzucił go zdziwionym spojrzeniem. Ciężko było mu wyczuć, czy pytanie miało mieć wydźwięk prowokacyjny, czy może było zadane z czystej, nie noszącej za sobą złych zamiarów ciekawości.

Nim zdążył podać mu odpowiedź, Julek odwrócił uwagę wszystkich od pytania, którego dotyczyła swoim okrzykiem.

— Adam nareszcie napisał! - poinformował wszystkich, odczytując wiadomość SMS. Natychmiast pognał gdzieś na drugi koniec sali, rozkładając pozostałe w torbach jedzenie i mniejsze rzeczy. — Będą za jakieś dwadzieścia do trzydziestu minut, więc musimy sprężać!

Pstryknął ponaglająco palcami, a Zygmunt i Eliza poszli w jego ślady, podczas gdy Fryderyk i Liszt wymienili skonsternowane spojrzenia, próbując wymyślić, co ze sobą zrobić.

♪ DO RE MIckiewicz ♪ || Polski Romantyzm Modern AU ✓Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu