ᴄʜᴀᴘᴛᴇʀ 8

66 5 16
                                    

Zebranie zaczęło się już jakiś czas temu i San wiedział, że jest przegrany już na samym jego starcie. Słuchał innych nauczycieli i profesorów, starając się nie pokazać swojego zirytowania.

- Podsumowując - odezwał się dyrektor po chwili ciszy. Sam jego głos wprawiał Choi'a o ciarki. Siedział obok swojego przyjaciela, który co jakiś czas dyskretnie klepał jego kolano, mając dodać mu tym otuchy. - Równo za tydzień, w niedzielę o tej samej godzinie co dziś widzę was wszystkich, nie licząc Pana Choi'a. Zdobyliśmy nagranie z głównej kamery z trzeciego piętra, które pomoże nam w całej sprawie. Będziecie pojedynczo wchodzić do sali, w której przygotowany będzie laptop z nagraniem, będę was tam wpuszczał i będziecie oglądać indywidualnie. Dostaniecie również ankiety, w których anonimowo napiszecie co sądzicie o całej sprawie i Panie Choi'u. Minso, chciałabyś coś dodać?

- Ah tak, jasne, dziękuję Panie dyrektorze - odezwała się wicedyrektor, z drobnym uśmiechem na twarzy. - Panie Choi, w poniedziałek proszę również nie zjawiać się na uniwersytecie. Przyjdę do Pana i wtedy dowie się Pan, czy będzie mógł zostać na uniwersytecie.

- Dobrze, zrozumiałem - odparł, z trudem przełykając ślinę. Naprawdę mógł stracić tę pracę, a chciał tego z całego serca uniknąć.

- Przez cały tydzień, od jutra do piątku normalnie Pan pracuje. Postaram się również porozmawiać ze studentami na temat tego, jak się do Pana odzywają, ale nie mogę Pana bronić, wie Pan o tym - San pokiwał głową. Nigdy nie był jeszcze tak zażenowany. Przed wszystkimi nauczycielami i profesorami musiał udawać, że faktycznie zawinił, choć tego nie zrobił.

- No dobrze. Więc na tym kończymy. Do zobaczenia jutro - normalnie dyrektor ich placówki był wesoły i zawsze na koniec zebrań czy zwykłych spotkań się uśmiechał. Teraz jednak nie było mu do śmiechu, sprawa była zbyt poważna.

Wszyscy zaczęli wychodzić z sali, szepcząc między sobą zapewne komentarze na temat Sana. Zawsze miał z nimi dobre kontakty i nie miewali konfliktów, dlatego wszyscy byli nim zawiedzeni. Nikt nie mógł uwierzyć w to, co zrobił. A raczej nie zrobił, oni po prostu żyli w kapsule pełnej kłamstw i wierzyli pierwszej osobie, która się spowiadała. Dla Sana było to aż śmieszne, jak mogli na słowo uwierzyć studentowi, nie mając żadnych dowodów, że to Choi był tym złym. Czuł się żałośnie będąc w środku całego tego zamieszania, będąc posądzonym o nieswoją winę. Jeszcze niedawno starsze i etatowo i wiekiem nauczycielki uśmiechały się w jego stronę, ciesząc się, że mogły zobaczyć młodą osobę wykształconą tak dobrze, by mógł uczyć, a starsi profesorzy czuli dumę, patrząc na mężczyznę, który również wybrał naukę ponad wszystko inne. Było tyle zawodów na świecie przecież.

Wyszedł z budynku, od razu udając się do swojego auta. Poczuł dłoń na swoim ramieniu, a po chwili został obrócony i spojrzał na twarz swojego przyjaciela.

- San, ja wiem, że ci wstyd, ale nie unikaj mnie.

- Nie jest mi wstyd. Zadowolony? Nie jest mi wstyd, bo nic nie zrobiłem.

- Sa-

- Dziubki no, dajcie spokój - zawitała do nich Minso, czyli wicedyrektorka, która również była ich przyjaciółką i często spotykali się we trójkę. - Weekend jest, idziemy gdzieś?

- Nie, nie, ja idę odpocząć. Wracam do domu i cały dzień leżę z Byeol, będę wstawać tylko do toalety albo dać jej jeść. Idealny plan. Mam już na jutro wszystko zrobione, więc czas się odstresować - powiedział dumnie Choi, opierając się o swoje auto.

- Nie idziesz do słoneczka? - zapytał zaciekawiony Hongjoong, wybuchając śmiechem, kiedy ujrzał minę przyjaciela.

- To nie jest słoneczko! Wooyoung to wcielone zło!

Guardian | WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz