Rozdział 14

844 73 2
                                    

~ Jacob ~

Minęły dwa tygodnie od tej napaści na mnie. Rana już mi się wygoiła i dzisiaj zdjęto mi szwy. W końcu może rodzice wrócą do siebie. Kocham ich, ale matka już zaczyna mnie denerwować swoją nadopiekuńczością. Przez ten czas Pearl odezwała się do mnie może jeszcze ze dwa razy. Ja oczywiście idiota dzień w dzień próbuję się z nią skontaktować. Jeżeli to jej taktyka żebym nie mógł o niej zapomnieć to idealnie udaje jej się to robić.

Myślę o niej cały czas. Pragnę jej ciała jakby była narkotykiem, od którego się uzależniłem.

- Jesteś pewny, że sobie dasz radę? - Zapytała się mnie moja matka.

- Mamo ja mam 35 lat. Nie jestem małym chłopcem. Już wystarczająco dużo pomogliście mi w ostatnich dniach.

- Nieważne, ile masz lat Jake. Dla mnie jesteś moim dzieckiem, o które się martwię. Proszę przemyśl to co mówiłam. Zrezygnuj z tej pracy. Ona jest niebezpieczna.

No tak przez całe dwa tygodnie pobytu tutaj suszyła mi głowę, że powinienem zrezygnować z pracy. Nie mogę przecież całe życie się narażać i w końcu powinienem założyć rodzinę. Może powinienem, ale kobieta, która zawładnęła moim sercem unika mnie w ostatnich dniach...

- Pomyślę o tym. - Pocałowałem ją w czoło. - Teraz powinniśmy już się zbierać. Odwiozę was na lotnisko.

- Dziękujemy synu. Chodźmy Helen.

Ojciec złapał matkę za rękę i pociągnął ją w stronę wyjścia z mieszkania. Wziąłem ich torbę i wyszedłem z mieszkania za nimi.

Wracając z lotniska postanowiłem, że pojadę jednak do Pearl. Dzisiaj mamy sobotę, więc liczę, że o tej porze to ona jest w mieszkaniu, a nie wyszła do kasyna.

Podjechałem pod jej apartamentowiec. Wszedłem do budynku i na dole zastałem tego samego portiera, co za pierwszym razem, gdy tutaj byłem.

- Dzień dobry panu. Przyszedłem do Pearl O'Connor.

- Dzień dobry panu. Panny O'Connor nie ma. Wyszła wczoraj wieczorem i do tej pory nie wróciła.

Kurwa mać, gdzie ona była przez całą noc?

- Dziękuję.

Wyszedłem na zewnątrz i w tej samej chwili pod budynek zajechał samochód. Doskonale rozpoznaję to auto. To jest samochód pierdolonego adwokacika. Wysiadł uśmiechnięty od strony kierowcy i obszedł samochód dookoła. Otworzył drzwi od strony pasażera i Pearl wysiadła z niego.

Zaraz mnie kurwica zaleje.

Spojrzała się na mnie i w jej oczach pojawiły się jakieś iskry... Nie ruszałem się z mojego miejsca. Patrzyłem się tylko w jej stronę. Zastanawiam się, co ona w tym momencie zrobi. Raczej domyślam się, bo znam te jej gierki.

No i nie pomyliłem się ani trochę. Złapała tego dupka za kark i pociągnęła jego głowę w dół. No i przewidywalnie pocałowała go na moich oczach. Oczywiście mecenasik nie przepuścił okazji, żeby złapać ją za tyłek i przyciągnąć do siebie.

Jestem wkurwiony, ale nie dam jej tej satysfakcji. Oparłem się o budynek i zacząłem przeglądać bez sensu telefon. Niech kurwa nie myśli, że mnie to rusza. Może jak zauważy, że nie jestem zainteresowany to szybciej skończy. W końcu to show, żeby wzbudzić moją zazdrość.

W końcu stanęła przede mną. Wyglądała jakby przed chwilą nic nie zaszło.

- Co tutaj robisz?

- Sam się zastanawiam nad tym. - Wzruszyłem ramionami.

Wybacz mi Pearl (American Mafia Story vol. 4) (18+) ✔️حيث تعيش القصص. اكتشف الآن