52. House and Home

395 39 236
                                    

To jeden z tych rozdziałów, który miałam w głowie od bardzo dawna i któremu od zawsze towarzyszył podkład muzyczny w postaci utworu w mediach: Unsteady (Erich Lee Gravity Remix) - X Ambassadors.

Naprawdę polecam wsłuchać się tekst. Pasuje zarówno do pierwszej, jak i do drugiej części rozdziału i nieco podbija jego wydźwięk:)

– Słuchasz, co do ciebie mówię?

Syriusz z całej siły musiał się powstrzymywać, żeby nie parsknąć kpiącym śmiechem. Oczywiście, że nie słuchał. Jedynym sposobem na przetrwanie kolacji przy Grimmauld Place było kompletne ignorowanie gadania matki i szorstkich uwag rzucanych od czasu do czasu przez ojca. Syriusz od początku wakacji, czyli niemal czterech tygodni nieustannie gryzł się w język, z coraz mniejszym poczuciem, że powrót do domu miał jakikolwiek sens.

Regulus, non stop był zapraszany na jakieś herbatki i podwieczorki przez swoich ślizgońskich przyjaciół i właściwie nie zwracał uwagi na Syriusza. Jedyne co udało mu się od początku wakacji osiągnąć, to kilka kłótni na temat przewijających się w Proroku informacji o napaściach na mugolaków.

– Właściwie to nie – przyznał, posyłając matce ironiczny uśmiech, co jak doskonale wiedział, zawsze okropnie ją irytowało.

– Na twoim miejscu bym się tak nie cieszyła, jeśli nie chcesz iść spać bez kolacji – warknęła Walburga, marszcząc się.

– Matka pytała, czy rozumiesz, jak masz się zachowywać, podczas jutrzejszej kolacji?  – wtrącił Orion, zanim Syriusz zdążył odpowiedzieć. Właściwie to nie miał pojęcia, o czym mówili. Zwykle, kiedy do domu przychodzili jacyś goście, Syriusz zaszywał się w swojej sypialni, lub wychodził do jednego z pobliskich pubów. Absolutnie nie widział powodów, by w jakikolwiek sposób należało zmieniać ten zwyczaj.

– Tak, pójdę sobie na piwo, a wy możecie w tym czasie poprzechwalać się w towarzystwie tym lepszym synem – odpowiedział, wskazując brodą na Regulusa.

– Skoro masz poznać przyszłych teściów, to akurat tobą będziemy musieli się poprzechwalać, choć Merlin jeden wie, jak ciężkie to zadanie – stwierdził Orion, jakby miała go czekać co najmniej całodniowa orka na ugorze.

– Poznać, przepraszam kogo?

– Ludzi dość zdesperowanych, by w przyszłości oddać ci swoją córkę za żonę, pomimo twojego żałosnego zachowania w ciągu ubiegłych kilku miesięcy – doprecyzował.

Syriusz doskonale wiedział, że to jak na środku wielkiej sali dał Mulciberowi po mordzie, rozniosło się wśród przyjaciół i znajomych państwa Black i bynajmniej nie przysporzyło im popularności, co już kilkukrotnie mu ostatnimi czasy wypomniano.

– Najlepszych, jakich udało się znaleźć twojej matce – dodał Oriona wyraźną pretensją i rzucił Walburdze karcące spojrzenie.

– A to jego zachowanie to niby moja wina? Ode mnie się nauczył łajdaczenia się z mugolskimi lafiryndami?

Syriusz przez chwilę nie miał pojęcia, co miał znaczyć ten komentarz. Dopiero po chwili dotarło do niego, że określenie „mugolska lafirynda" miało się odnosić do Jacqueline i zacisnął z całej siły dłoń na widelcu, stając się wyrzucić z głowy wyobrażenia o tym, jak wbija go Walburdze w szyje.

– Urojenia to straszna rzecz. Nie rozważaliście, zamknięcia się na jakiś czas u Munga? Mogło by wam to dobrze zrobić. Choć szczerze mówiąc, nie wróżę sukcesów – stwierdził, odchylając się do tylu na krześle. Była to kolejna rzecz, którą matkę doprowadzały do białej gorączki. Właściwie to już chyba  większość rzeczy, które robił, doprowadzały ją do takiego stanu.

Irish (bad) Luck [Syriusz Black x OC]Where stories live. Discover now