Rozdział 28

25 3 1
                                    

Narfi siedział na krześle wymachując  wesoło nogami i przyglądał się Lokiemu z zainteresowaniem. Cieszył się każdą wspólnie spędzoną chwilą, nawet jeżeli ojciec nadal go nie pamiętał. Obserwowanie wszystkiego co wiązało się z magią od zawsze było dla chłopca fascynujące. Złapał za krawędź jednej z licznych ksiąg leżących na stole i przyciągnął ją do siebie.
- To ty umiesz czytać? - Zapytał Loki spoglądając na chłopca i unosząc pytająco brew.
- Pracuję nad tym. - Odparł rezolutnie Narfi. - Pooglądam obrazki.
- W tej księdze nie ma obrazków. - Odparł Loki przez chwilę przyglądając się jak chłopiec przegląda uważnie każdą stronę. - Może opowiesz mi coś o swojej matce?
Oczy Narfiego zalśniły ze szczęścia, kiedy usłyszał to pytanie.
- Jest bardzo piękna i mądra i zna najlepsze bajki na świecie.
- No tak. Bajki. - Loki przez chwilę zapomniał, że jego rozmówca jest zaledwie kilkuletnim dzieckiem.
- I jeszcze bardzo cię kocha. - Dodał ciszej chłopiec. - Ava mówi, że bardzo zraniłeś mamę i dlatego odeszła.
- Odeszła? - Powtórzył Loki. Thor już wcześniej mu o tym mówił, ale Loki nie za bardzo się tym wówczas przejął. Teraz jednak słowa wypowiedziane przez chłopca wzbudziły w nim dziwny niepokój. Loki chcąc jak najszybciej pozbyć się tego uczucia wrócił do przeglądania leżącej na stole księgi.
Narfi znudzony kolejną stroną pełną trudnych do przeczytania wyrazów ziewnął i rozejrzał się dookoła. Dostrzegł sztylet, który doskonale pamiętał. To ostrze było źródłem ich problemów. Patrząc na nie cały czas miał przed oczami widok jak Farbauti dźgnęła Lokiego. Towarzyszące wtedy Narfiemu uczucia były tak różne, a każde silniejsze od poprzedniego gniew, rozpacz, przerażenie. Pamiętał jak Loki podarował mu ten sztylet, ale chłopiec był zbyt mały, aby faktycznie kiedykolwiek go użyć. Zgubił ostrze jeszcze zanim wydostał się z pałacu.
Narfi nie zastanawiając się nad tym co robi, sięgnął dłonią w stronę sztyletu chcąc jeszcze raz mu się przyjrzeć. Chciał zrobić to szybko, mając nadzieję, że Loki jest zbyt zajęty aby cokolwiek zauważyć. W tym pośpiechu nie pomyślał, aby złapać za rękojeść i ścisnął w dłoni samo ostrze.
- Ałć! - Syknął, cofając szybko dłoń i strącając przy tym kubek z wodą, który z brzękiem wylądował na podłodze i potoczył się po pomieszczeniu.
Co. Ty. Robisz? - Zapytał Loki, dostrzegając jak z zaciśniętej dłoni chłopca kapie krew.
- Ja tylko chciałem zobaczyć. - Narfi czuł jak skaleczona dłoń coraz bardziej go piecze.
- Tylko mi tu nie płacz. - Loki mógł spędzić całe godziny nad księgami szukając odpowiedzi, ale nie miał pojęcia jak pocieszyć płaczące dziecko.
Narfi przełknął łzy, chociaż dolna warga cały czas mu drżała, kiedy Loki złapał jego nadgarstek, żeby obejrzeć ranę.
- Zobacz! - Chłopiec otworzył szerzej oczy, zdrową ręką wskazując na leżący na stole sztylet. Niewidoczne do tej pory runy wyryte na ostrzu zalśniły jasno.
Loki złapał sztylet i uważnie przyjrzał się ostrzu. W skupieniu przesunął palcami po runach. Czuł mrowienie w opuszkach palców, spowodowane siłą zaklęcia.
- Oczywiście! Jak mogłem być tak głupi?! - Loki w tym momencie zrozumiał słowa wilczycy o sztylecie będącym kluczem do jego wspomnień.
W skupieniu zaczął przygotowywać składniki potrzebne do zaklęcia, zupełnie zapominając o obserwującym go z fascynacją Narfim. Chłopiec nie znał nazwy ani jednego składnika użytego przez Lokiego, nie mógł jednak oderwać oczu od przeróżnych reakcji przy ich mieszaniu. Nie ważne czy była to prosta zmiana barwy czy też charakterystyczne puf i obłoczek pary nad naczyniem, Narfi za każdym razem powstrzymywał się od wyrażenia podziwu. Nie chciał przeszkadzać, ani zwracać na siebie uwagi, a jednak w całym tym zachwycie nieświadomie podszedł o krok za blisko.
- Wciąż tu jesteś? - Zapytał zaskoczony Loki, spoglądając na chłopca. Jednocześnie poczuł przyjemne ciepło, uświadamiając sobie jak bardzo Narfi w tej chwili przypominał mu jego samego. Kiedy był mały z równym zafascynowaniem chłonął całą wiedzę którą przekazywała mu matka. Przykucnął przed chłopcem i wskazał na jego skaleczoną dłoń.
- Myślę, że powinien zobaczyć to jakiś uzdrowiciel. - Zasugerował, nie chcąc żeby chłopiec był świadkiem tego co zaraz miało się wydarzyć. Narfi był jeszcze zbyt mały, żeby przekonać się, że magia, która tak go fascynowała potrafiła być bardzo okrutna.
- Nie boli aż tak bardzo. - Skłamał Narfi, chowając skaleczoną dłoń za plecami.
- Jeżeli w przyszłości chcesz władać potężną magią to będziesz potrzebował sprawnych obu dłoni.
- Ale... - Loki położył chłopcu palec na ustach uciszając go.
- Żadnego sprzeciwu. - Powiedział kręcąc głową. - Zmykaj już. - Wyprostował się i kładąc chłopcu dłoń na plecach nakierował go w stronę drzwi.
- No dobrze. - Narfi zaczął niechętnie iść do wyjścia, ale odwrócił się jeszcze i podbiegł przytulić Lokiego. - Kocham cię, tato. - Wymamrotał, spoglądając w górę z szerokim uśmiechem. Loki przez chwilę stał nieruchomo wpatrując się w chłopca po tym spontanicznym wyznaniu. Nigdy nie sądził, że mógłby polubić dzieci, jednak w tym chłopcu było coś niezwykłego co sprawiało, że miękło mu serce. Pogładził chłopca po plecach i odprowadził do drzwi. Poczekał aż chłopiec wyjdzie na korytarz.
- Żadnego podglądania. - Zagroził, widząc jak Narfi czeka, aż drzwi się zamkną. Chłopiec przytaknął i pomachał mu jeszcze odchodząc korytarzem zanim zniknął za zakrętem.

Naznaczona przez Boga kłamstw. Z krwi Lodowych Gigantów.Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum