Włamanie.

33 3 2
                                    

     - Co ty robisz pośród strajkujących, Anno? Gubernator wypatrzył cię na obrazie z monitoringu, jest wściekły!
   Specjalistka ledwo była w stanie usłyszeć swojego rozmówce, gdyż tłum protestujących bezustannie skandował swoje hasła i żądania.
     - Przekaż mu, że właśnie robię rozpoznanie w terenie - wykrzyczała do opaski.
     Dennis westchnął w odpowiedzi.
     - Naprawdę nie potrafię cię zrozumieć - odparł i rozłączył się.
    Świetnie, tylko tego jeszcze brakowało jej do szczęścia, pomyślała Anna. Wyglądało na to, że czekała ją wizyta na dywaniku u gubernatora. Szczerze? Walić go.
    Uznała, że powinna być już bezpieczna, więc powoli odłączyła się od marszu. Skupiła się na obserwacji swojego otoczenia, w końcu istniała szansa, że jej prześladowca również szedł w procesji. W końcu uskoczyła w boczną uliczkę, do swojego mieszkania wróci okrężną drogą, nie chciała niepotrzebnie ryzykować. Zresztą dłuższy spacer dobrze jej zrobi.
    Zastanawiała się, czy Szakalowi udało się wyciągnąć Geparda z tarapatów. Musiała przyznać, że sytuacja z każdą godziną stawała się coraz ciekawsza. Zarząd kolonii naciskał na nią, aby dalej prowadziła negocjacje z komitetem strajkowym. Anna zmarkotniała, z tym także musiała coś zrobić. Mijała nudne i nibyjakie zabudowania kolonii. Niewysokie, brudne bloki zbudowane z wydrukowanych prefabrykatów, jak i małe domki jednorodzinne otoczone podwórkami, skrycie osłonięte wysokimi płotami. Nawet nie zauważyła kiedy znalazła się pod drzwiami do  apartamentowca w jakim mieszkała.
   Zanim weszła na klatkę schodową, upewniła się, czy oby na pewno nikt jej śledził. Niby jej miejsce zamieszkania nie było żadną tajemnicą, ale odrobina paranoi nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Wdrapała się na trzecie piętro i już na korytarzu zauważyła, że coś było nie tak. Wydawało jej się, że drzwi od jej mieszkania były uchylone. To nie wróżyło nic dobrego. Serce Anny zaczęło walić niczym dzwon.
   Pochyliła się, wyciągnęła z kieszeni nóż i pewnie złapała w dłoni jego rękojeść. Powoli stawiając kroki zbliżyła się do wejścia. Rzeczywiście, nie pomyliła się, drzwi nie były zamknięte, tak jak je zostawiła rano. Nasłuchiwała przez kilkanaście sekund, próbując stwierdzić, czy ktoś może znajdować się w środku, lecz nie usłyszała niczego niepokojącego.
    Wzięła kilka powolnych wdechów aby uspokoić swe zszargane nerwy i ostrożnie wkroczyła do  przedpokoju. Przeżyła szok widząc stan mieszkania. Wszystkie jej rzeczy zostały brutalnie wywalone z jej szafek i szuflad komód, a porządek, z którego była dumna i jaki zawsze uwielbiała, został doszczętnie zrujnowany.
    Obeszła swoją malutką kwaterę, włamywacza w niej nie było. Spróbowała zamknąć drzwi, lecz okazało się, że zamek elektroniczny nie odpowiada. Anna poważnie się zirytowała.
      Naprawdę zwarł obwody zamka, żeby dostać się do środka? Co za amatorka.
     Westchnęła, wróciła do sypialni i rzuciła się zrezygnowana na zaścielone łóżko. Dobrze, że cały podejrzany sprzęt zdążyła ukryć w swojej skrytce. W mieszkaniu nie było niczego, co mogłoby zainteresować służby. O ile, że...
     Zerwała się na równe nogi i spanikowana szarpnęła za suwak zamka poszwy materaca. Wsunęła drżącą dłoń do środka i wymacała prostokątny kształt komunikatora. Co za szczęście! Idiota nie pomyślał, żeby sprawdzić to miejsce. Odetchnęła z ulgą i ponownie usiadła na skraju łóżka.
      Jak już miała go w dłoni, to powinna sprawdzić, czy przypadkiem nie otrzymała żadnej nowej wiadomości. Okazało się, że czekały na nią dwie korespondencje. Z każdą kolejną przeczytaną linijką tekstu, coraz bardziej kręciło się jej w głowie. Gdy skończyła zapoznawać się z nowymi wytycznymi, odłożyła urządzenie na bok i zaniosła się śmiechem. To było całkowite szaleństwo, ale wydawało się, że jest w nim jakaś metoda.
     Teraz była zmuszona wymyślić plan dalszych działań, przecież nie mogła dłużej zostać w swoim mieszkaniu. To, że zamek do drzwi podczas włamania uległ zniszczeniu było jej najmniejszym problemem. Ktokolwiek się jej przyglądał, wiedział już gdzie mieszka i prawdopodobnie będzie obserwował jej kolejne ruchy, a to ogarniczało jej możliwości. Potrzebowała pilnie nowej stancji, a do tego powinna opracować jakąś wiarygodną historyjkę.
    Nagle Annę olśniło, a plan jaki zarysował się w jej głowie, był doprawdy genialny. Teraz pozostało jedynie przejść do jego realizacji. Podniosła się z miejsca i zaczęła w pośpiechu pakować najpotrzebniejsze przedmioty.
    Niecałe dwie godziny później, z przerzuconą przez ramię ciężką torbą, stała pod drzwiami mieszkania Dennisa. Dobra, uznała, że nadeszła pora aby odegrać mały teatrzyk. Raz za razem zaczęła naciskać na przycisk dzwonka. Tak jak się tego spodziewała, po krótkiej chwili drzwi się otworzyły i pojawił się w nich jej asystent.
     - Anno? Czemu płaczesz? - zdziwił się na jej widok mężczyzna. - Co się stało?
    - Ktoś włamał się do mojego mieszkania - oznajmiła łamiącym się głosem. - Dasz mi u siebie przenocować kilka dni? Proszę, nie mam się teraz gdzie podziać...
    Dennis był absolutnie zaskoczony, patrzył się na nią z szeroko otwartymi oczami. Zastygł niczym słup soli, obserwując łzy powoli ściekające po policzkach Anny.
    - Oczywiście, wchodź, zapraszam - uznał, kiedy otrząsnął się z pierwszego szoku. - Zostaw torbę w przedpokoju, usiądź w salonie, zaraz przyniosę ci chusteczki.
    Specjalistka w odpowiedzi jedynie żałośnie pociągnęła nosem. Zajęła miejsca na kanapie, w mgnieniu oka dołączył do niej zdenerwowany Dennis. Nie wychodząc ze swej roli, opowiedziała mu o prześladowcy i tym, co zastała we własnym mieszkaniu. Oczywiście, pewne fakty podkoloryzowała, a pewne zupełnie przemilczała. Postarała się przy tym wyglądać na najbardziej skrzywdzoną, zrozpaczoną i bezbronną istotkę w całym wszechświecie.
    Asystent kupił jej wersję wydarzeń i to bez najmniejszego zająknięcia. Spoglądał na nią z troską ,a nawet przytulił ją, kiedy Anna planowo rozpłakała się w środku swej opowieści. To było aż nazbyt proste, stwierdziła kobieta.
     - Powiadomiłaś straż kolonii, prawda? - zapytał.
     - Jeszcze nie, przez to wszystko nawet o tym nie pomyślałam - skłamała ocierając łzy.
     - Może ja to zrobię?
    Bez oczekiwania na jej odpowiedź sięgnął palcem w kierunku swojej opaski, lecz specjalistka go powstrzymała.
   - Nie, sama ich powiadomię, ale nie teraz. Mają dość problemów z morderstwami i protestującymi na ulicach. Na pewno i tak nie będą mieli wolnych ludzi żeby zająć się moją sprawą - wyjaśniła.
    Dennis uniósł wymownie brew, ale widocznie to wytłumaczenie go przekonało. Anna w głębi odczuła ulgę, nie chciała by ktoś zaczął przyglądać się jej papierom. Były one dość wiarygodne, ale lepiej było dmuchać na zimne. Asystent poszedł do kuchni i przyniósł jej szklankę wody, podziękowała mu za nią słabym uśmiechem.
     - Mieszkam sam, więc miejsce na kanapie się znajdzie. Możesz zostać tutaj tak długo, jak tylko tego potrzebujesz - oznajmił.
   - Bardzo ci dziękuję! Kiedyś ci się za to odwdzięczę, obiecuje! - odpowiedziała kobieta z udawaną radością.
    Mężczyzna wrócił do pracy przed ekranem swojego komputera, a ona przeniosła swoją torbę do salonu i wypakowała swoje manatki w rogu za wersalką. Mieszkanie asystenta znajdowało się w dość dużej odległości od jej skrytki, co sprawiało Annie pewny kłopot, lecz nie było to nic co mogłoby zakłócić jej plany. Musiała jeszcze wymyślić, jak wytłumaczyć Dennisowi jej nocne wyjścia, ale postanowiła, że tym będzie się martwić w momencie jeśli mężczyzna ją przyłapie.
     Wymknie się, kiedy tylko on się położy.


Odrodzeni w StaliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz