Rozdział 16

511 30 13
                                    


 Stojąc pośród tłumu nieznanych mi osób, mój świat runął. Wszystko działo się jak przez mgłę. Przed oczami dalej miałam obraz auta uderzającego prosto w Jamesa. Mojego James'a.

 Setki ludzi usłyszało mój krzyk, rozrywający gardło zarówno, jak i duszę. Upadłam na kolana poprzez brak sił i szarpałam swoje włosy. Chciałam w ten sposób sprowadzić się do porządku.

 Oddychaj. Oddychaj. Oddychaj.

 Natychmiast pobiegłam do James'a. Stłuczka wyglądała bardzo groźnie, ale przecież nadzieja zawsze umiera ostatnia. To jedyne co mi zostało.

 Biegnąc, czułam że czas się zatrzymał. Wydawało mi się, że droga zajmuje mi godziny.

 - James! - Wykrzyczałam, kiedy znalazłam się przy samochodzie. 

 Spoglądając przez okno, widziałam krew. Pełno krwi. James leżał bezwładnie na kierownicy. Ten widok złamał mi serce.

 - Nie, nie, nie. To na pewno tylko sen. To tylko sen. To tylko sen. - Powtarzałam sobie jak mantrę. - Wszystko będzie dobrze. Tylko muszę się obudzić.

 W momencie, kiedy chciałam podejść bliżej, ktoś złapał mnie za talię i odciągnął od auta, nie pozwalając mi się zbliżyć. Krzyczałam. Okropnie. Zdzierałam sobie gardło do ostatków sił, ale nie dbałam o to. Chciałam tylko, żeby James był cały i zdrowy.

 - Bethany. - Usłyszałam głos George'a. - Oddychaj. 

 Spojrzałam na ojca ze łzami w oczach.

 - Powiedz, że będzie dobrze. Powiedz. Proszę. - Błagałam starając się oddychać. George odwrócił wzrok.

 Szarpnęłam jego ubraniami zmuszając by znów na mnie spojrzał.

 - Powiedz, że wszystko będzie dobrze! Powiedz, że nic mu nie będzie! - Wydzierałam się w niebo głosy.

 - Bethany... - wyszeptał, a ja upadłam na ziemię, wylewając z siebie może łez.

 - James. - Wyszeptałam patrząc na karetkę, która właśnie wyjmowała go z auta. - James, nie możesz mnie zostawić! - Krzyczałam widząc jego zakrwawione ciało. - Proszę. - Wyszeptałam z resztką sił.

*****

 Od kilku dni ledwo wciskałam w siebie jedzenie. Nie chodziłam do szkoły. Moje życie kręciło się wokół szpitala i domu. Byłam u James'a przez większość dnia czekając, aż się obudzi. Niestety na marne. 

 George opowiedział wszystko mamie, gdyż ja nie dawałam rady o tym mówić. Pusto egzystowałam. Dni się dłużyły, a James dalej był w głębokiej śpiączce. 

 Wsiadłam do samochodu wraz z George'm i pojechaliśmy do szpitala. Po drodze oglądałam widoki rozmyślając o brunecie. Mijaliśmy drogę nad jezioro, nad które James zabrał mnie na naszą pierwszą randkę. Po części tam, wszystko się zaczęło. 

 Idąc przez te białe ściany szpitala po raz kolejny od dwóch tygodni czułam pustkę. Marzyłam o tym, by James do mnie wrócił i ją zapełnił.

 Wreszcie znaleźliśmy się pod pokojem numer trzynaście. Weszliśmy wraz z ojcem do środka. James dalej leżał bez żadnych odznak życia.

 Po chwili wszedł do nas lekarz.

 - Mogę prosić pana na bok? - Zapytał mojego ojca, na co on przytaknął.

 Kiedy wyszli zbliżyłam się do James'a. Usiadłam na krześle obok niego i wgapiałam się w jego blade ciało, mając nadzieję, że nabierze jeszcze kiedyś kolorów.

One more time, pleaseKde žijí příběhy. Začni objevovat