Rozdział Trzynasty

1.4K 76 45
                                    

— Lepiej zamilcz, bo cię własna matka nie pozna, jak z tobą skończę — mówię wściekła. — Znaczy to tylko powiedzenie — zerkam na królową, która nie kryje rozbawienia."
Fragment z Rozdziału Trzynastego.

W ciągu dwudziestu minut nikt się nie odezwał. Siedzimy przy stole w zupełnej ciszy. Jemy obiad, milcząc. Nikt na nikogo nie patrzy. Każdy jest pogrążony w swoich myślach. Nawet Nathaniel zamilkł, choć wymachiwał na początku swoją przemową we wszystkie strony. Dzięki Nicholasowi wiem przynajmniej jakich sztućców użyć, więc nie czuję się aż tak bardzo zagubiona. Ale nie urywam — jest niezręcznie. Moi rodzice również tu są, lecz ani razu na mnie nie spojrzeli. Gdy weszliśmy do pomieszczenia wszyskich wzrok utknął na naszych splecionych dłoniach, a następnie zapanowała cisza.

— Nie mam już siły — mówię w końcu, zwracając na siebie uwagę wszystkich zebranych. Brunet obok mnie kładzie dłoń na moim udzie, uważnie mi się przyglądając. Biorę głęboki wdech i przenoszę wzrok na moich oraz chłopaka rodziców. Patrzą na mnie zainteresowani, a ja czuję, jak żółć podchodzi mi do gardła. — Chcemy powiedzieć prawdę. Ludzie zasługują na prawdę.

— Aster, wiesz, że nie możemy powiedzieć im, że wy jesteście tak naprawdę złączeni na siłę. — królowa odpowiada cicho.

— Byliśmy — Nicholas poprawia ją i mam wrażenie, że moja mama pobladła, a król zakrztusił się jedzeniem, lecz to ukrył. — Prawda jest taka, że... Że my... Aster i ja... — plącze się w słowach.

— Jesteśmy w związku. Takim prawdziwym. — kończę za niego, zmuszając się do uśmiechu, choć mam ochotę zwrócić na stół to, co zjadłam.

— To żarty? — pyta mój tato, marszcząc brwi. Królowa wstaje od stołu, a w jej oczach są łzy.

Zdezorientowana patrzę, jak do mnie podchodzi. Wstaję, nie do końca wiedząc o co jej chodzi. Nagle przytula mnie do siebie, mało nie zagniatając mi żeber. Wstrzymuje oddech, niepewnie kładąc ręce na jej ciele. O Boże, jakim cudem taka drobna kobieta ma tyle siły?

— Mamo, udusisz ją. — Nicholas mamrocze zażenowany, a kobieta puszcza mnie, szeroko się uśmiechając.

To samo robi z synem i rozemocjonowana siada z powrotem przy stole. Nie sądziłam, że tak się będzie cieszyć. Szczerze mówiąc zrobiło mi się jej teraz szkoda. Jak ich wszystkich z resztą. Oprócz Nathaniela. Moja mama uśmiecha się tak szeroko, że to aż przerażające. Tato z królem witają się w rodzinie, a ja mam ochotę zapaść się pod ziemię. Są tacy tym szczęśliwi... Ale musimy to zrobić. Brunet staje za mną, więc opieram się plecami o jego tors i głośno wypuszczam powietrze przez usta. Nienawidzę gorsetów.

— Przecież to kłamstwa. — prycha Nate, uderzając dłonią w stół.

— Nathaniel, jak ty się zachowujesz? — karci go ojciec, ale mało sobie z tego robi.

— Oni kłamią wam w oczy! — wrzeszczy, pokazując w naszą stronę. Zaciskam szczęki, czując, jak Nicholas zaciska palce na moich biodrach. Oboje jesteśmy zdenerwowani, więc radzę mu się zamknąć, zanim do niego podejdziemy. — Nie udawajcie, że tego nie widzicie. Mydlą wam oczy, bo zależy im na koronie! A dobrze wiemy, że Nicholas się nie nadaje!

— Och, zamknij się. — przewracam oczami.

— Słucham? — marszczy brwi i zaciska pięści.

Jeżeli jest w stanie uderzyć dziewczynę to przysięgam, że zrzucę go z wieżowca. Nikt nie ma prawa nikogo bić, chyba, że ofiarą jest Nathaniel Beas lub osobą, która zadaje ciosy jest Aster Denver. Wtedy wszystko dozwolone.

HE SHOULDN'T BE YOURSDonde viven las historias. Descúbrelo ahora