ZERYTOR
– Paniczu – dobiegło głośne wołanie zza drzwi. – Władca prosił, abyś natychmiast udał się do Wyroczni. – Wielki orzeł przenosił ciało z nogi na nogę i wcisnął dziób pomiędzy pióra na piersi.
– Daj mi chwilę Norku, muszę włożyć odzienie, bo właśnie szykowałem się na spoczynek.
Kron wstał z wielkiego, dębowego łoża, kierując ciało do czarnej szafy po ubranie. Po drodze minął stojące pod oknem brązowe biurko i postawił bose stopy na puchatym, kraciastym dywanie. Popatrzył dokoła, widząc zapalone, uwieszone na kamiennych ścianach świece i duży, prostokątny obraz, przedstawiający jelenia pośród drzew. Wyciągnął zielony szlafrok i włożył na piżamę w tym samym kolorze, po czym ominął czarną komodę i ruszył w stronę masywnych drzwi z wizerunkiem tygrysa w centrum.
Dołączył do ptaka i ruszyli najszybciej, jak to było możliwe. Na twarzy chłopca malowała się radość i podniecenie. Szedł równym krokiem i miał wrażenie, jakby ten korytarz nie miał końca.
– Jesteśmy panie – oznajmił Norek, po czym stanął pod ścianą, a Kron został wciągnięty do wnętrza komnaty, zanim zdążył powiedzieć „a".
Horn zwrócił wzrok na brata, który otrzepywał właśnie odzienie z niewidzialnego pyłu. Oczy wyrażały smutek i rozczarowanie. W ten sposób starał się przekazać, że poległ podczas rozmowy z Wyrocznią.
– Podejdź dziecko i usiądź obok mnie. – Kobieta przywołała go miękkim głosem i wskazała ręką na drewniany fotel.
Jej twarz była posągowa, zimna i bez odrobiny ciepła. Wzrok błądził po pomieszczeniu, ale ani razu nie spoczął na siedzącym obok Kronie.
Horn za to zaciskał szczękę i zgrzytał zębami, co rozpraszało panującą wewnątrz ciszę. Ruszył z miejsca zamaszystym krokiem i stanął bliżej brata, kładąc dłoń na barku. Zacisnął palce i wypuścił drżący oddech.
Wyrocznia i poddenerwowany Kron siedzieli tak dłuższą chwilę, wpatrując w płomienie opalających się drew w kominku. Żadne z nich nie spieszyło się, aby rozpocząć nieprzyjemną rozmowę. Po upływie kilku minut kobieta wstała, potarła dłonie i zrobiła kilka głębokich wdechów, jakby zbierała myśli.
– Wezwałam cię tutaj, ponieważ to, co zobaczyłam w Panelu Podglądu, nie powinno mieć miejsca.
Starała się mówić dźwięcznym głosem, aby wszystko było zrozumiałe, niestety załamywał tembr pomimo prób. Leniwie krążyła w okolicy krzesła, na którym siedział chłopak i posyłała Hornowi ciepłe spojrzenia, chcąc w ten sposób rozładować wzbierające w mózgu napięcie.
– Chodzi o tę chłopkę, prawda? – Kron spojrzał smutnym wzrokiem i wykrzywił usta z niezadowolenia.
Uniósł lekko pośladki, ale natychmiast powrócił do pozycji wyjściowej. Serce łomotało w piersi, a mięśnie obkurczyły, znikając nieomal pod luźnym szlafrokiem. Ciało zwiotczało, więc musiał podeprzeć podbródek dłońmi, bo głowa przeważała do przodu.
– Musisz... – zawahała się – musisz zakończyć znajomość jak najprędzej i nigdy więcej nie zachodź w tamte okolice. Jestem w stanie zrozumieć, co dzieje się teraz w twojej podświadomości, ale musisz zrozumieć zasady, które wytyczają panujące na zamku reguły.
Mówiąc to, uśmiechnęła się sztywno, jakby chciała powiedzieć: „To, co wyprawiasz, w ogóle nie jest zabawne". Pomimo powagi, którą starała się uwydatnić, ściągając usta, od środka płonęła piekielnym ogniem, którego jęzory przybierały na sile.
YOU ARE READING
Merks i magiczny medalion: Wyrocznia, Trójkąt Mocy i podstępny czarownik
FantasyFANTASY. Gdy Merks kończy czternaście lat, matka przekazuje mu list od nieżyjącego ojca, którego treść wywraca jego doczesne życie do góry nogami. Miejsce, które do niedawna uważał za swój dom, nie jest nim. Wskazówki, które nakreślił mu ojciec...