4

2 1 0
                                    

     

                           ZERYTOR

– Paniczu – dobiegło głośne wołanie zza drzwi. – Władca prosił, abyś natychmiast udał się do Wyroczni. – Wielki orzeł przenosił ciało z nogi na nogę i wcisnął dziób pomiędzy pióra na piersi.

– Daj mi chwilę Norku, muszę włożyć odzienie, bo właśnie szykowałem się na spoczynek.

Kron wstał z wielkiego, dębowego łoża, kierując ciało do czarnej szafy po ubranie. Po drodze minął stojące pod oknem brązowe biurko i postawił bose stopy na puchatym, kraciastym dywanie. Popatrzył dokoła, widząc zapalone, uwieszone na kamiennych ścianach świece i duży, prostokątny obraz, przedstawiający jelenia pośród drzew. Wyciągnął zielony szlafrok i włożył na piżamę w tym samym kolorze, po czym ominął czarną komodę i ruszył w stronę masywnych drzwi z wizerunkiem tygrysa w centrum.

Dołączył do ptaka i ruszyli najszybciej, jak to było możliwe. Na twarzy chłopca malowała się radość i podniecenie. Szedł równym krokiem i miał wrażenie, jakby ten korytarz nie miał końca.

– Jesteśmy panie – oznajmił Norek, po czym stanął pod ścianą, a Kron został wciągnięty do wnętrza komnaty, zanim zdążył powiedzieć „a".

Horn zwrócił wzrok na brata, który otrzepywał właśnie odzienie z niewidzialnego pyłu. Oczy wyrażały smutek i rozczarowanie. W ten sposób starał się przekazać, że poległ podczas rozmowy z Wyrocznią.

– Podejdź dziecko i usiądź obok mnie. – Kobieta przywołała go miękkim głosem i wskazała ręką na drewniany fotel.

Jej twarz była posągowa, zimna i bez odrobiny ciepła. Wzrok błądził po pomieszczeniu, ale ani razu nie spoczął na siedzącym obok Kronie.

Horn za to zaciskał szczękę i zgrzytał zębami, co rozpraszało panującą wewnątrz ciszę. Ruszył z miejsca zamaszystym krokiem i stanął bliżej brata, kładąc dłoń na barku. Zacisnął palce i wypuścił drżący oddech.

Wyrocznia i poddenerwowany Kron siedzieli tak dłuższą chwilę, wpatrując w płomienie opalających się drew w kominku. Żadne z nich nie spieszyło się, aby rozpocząć nieprzyjemną rozmowę. Po upływie kilku minut kobieta wstała, potarła dłonie i zrobiła kilka głębokich wdechów, jakby zbierała myśli.

– Wezwałam cię tutaj, ponieważ to, co zobaczyłam w Panelu Podglądu, nie powinno mieć miejsca.

Starała się mówić dźwięcznym głosem, aby wszystko było zrozumiałe, niestety załamywał tembr pomimo prób. Leniwie krążyła w okolicy krzesła, na którym siedział chłopak i posyłała Hornowi ciepłe spojrzenia, chcąc w ten sposób rozładować wzbierające w mózgu napięcie.

– Chodzi o tę chłopkę, prawda? – Kron spojrzał smutnym wzrokiem i wykrzywił usta z niezadowolenia.

Uniósł lekko pośladki, ale natychmiast powrócił do pozycji wyjściowej. Serce łomotało w piersi, a mięśnie obkurczyły, znikając nieomal pod luźnym szlafrokiem. Ciało zwiotczało, więc musiał podeprzeć podbródek dłońmi, bo głowa przeważała do przodu.

– Musisz... – zawahała się – musisz zakończyć znajomość jak najprędzej i nigdy więcej nie zachodź w tamte okolice. Jestem w stanie zrozumieć, co dzieje się teraz w twojej podświadomości, ale musisz zrozumieć zasady, które wytyczają panujące na zamku reguły.

Mówiąc to, uśmiechnęła się sztywno, jakby chciała powiedzieć: „To, co wyprawiasz, w ogóle nie jest zabawne". Pomimo powagi, którą starała się uwydatnić, ściągając usta, od środka płonęła piekielnym ogniem, którego jęzory przybierały na sile.

Merks i magiczny medalion: Wyrocznia, Trójkąt Mocy i podstępny czarownikWhere stories live. Discover now