♔ 31

361 46 4
                                    

W komnacie panowała absolutna cisza. Zdawało się, że nawet ptaki za oknem przestały śpiewać, jakby podzielały obawy siedzącej naprzeciw mnie kobiety. Jej oczy były utkwione prosto we mnie, próbując przedrzeć się przez maskę na mej twarzy i odkryć prawdziwe emocje, drzemiące w moim wnętrzu. Uśmiechnąłem się, z trudem zmuszając kąciki warg do uniesienia się w tym złowrogim geście – moje szczęście oznaczało jej porażkę. Postanowiłem poruszyć się pierwszy i sięgnąłem po niewielką porcelanową filiżankę, która leżała na stoliku przede mną. Jego blat wykonany był z licznych, wielobarwnych szkiełek, a światło wpadające przez okno do komnaty sprawiało, że na podłodze u naszych stóp tańczyły wielobarwne świetliki.

Mój ruch w końcu przerwał wypełnioną napięciem ciszę. Jadeitowe bransolety na rękach zaczęły stukać o siebie, podobnie jak łańcuszki, które zwisały z licznych ozdób wpiętych w moje związane w koka włosy. Wszystkie były w kolorze złota i to nie z przypadku – zamierzałem na każdym kroku podkreślać, jak ważną osobą byłem w tym pałacu.

W białej, malowanej filiżance znajdowała się bursztynowa herbata, pachnąca licznymi kwiatami. Biała para tańczyła tuż nad jej taflą i owiała moją twarz ciepłem, gdy ułożyłem rant filiżanki na pomalowanych intensywnie czerwoną pomadą wargach. Nie byłem jednak na tyle głupi, aby naprawdę napić się czegoś, podanego mi przez tę kobietę.

– Jakie masz teraz zamiary? – zapytała, przywołując moje spojrzenie. – Teraz, kiedy osiągnąłeś już tak wiele?

Ona również miała na sobie liczną biżuterię. Czarne włosy przepasane siwymi pasemkami upięła w niskiego koka tuż nad karkiem. Ciężkie kolczyki muskały osłonięte bordowym materiałem ramiona. Była elegancką, poważną kobietą, która znała swoją wartość, a wnętrze jej komnaty idealnie ją odzwierciedlało. Nikt nie miał wątpliwości, że mieszka w niej ktoś ważny, ale śmiałem twierdzić, że mimo licznych zdobionych mebli, złoceń, drogocennych materiałów oraz kuferków z biżuterią, nie była w stanie się ze mną równać.

Uśmiech powrócił na moje wargi z chwilą, gdy odstawiłem filiżankę na szklany blat stolika.

– Moje plany się nie zmieniły – odparłem, wstając z fotela. Tym zachowaniem nie tylko zamierzałem poinformować moją rozmówczynię, że nasza wspólna herbata dobiegła końca, ale również okazałem brak szacunku do starszej ode mnie kobiety. – Zamierzam zniszczyć całe to królestwo od środka i sprawić, że Yusheng będzie ostatnim królem tego narodu.

– Uważaj – ostrzegła mnie, uderzając otwartą dłonią w blat. Stolik zadrżał, przewracając moją filiżankę, która przewróciła się, rozlewając herbatę, i potoczyła na ziemie. Delikatna porcelana na skutek upadku ukruszyła się w miejscu, gdzie jeszcze chwilę temu dotykały ją moje warg. – Kiedyś w końcu powinie ci się noga, a wtedy zrobię wszystko, żebyś zapłacił za to głową.

– Z pewnością – odparłem, odwracając się w stronę wyjścia. – To jest gra na śmierć i życie, która skończy się czyjąś śmiercią.

Wyszedłem, nie czekając na odpowiedź, a służba zamknęła za mną drzwi, odcinając mnie od Yuan. Nieprzerwanie wymuszałem uśmiech na twarzy, jakby nic nie mogło mnie zranić ani zatrzymać, i ruszyłem korytarzami haremu, zmierzając w konkretnym kierunku. Ciche kroki towarzyszącej mi Qiu odbijały się od ścian i mieszały z moimi, gdy w końcu dotarliśmy na miejsce, w którym czekała na mnie Dongmei. Bezgranicznie oddana mi służąca, która teraz była zastępczynią nadzorcy haremu, pokłoniła się na tyle nisko, na ile pozwalała jej podłużna blizna na plecach.

– Przekazano mi, że mam tutaj na ciebie czekać i nikomu nie wspominać o tym ani słowem, panie – odezwała się, wciąż trzymając pochyloną głowę. – W czym mogę służyć, panie?

BLACK JADEWhere stories live. Discover now