♔ 33

355 43 6
                                    

Przyglądałem się mojemu odbiciu w lustrze nad toaletką. Strój, który miałem na sobie, nie był idealnie dopasowany; w jednych miejscach opinał moje ciało za mocno, w innych marszczył się nieelegancko przez nadmiar materiału. Jednak starałem się ignorować te niedoskonałości, wiedząc, że nie to jest najważniejsze. Liczyło się to, że miałem na sobie strój, który był przeznaczony dla księcia – dla mężczyzny mającego w przyszłości stać się królem.

Twarz pozbawiona makijażu, włosy związane w wysoki kok i brak licznej biżuterii... Po tylu miesiącach widząc mnie w takim wydaniu, czułem się obco. Zabrano mi to, co ostatnimi czasy symbolizowało moją wysoką pozycję w państwie oraz wartość, jaką miałem dla Yushenga. Z włosów zniknęły drogocenne kamyki, perły i spinki, usta nie miały już koloru płatków kwitnącej róży, a oczu nie przyciemniały cienie. Nadgarstki pozbawione licznych bransolet były lekkie, krocze opinał marszczący się materiał w kolorze czerni z nielicznymi, srebrnymi zdobieniami godnymi księcia.

Tylko pierścień z czerwonym kamieniem na serdecznym palcu i naszyjnik w kształcie kwiatu wiśni wysadzany czarnymi jadeitami przypominały mi, że wciąż jestem królową Daiyu, a nie mną z przeszłości, którym chciałbym być.

– Jestem gotowy – odezwałem się do Syinga, a mój głos przedarł głęboką ciszę, która panowała w pogrążonym we śnie pałacu.

Nadzorca skinął głową. Za jego plecami stała Dongmei, a w jej oczach błyszczały łzy. Od kiedy dowiedziała się o moim wyjeździe, usilnie próbowała powstrzymać płacz, jednak moja deklaracja musiała sprawić, że nie była dłużej w stanie nad nim zapanować. Pierwsza z łez spłynęła wzdłuż jej gładkiego policzka, więc szybko wytarła ją szerokim rękawem, chcąc ukryć swój smutek.

– Nie płacz – poprosiłem ją.

– Wybacz, Wasza Wysokość – wykrztusiła z siebie, a kiedy to zrobiła, jeszcze więcej łez wypłynęło z jej ciemnych oczu.

– Dongmei – wyszeptałem uspokajającym głosem. – Nic mi nie będzie, dam sobie radę. Ty musisz zostać tutaj i pilnować porządku w haremie, to twoje zadanie.

– Wiem, panie, ale... – urwała, zbierając się na odwagę, by unieść głowę i nawiązać ze mną kontakt wzrokowy. – Mam złe przeczucia. Podejrzewam, że... że nie wrócisz już do nas, Wasza Wysokość. Czuję, że widzę cię, panie, ostatni raz w życiu.

– Nawet jeśli nie wrócę do Daiyu, wiedz, że nie zapomnę o tak oddanej osobie, jak ty – obiecałem jej. – Więc zostań tutaj, rób to, co do ciebie należy, i czekaj.

– Oczywiście, Wasza Wysokość – odpowiedziała bez chwili wahania.

Pozwoliłem sobie na krótki uśmiech, nim z powrotem przywołałem powagę na twarz. Chwilę później rozległo się ciche pukanie do drzwi, a następnie drewniane skrzydło uchyliło się, wpuszczając do środka naczelnego królewskiego sekretarza. Zhong również był ubrany w strój przystosowany do długiej jazdy konnej. Skłonił się mi krótko, ale głęboko.

– Już pora, królowo – odezwał się. – Wszystko gotowe.

– Ja również jestem gotowy do drogi – oświadczyłem, ostatni raz zerkając na Dongmei, która sięgnęła do mojej prawej dłoni i z szacunkiem ucałowała jej wierzch.

– Bezpiecznej podróży, panie – pożegnała się ze mną tymi słowami.

Skinąłem głową na Syinga i ruszyłem do wyjścia, podążając za Zhongiem. Nie obejrzałem się za siebie, jakbym w ten sposób chciał powiedzieć, iż nie będę tęsknić za moim więzieniem. W milczeniu przemierzaliśmy korytarze we trójkę. Tylko sekretarz, nadzorca i ja, bez żadnych gwardzistów ani służących.

BLACK JADEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz