Gdy upajałam się morską bryzą przez otwarte okno, która wpadała i owijała mnie swoim zapachem na mój telefon przyszło powiadomienie. Udało mi się go uratować, na całe szczęście. To Bartek, napisał że zaczynamy o 11:00. Nie miałam najmniejszej ochoty zjawiać się w wyznaczonym miejscu, na samą myśl o ponownej kłótni zaczynało mnie mdlić. Przyjechałam tu odpocząć a nie zdobywać wrogów. Wskoczyłam w swój nowy, piękny strój kąpielowy, zjadłam śniadanie i wiedząc że mam jeszcze czas udałam się posiedzieć na plaży. Usiadłam na skarpie, zamknęłam oczy a delikatny ciepły wiatr muskał moje plecy. Żyłam chwilą, która w tym momencie nosiła znamiona nieskończoności. Nawet nie słyszałam jak dosiadła się do mnie Ola, którą poznałam wczoraj. Moja wybawicielka, właściwie jej ryż.
- Szczęściara. - kompletnie się jej nie spodziewałam, podskoczyłam ze strachu.
- O matko, ale się zlękłam. Dlaczego tak sądzisz ?
- Trafiło Ci się największe ciacho jako instruktor, każda dziewczyna marzy aby chociaż na chwilę zostać z nim sam na sam.
- Taaak, a to ciekawe. Dla mnie to zwykły, zapatrzony w siebie narcyz! Nie cierpię faceta. - posłałam jej stanowcze spojrzenie.
- Haha, mam takie samo zdanie. Już się bałam, że też będziesz za nim latać.
- To jest ostatnia rzecz jaką miałabym ochotę robić, zresztą jestem świeżo po rozstaniu więc mam na ten moment dość facetów. Może dlatego, też mnie tak irytuje.
- Możliwe, zaraz zaczynam lekcję muszę lecieć. Spotkamy się wieczorem na spacer ?
- Pewnie, jeszcze się zgadamy.
Trafiłam na playboya, extra jeszcze tego brakowało. Coś czuję, że te dwie godziny będą torturami dla jednej i drugiej strony. Gdy spojrzałam na telefon, czas zbliżał się nieuchronnie do godziny 11:00. Powolnym, naprawdę powolnym krokiem udałam się na miejsce.
- Proszę proszę, koleżanka zna się na zegarku. - jeżeli myślał, że jest zabawny, to się mylił.
- Masz jeszcze coś do powiedzenia ? Słuchaj przyjaciółmi nie będziemy, ale musimy się dogadać chociażby na czas samych lekcji.
- Nic nie muszę, leć się przebierać. - pokazał mi palcem na wieszaki pełne pianek. Ściągnęłam swój rozmiar z wieszaka i udałam się do szatni.
Nie przewidziałam jednego z tyłu znajdował się zamek, którego nie byłam w stanie zapiąć. Nie miałam wyjścia, musiałam poprosić Bartka o pomoc.
- Długo jeszcze ? - próbował mnie pośpieszać.
- Emm, mam pewien problem. Mógłbyś mi pomóc ?
- Ojj co ja z Wami mam, pianka ?
- Tak, nie mogę zapiąć.
- Otwórz drzwi, znam tą historię na pamięć. Nie jesteś jedyna. - otworzyłam delikatnie drzwi, chłopak przyłożył swoją dłoń do zamka i błyskawicznie podsunął go w górę. Trzymając zamek w dłoni, podszedł do mnie bliżej i szepnął do ucha.
- Spokojnie, nie jesteś jedyna. - znalazł się, myślałby kto. Odwróciłam się do niego, ominęłam i ruszyłam w stronę swojej deski, którą mi przygotował.
- No dobrze, ja zajmę się żaglem a Ty weź deskę.
- Sama mam ją nieść ? - odwrócił się do mnie i powiedział.
- Rączki Ci odpadną ? Nie rób z siebie księżniczki, wystarczy że bawisz się w gangsterkę.
- Słucham ?! - miałam ochotę uderzyć go w ten nos drugi raz. - To było przez przypadek, dobrze o tym wiesz. Możesz się łaskawie ode mnie odczepić ?
- Jasne, jak sobie życzysz. - rzucił żagiel i zaczął wychodzić z wody.
- Co Ty robisz ? Wracaj tu!
- Przecież miałem się odczepić, spełniam Twoją prośbę.
- Posłuchaj mnie nadęty buraku! Płacę za te lekcje, więc wracaj tu natychmiast po drugie to co się wydarzyło wczoraj było przez przypadek. Przeprosiłam Cię i oferowałam pomoc, więc z łaski swojej przestań się na mnie wyżywać. - uderzyłam pięścią w wodę, po której rozeszła się fala.
- Uuu, groźnie. No dobrze, zacznijmy lekcję.
- Nareszcie...
Po moim wybuchu spoważniał, muszę mu oddać że ma dużą wiedzę. Natomiast charakter, nie będę komentować. Gdyby chociaż troszeczkę był milszy, to naprawdę całkiem fajny byłby z niego chłopak. Może ja wszystkiego nie dostrzegam, może ukrywa się pod maską którą tylu z nas nosi. Będę miała jeszcze dużo czasu, aby to zweryfikować.
- No dobrze, na dzisiaj kończymy. Nie jest z Ciebie taka pokraka, będą z Ciebie ludzie.
- Mam to uznać za komplement ?
- Chciałabyś, co ?
- Od kiedy to odpowiada się pytaniem na pytanie ? - spojrzałam na niego przegryzając dolną wargę.
Podszedł do mnie i dziwnym trafem zabierając ode mnie deskę, położył swoją dłoń na mojej. Pod wpływem naporu napłynęła na nie woda.
- Widzimy się jutro... - szepnął mi do ucha a po moim ciele przebiegł dreszcz.
Wieczorem postanowiłyśmy z Olą wybrać się na miasto, usiadłyśmy w knajpce i każda z nas zamówiła świeżą rybkę, na którą obie miałyśmy ogromną ochotę. Nie zabrakło wina, po całym dniu dało wytchnienie.
- Opowiadaj, jak pierwsza lekcja z naszym ulubieńcem ?
- Daj spokój, mało się nie pozagryzaliśmy.
- Uuu, aż tak ?
- Na początku tak, później poluzował gumkę w majtkach i jakoś poszło. A Tobie jak minął dzień ?
- Zależy o co pytasz, lekcja super a wspólna randka z Adamem jeszcze lepiej.
- Niee, umówiłaś się na randkę ? Czekaj, czekaj z Adamem instruktorem ?! - od razu wiedziałam który to, wpadłam na niego pierwszego dnia.
- Taaak! Jest cudowny, a jakie ma ciało! Fausti, ja się chyba zakochałam!
- Szybko...
- Szczęśliwi czasu nie liczą, jutro organizują ognisko. Wpadniesz ? Będą wszyscy, może też kogoś poznasz.
- No nie wiem, jakoś nie w głowie mi teraz randkowanie.
- No nie daj się prosić... - spojrzała na mnie oczami kota ze Shreka i co ja miałam zrobić ? Zgodziłam się.
Powrót, powiem tak był chwiejny. Nie byłyśmy na łodzi a kołysało nami na boki, jakbyśmy trafiły na sztorm. Odprowadziłam Olę do jej kampera, już miałam iść do siebie gdy usłyszałam znajomy głos.
- No no, ktoś tutaj zabalował. Tylko nie spóźnij się jutro na lekcję. - odwróciłam się, w moim stanie trzeźwości a raczej jej braku nie było to proste i runęłam na ziemię.
- O masz, chodź tu zaprowadzę Cię. - podniósł mnie z ziemi, przełożył przez ramię i zaprowadził pod kamper. - Okej, daj klucze.
- Poszukaj sobie. - fuknęłam
- Nawet nie wiesz jak mnie irytujesz laska, wiesz.
- Ojj panie instruktorze, proponuje zażywanie positivum podobno kopie mocniej niż niebieskie tabletki. - puściłam do niego oczko i uszczypnęłam policzek, nie przymierzając jak ciotka z kawałów.
- Dziękuję, nie potrzebuję żadnej z wymienionych rzeczy. Dawaj te klucze, nie mam całej nocy.
- Tak jest kapitanie! - przyłożyłam dwa palce do głowy na znak salutowania.
- Ciszej ciszej, bo zaraz wszystkich obudzisz. - zaczął mnie pouczać.
Wyciągnęłam z torebki klucze, otworzyłam drzwi po czym mój "wybawiciel" pomógł mi dojść do łóżka. Nim się obejrzałam zniknął, zwlekłam się i poszłam zakluczyć drzwi. Gdy ponownie znalazłam się na łóżku, zastanawiałam się czy to sen czy naprawdę to się wydarzyło.

YOU ARE READING
Porwani przez falę
RomanceHistoria dziewczyny, która postanawia rzucić dotychczasowe życie i postawić wszystko na jedną kartę. Otwarta na to co przyniesie jej los, przygodę a może nową miłość ? Jedno jest pewne zawsze z falą i na niej, nigdy pod nią!