Wyjazd, ostatni spacer

545 42 13
                                    

Wczorajsza wiadomość odebrała nadzieję oraz zerwała obietnice, jakie wraz z Bartkiem wzajemnie złożyliśmy. W mojej głowie rodziło się mnóstwo pytań, zaczynały się zawsze tak samo. Dlaczego ? Czułam w kościach podstęp, ale mój ojciec raczej nie byłby do tego zdolny, aby podstawić za mnie inną dziewczynę. Poza tym nic nie wiedział o konkursie, tak mi się przynajmniej wydawało. Musiałam wykonać poranną toaletę, nie chciałam obudzić rodziców. Wymknęłam się z pokoju, po cichu na palcach udałam się w stronę łazienki. Jakie było moje zdziwienie, gdy w korytarzu powitały mnie walizki a w zasadzie ich część. Czyżby moi rodzice wracali do domu ? Mój ojciec przejrzał na oczy ? Długo nie myśląc wykonałam co miałam wykonać i  pobiegłam do pokoju, obejrzałam serial i czekałam na jakikolwiek komunikat ze strony rodziców. Po krótkim czasie do drzwi zapukał ojciec, który z satysfakcją oraz triumfem wypisanym w oczach oznajmił, że mam się zacząć pakować ponieważ jutro wracamy do domu.
- Nie śpisz, świetnie. Pakuj się, jutro wracamy do domu. Koniec zabawy! - uśmiechnął się szyderczo i zamknął drzwi. Nie dał mi dojść do słowa.
Wybiegłam za nim, wyrzuciłam z siebie wszystko co leżało mi na sercu. Kątem oka spoglądałam na mamę, siedziała przy stole z opuchniętymi przez rozpacz oczami, które mówiły wszystko. Cierpienie córki, która jest jej oczkiem w głowie i największym szczęściem oraz jej okropne położenie w tej sytuacji. Kocha ojca, kocha mnie, jest jak bezradne dziecko we mgle. Każdy mój gest, krzyk oraz zawziętość ojca rozrywały jej serce. Wróciłam do pokoju, nałożyłam na siebie bluzę, w przelocie ubrałam buty i ruszyłam na ostatni spacer. Chciałam zapomnieć o ojcu, Bartku przez którego mój telefon jest gorący od połączeń, tej dziewczynie. Po prostu o wszystkim co wprowadza do mojego życia ból.
Fausti nie odbiera, dotarło do mnie że o wszystkim wie. Szkoda, tylko że nie ode mnie. Nie wiem jaką narrację przyjęła osoba, która jej o tym powiedziała. Mam nadzieję, że nie tworzy w swojej głowie czarnych scenariuszy. Natomiast fakt iż nie odbiera, nie świadczy najlepiej. Muszę współpracować z Niną, nie mam wyjścia. Konkurs za kilka dni, poranny trening utwierdził mnie, iż wygrana ucieknie nam sprzed nosa. Dziewczyna kompletnie nie ma o niczym pojęcia, jest miła ale to nie jest czas aby uczyć podstaw. Tutaj powinny rządzić detale i dopieszczenia, jestem załamany. Gdyby Fausti tylko była obok...
Widziałem, że Nina ma wyrzuty sumienia. Sporty wodne nie są jej mocną stroną, postanowiłem poprawić jej humor i zaprosiłem na spacer brzegiem morza.
- Nina, jesteś tam ? - uderzyłem kilka razy w drzwi dziewczyny.
- Tak, proszę wejdź. - siedziała smutna, pogrążona w lekturze. Podniosła lekko głowę.
- To był ciężki poranek, dasz się zaprosić na spacer ? Przewietrzymy głowę, nabierzemy dystansu do pewnych spraw, co ty na to ?
- W sumie... dosyć zamulania, lecimy! - wciągnęła buty i udała się za brunetem.
Wiał silny a zarazem ciepły wiatr, idealne warunki aby pośmigać na desce. Chciałam ostatni raz poczuć miękkość ziarenek piasku i jego chłód. Ściągnęłam buty, udałam się w głąb plaży. To była chwila dla mnie, tylko ja siedząca w moim miejscu na ziemi, które otulało mnie szumem fal uderzających o brzeg. Były jak myśli w mojej głowie, uderzały z taką samą siłą. Mam odejść bez pożegnania, zostawić bez walki moją miłość która łączy się z zapomnieniem, pożądaniem, bezpieczeństwem, poczuciem wariackiej wolności ? Z moją definicją szczęścia o imieniu Bartek, czy tak to ma wyglądać ? Gdy podjęłam decyzję, otrzepałam dłonie z piasku który zaciskałam w swoich pięściach, postanowiłam stawić czoła życiu.  Wstając usłyszałam śmiechy, jeden z nich był mi bardzo dobrze znany. Odwracając głowę, zawróciła moja pewność siebie i nadzieja.
Dziewczyna okazała się być bardzo sympatyczna, natomiast nie miała nic wspólnego ze sportem wodnym. Było mi jej żal, została narzucona na nią presja. Widać było, że ją to obciąża. Nie chciała powiedzieć kto stoi za zamianą, powoli zacząłem się domyślać dlaczego... próbowałem ją rozweselać opowiadając różne śmieszne ciekawostki, Fausti to uwielbiała. Byliśmy w takim obłędzie, że nie zwracaliśmy uwagi na nikogo. Wiał wiatr, włosy dziewczyny oplotły jej twarz. Postanowiłem jej pomóc, gdy odwróciłem głowę stanąłem oko w oko z dla mnie w tamtym momencie nie osiągalnym.
- Faustynka... to naprawdę ty ? - wróciłem do rzeczywistości i zamknąłem dziewczynę w uścisku. Usłyszałem uderzenie kropli o moją kamizelkę. Zabolało... uścisk się rozluźnił, jej twarz zatopiła się w moich rękach. Nasze spojrzenia były głębokie, przenikały dusze. Straciłem ją...
- Jutro wyjeżdżam, żegnaj...
Musnęła moje wargi, puściła uścisk dłoni, złamała serce, odeszła.

Pięknego tygodnia 🫶🏻🍁!

Porwani przez falęDove le storie prendono vita. Scoprilo ora