Nagroda roku

191 6 0
                                    

ASHER

Wychodziłem na dziedziniec, kiedy poczułem czyjąś rękę oplatającą się wokół mojego ramienia.

- Słyszałam, że nie popisałeś się dziś na treningu — Megan docisnęła bok swojego ciała do mojego. - Po co ci ja do bycia w drużynie, skoro jesteś do kitu na bramce? — zaśmiała się, wywracając oczami.

- Wszystko przez ciebie — pisnęła z oburzenia na moje słowa. - Zresztą, kto ci powiedział?

Przeniosłem wzrok z twarzy Megan w kierunku, w którym szliśmy.

- No tak, mogłem się domyślić - szepnąłem jej do ucha.

- Podwieziemy was - Sage włożyła książkę do schowka w samochodzie kapitana.

Kapitan wychylił się zza szyby, żeby zobaczyć, do kogo mówi dziewczyna. Uniósł brwi, ale uśmiechnął się szeroko:

- Pewnie, wsiadajcie!

Poczułem, jak dłoń Megan zaciska się na moim bicepsie.

- My nie, my nie... - wyjąkała, dziwnie gestykulując.

Poklepałem ją po udzie, ciągnąc na tylne siedzenia.

- Będzie nam bardzo miło. Zawsze lepsze to niż czekanie na bus - uniosłem brwi, mówiąc to przedrzeźniającym głosem do mojej dziewczyny.

Zaśmiała się nerwowo, kładąc plecak na kolanach. Sage odwróciła się do Megan, szeroko uśmiechając. Zabawnie marszczyła przy tym nos. Gavin poprawił przednie lusterko i włączył silnik. Upewnił się, że wszyscy mają zapięte pasy i powoli wyjechał z podjazdu.

- Z Carterem wszystko w porządku? - zapytałem po cichu.

Obie dziewczyny spięły się, a Walker przytaknął niespiesznie, zwalniając. Ściągnął do siebie brwi, wpatrując się w coś intensywnie. Jak na gwizdek, wszyscy spojrzeliśmy w tym samym kierunku.

- Bez jaj...

W zaparkowanym na poboczu czerwonym kabriolecie Grace delikatnie całowała Nasha, który obejmował ją w talii. Siostra kapitana przytrzymywała dłońmi twarz Moore'a, który wsunął palce w jej rude, lśniące włosy.

- Co za gnojek — Gavin mówił spokojnym, niedowierzającym tonem. - Nawet nie poczekał do końca sezonu.

- Oby nie zapomnieli o kondomie — Megan pochyliła się nade mną, przybliżając do szyby z mojej strony. - No, no, no... Grace...

Walker jęknął, przyspieszając i trąbiąc przy tym. Obejrzałem się szybko, nawet nie drgnęli.

- Przynajmniej nie mają kłopotu, mmm... — Sage pogładziła dłoń Gavina na kierownicy. - No wiesz, są zdrowi.

Megan nagle wybuchła śmiechem, zawtórowałem jej. Gavin zaprzeczył głową, też widocznie rozbawiony. Uspokoiliśmy się, a Sage włączyła radio.

- Kapitanie — powiedziałem, wolno wyciągając jego bluzę z plecaka. - Oddaję, jeszcze raz dziękuję.

- Nie ma sprawy — skręcił łagodnie. - Nadal nie wierzę, że w taki dzień niczego ze sobą nie wziąłeś.

Pokiwałem głową i na chwilę zamarłem. Megan odwróciła twarz w stronę okna, wyglądając przez szybę. Przejechałem opuszkami palców po czole, wypuszczając wolno powietrze. Należała mi się nagroda chłopaka roku i nagroda debila roku. Z wahaniem chwyciłem jej dłoń, a ona mocno ją ścisnęła. Palce jej drżały, zatoczyłem kciukiem kółko na jej skórze. Wolno wyprostowała się i położyła głowę na moim ramieniu.

- Następnym razem jedziemy busem, albo naprawdę cię zabiję - wyszeptała. Pewnie bym się zaśmiał, gdyby jej głos nie był tak poważny.

Musisz kłamaćWhere stories live. Discover now