Niania i pies

25 5 59
                                    

Franciszka Antos miała długie platynowe włosy przedłużone przed demona (wyglądało to mniej więcej jak: "czułbym się bardzo fałszywie, gdybym zrobił to cudem. Chyba, że... no wiesz, Pełzaczu" a ten tylko przewrócił oczami i załatwił Azirafałowi zupełnie nowy wizerunek. Doskonale wiedział co się spodoba Aniołowi).

Nosiła długą wzorzystą spódnice, lecz nie tak wzorzystą jak hipisi tylko taką jak lumpeksowe babcie. Do tego niezbędna była koszula w kolorze nazywanym przez ludzi urodzonych mniej więcej w latach siedemdziesiątych (naprawdę kto z 00's tak mówi) écru i niezbędnik każdej polki po trzydziestce (Franciszka zdecydowanie była starsza, niż trzydzieści lat, ale z wyglądu można było jej dać najwyższej czterdzieści co i tak było błędne) szary sweterek z wymyślnymi guzikami. Taki sweterek nabywa się zazwyczaj w lumpeksie lub gdy jest się częścią tak zwanych "nowobogackich" w H&M (możliwe jest też nabycie go w lumpeksie, ale będzie on oryginalnie z H&M, tak robi większość, a Pani Antos się do tej większości zalicza).

Jest on odpowiednikiem rozwodniczego kardiganu czy szlafroka z tym wyjątkiem, że jego posiadaczka jest zazwyczaj szczęśliwą mężatką (i często pracownikiem oświaty). Franciszka nie miała męża aczkolwiek często widywano ją z pewną kobietą w drogich restauracjach typu "Pierogarnia u Krysi" (nie prowadzonej przez Krysie) przy zapalonych świecach.

Pewna kobieta nazywała się Amanda. Miała dużego groźnego psa z miejscowego schroniska o tak samo dużym i groźnym imieniu: Pirat.

Była tym rodzajem niani, której twoja matka nienawidzi, a ty szczerze... uznajesz, że to słuszne, bo wolisz nianię od niej. Trochę się nawet z tego powodu obwiniasz, ale bez przesady.

Taką właśnie relacje mieli Bożydar o Amanda. Danuta była nudną mamą: lubiła słuchać Sylwię Grzeszczak i opowiadała w kółko te same bajki. Amanda była ciekawa i mądra. Jako jedna z niewielu wiedziała o takich sekretach świata jak to, że kaczki należy karmić mrożonym groszkiem. Mama Danusia tylko raz opowiadała Bożydarowi o religii (jej zdaniem był na to za mały, a ona sama tak właściwie była ateistką) i chłopiec uznał to za totalnie nudne.

Amanda za to opowiadała mu o piekle, lizaniu ścian przez demony z niedoborem witamin, głupich aniołach, które myślą że ludzie rodzą się z żeber i śpiewała mu na dobranoc same hity w stylu "tiri tiri bu". To Bożydarowi podobało się o wiele bardziej.

Relacja z Franią również była inna. Ta nauczyła go jak się modlić. Zawsze dawała mu przeróżne słodkości i wypytywała o jego nianię i jej opowieści (w kwestii pytania o nianię czuł się jak tajny agent). Potem obwieszczała "nie słuchaj tej kobiety" (co słyszał od każdej przedstawicielki płci pięknej, która zajmowała się jego wychowaniem kilkukrotnie w ciągu dnia) i opowiadała opowieści Amandy na swój własny sposób zmieniając głównie morał historii, ale nadal obrażając ciężko pracujących nie-ludzi zajętych lizaniem ścian czy po prostu życiem w białych ścianach Nieba. Bożydar uznał, że jego opiekunki nie lubią ścian, więc jedną w kuchni zaczął rozwalać scyzorykiem zabranym z kurtki na ryby taty. Amanda powiedziała, że to bardzo fajne zajęcie i pomogła mu kopać w ścianie (robiła to swoimi za długimi tipsami przedstawiającymi kwiaty monstery). Chwilę później Frania okrzyczała ich oboje, wygoniła ich z kuchni, a gdy wrócił tam pod wieczór wszystko było w takim stanie jak przed jego (i niani) interwencją.

Kolejną ważną postacią w życiu Bożydara na pewno nie był to ojciec. Był to Pirat i wcale nie Johnny Depp, chociaż chłopiec lubił piratów z Karaibów. Pies został adoptowany przez Amandę, by nauczyć Bożydara lęku do psów (w dniu jedenastych urodzin miał dostać piekielnego ogara i gdyby go odesłał Apokalipsa nie wydarzyła by się). Zadziałało to jednak w odwrotny sposób i Bożydar kochał wszystkie psy, a wyjście z nim na spacer do parku było dla Amandy prawdziwym zmartwieniem: nie interesowały go już kaczki!

Pirat okazał się wcale nie być groźny tak jak to jest w przypadku wielu dużych psów. Lubił być głaskany i pozwalał Bożydarowi zrobić z nim wszystko. W końcu podczas, któreś zabawy Pirat został wiernym poddanym Księcia Bożydara i tak zostało na zawsze.

W końcu chłopiec skończył siedem lat i puszczono go do podstawówki (mieli zapisać go do zupełnie innej szkoły, ale cudem było miejsce tylko w 380 im. Jana Pawła II). Niania musiała się z nim pożegnać (obydwoje płakali, ale Amanda zadbała o to, by świadkami tego zdarzenia pozostała tylko ona i Bożydar). Tego samego dnia zwolniła się Frania przychodząc do domu z kolorową flagą i obwieszczając, że będzie głosować na lewicę.

Pirat nie chciał odejść i został, a Amanda zadbała by mógł żyć u boku Bożydara więcej, niż przeciętny pies. Był to taki pożegnalny prezent, chociaż wtedy demon była pewna, że spotkają się za parę lat na końcu świata.

Teraz Amanda i Frania, a raczej Pełzacz i Azirafał siedzieli na swoim stałym miejscu w parku co jakiś czas pytani o drogę do pomnika Chopina, o którego postawienie zadbał sam Pełzacz. Byli dosyć zgodnymi partnerami, więc ku zadowoleniu obu stron raz opisywali prawdziwą drogę, a raz kompletnie błędną. Tubylcy wiedzieli, że nie należy nigdy ich o nic pytać - jeden nieszczęśnik poprowadzony źle musiał jechać do szpitala po tym jak natknął się tylną częścią ciała na jeża (Pełzacz nadal utrzymuje, że nie wiedział, że jeż tam będzie, a potwierdza, że wywrócenie się przechodnia mogło być jego zasługą).

— Więc to koniec prawda? — zapytał Azirafał.

— Po tym jak powiedziałeś, że będziesz głosować na lewicę na pewno nie przyjmą cię ponownie — stwierdził Pełzacz.

— Nie o to chodzi i tak wolę wrócić do biblioteki. Dzieciaki przez ten czas zdążyły zapomnieć co to znaczy dwa tygodnie na oddanie książki. Zaczynam żałować, że nie mogę naliczać kar bibliotecznych. Wiele lektur zdążyło przepaść! Znowu będę musiał pisać o zasiłki i... Wybacz kochanie, nawyk dobrej bibliotekarki.

— Jesteś naprawdę złą bibliotekarką Azirafał — spierał się Pełzacz.

— Jestem Aniołem, a dzieciaki kiedyś mi podziękują za nauczenie ich wypełniania obowiązków. Przedłużanie książek nie boli.

— W piekle tak.

— Macie tam bibliotekę?

— Mieliśmy zanim Pośpieszek ją spalił. W sumie dobrze i tak nikt nie czytał, a gdyby zaczęli ciężko byłoby rządzić tą chłostrą.

Azirafał posmutniał na myśl o płonących książkach. Potem stwierdził, że w piekle mogli mieć tylko słabe romansidła dodawane do gazet lub co gorsza gazetę wyborczą i ucieszył się z faktu, że to było już poza ich zasięgiem.

— Wracając do tematu na razie wszystko idzie dobrze. Może poza wątkiem z psem, ale skoro Bożydar ma już Pirata może jeden pies mu wystarczy.

— Przykro mi z powodu Pirata. Pokochałeś tego psa — powiedział Azirafał bez zastanowienia.

— Nie prawda. Jestem Demonem nie kocham niczego i nikogo — skłamał Pełzacz, ale w myślach rozpaczał, że zastanie w mieszkaniu puste legowisko i już nikt nie zabierze mu kapci.

— Jak chcesz — Azirafał postanowił się nie kłucić — w takim razie mamy pięć lat wolnego. Co powiesz na kolację u Krysi? Dzisiaj mają schabowe w menu.

Dobre Znaki | good omens in polish wayWhere stories live. Discover now