Rozdział 33.

1K 44 3
                                    

Stella.

W końcu nadszedł ten dzień. Dzień, który zmieni wszystko bezpowrotnie. Dzień naszego ślubu. Od tygodnia chodziłam jak na szpilkach, zżerana przez nerwy. Dziś od samego rana kręciłam się po domu, nie mogąc znaleźć sobie miejsca.

 Ashton wyszedł wczesnym rankiem, aby dopełnić wszelkich formalności i upewnić się, że wszystko idzie zgodnie z planem. Przynajmniej tak powiedział, choć śmiem podejrzewać, że nie chciał mnie stresować jeszcze bardziej i dawał mi chwilę spokoju. W przeciwieństwie do mnie on wydawał się spokojny, wyciszony. Jeśli w środku był tak zdenerwowany jak ja, to bardzo dobrze się krył.

Punktualnie o godzinie dwunastej cały salon w naszym domu przeobraził się w jedno wielkie pomieszczenie fryzjersko- kosmetyczne. Zostały tu ściągnięte najlepsze wizażystki, które miały zrobić nas na bóstwo. Wszystkim zajęła się moja mama z Amber, ja nie miałam do tego głowy.

 Razem z panią Harrison zjawiły się tu godzinę przed wszystkimi, w wyśmienitych humorach. Od samego wejścia świergotały między sobą jak to nie mogą uwierzyć, że nasze rodziny się jednak łączą, że razem z Ashtonem tworzymy piękną parę i na pewno będziemy szczęśliwi. 

Z początku ignorowałam ich komentarze, ale z czasem przewracałam oczami na każde słowo, nie mogąc więcej tego słuchać. Wzięłam szybki prysznic i opatulona w biały satynowy szlafrok zasiadłam przed jednym z przygotowanych stanowisk. Dziewczyna, która się mną zajmowała była dość młoda, niewiele starsza ode mnie, ale po jej ruchach było widać, że zna się na tym co robi.

Dwie godziny i milion kosmetyków później byłam gotowa. Przynajmniej w teorii. W dalszym ciągu nie założyłam sukni i zamiast tego siedziałam wygodnie na kanapie popijając szampana. Pracownice uwijały się ze wszystkim dość sprawnie, przygotowując też resztę towarzyszących mi kobiet. 

 Następnie razem z Amber przeniosłyśmy się do sypialni, gdzie czekała moja suknia. Pomogła mi z założeniem jej, bo sama pewnie bym ją uszkodziła. Zapięłam biżuterię, wsunęłam szpilki na stopy, a na koniec przyjaciółka wpięła mi długi welon, który sunął dumnie za mną, gdy schodziłam w dół po schodach do wyjścia. 

Matka na mój widok niemal straciła przytomność. Łzy wzruszenia moczyły jej twarz, gdy spoglądała na mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie, widząc jej reakcję. Wiem, że zawsze marzyła o tej chwili, wyobrażając sobie mnie w zniewalającej białej sukni. Zresztą, która matka tak nie ma?

Załadowaliśmy się wszyscy do dwóch podstawionych samochodów. Kościół, a właściwie katedra, do której podjechaliśmy mieściła się na obrzeżach Los Angeles. Dzisiaj, specjalnie na tą okazję była przyozdobiona ogromem białych i różowych kwiatów, sprawiając, że wyglądała jeszcze piękniej niż zazwyczaj. 

Wszyscy goście pozajmowali już swoje miejsca, więc na szczęście nie kręciło się tu dużo osób. Przed wejściem czekał na mnie ojciec ubrany w czarny, elegancki garnitur. Z tego co mówiła mama, ma mnie poprowadzić do ołtarza, gdzie miał na mnie czekać Ashton. Wysiadłam z auta i podeszłam do niego, licząc, że chociaż tego dnia podbuduje mnie na duchu, szepnie miłe słówko, ale on tylko zmierzył mnie wzrokiem i wyciągnął ramię, nie mówiąc ani słowa.

 Matka, wraz z matką Ashtona i Amber weszły już do kościoła zostawiając mnie samą z ojcem. Ustawiliśmy się w wejściu do środka, a ja przybrałam najszczerszy uśmiech na jaki potrafiłam się aktualnie zdobyć. Wszystkie oczy zwróciły się w naszą stronę, gdy wybiły pierwsze takty muzyki.

 Ruszyliśmy płynnie w stronę ołtarza przy którym stał brunet. Wyglądał nieziemsko w dopasowanym smokingu. Jego oczy skupione były tylko na mnie, nie odwrócił wzroku nawet na moment.

Sealed fate [ ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz