Teczka Zła

14 2 0
                                    

Gdy tylko samochód podjechał na podjazd, a brama wjazdowa mozolnie się za sobą zasuwała, Namjoon już czekał na swoje dwa skarby. Od momentu telefonu Jina, młodszy przestał pracować i jak na szpilkach czekał.

Pomógł wysiąść Seokjinowi z auta. Podtrzymywał go za talię i dłoń, bo nie wiedział, czy nie stała mu się jakaś mechaniczna krzywda. Przytulili się do siebie mocno. Wtedy oboje już płakali. Roztrzęsieni jeszcze nie do końca wyjaśnioną sytuacją, trzymali się blisko i nie puszczali z objęć.

- Już dobrze? - dopytał Namjoon, patrząc w szklane oczy Jina

- Nie. Nic nie jest dobrze. - Zadrżała mu warga.

Wtedy Namjoon zabrał Yoongiego z auta oraz dwie siatki zakupów z bagażnika. Seokjin natomiast pobiegł zwymiotować do domu. Cała ta nieznośna sytuacja przyprawiła go o mdłości. Czuł się jak wrak człowieka.

Yoongi zasnął. Nie obudził się na szczęście, gdy Namjoon przetransportował go do jego łóżeczka. W tej sytuacji roztrzęsiony chłopiec to ostatnie czego teraz potrzebuje. Musiał się zająć mężem, który właśnie pił jakieś zioła na dole w salonie. Wiedział, że go potrzebuje.

Oboje mężczyzn siedziało teraz przed dużym czarnym ekranem telewizora, w który zapatrzyli swoje zmęczone oczy. Mimo, że był środek dnia, oni czuli się, jakby minęła wieczność od samego poranka.

- Nie mogę tak dłużej, Namjoon - zaczął cicho Jin, nie patrząc na męża.

- Już wiemy, kto nam szkodzi. Wiesz, że nie pozwolę was skrzywdzić?

- Joon - załamał się głos Seokjina po takich słowach. Czuł się pusty i wyczerpany. Bezsilny. Nie znał wyjścia z tej sytuacji. Ponownie się rozpłakał, a Namjoon wziął go w swoje objęcia.

- Czy powinniśmy zgłosić to na policję?

- Nękanie jest karalne...

- Zamknęliby ją drugi raz? - zadał kolejne pytanie Namjoon, będąc dość niepewnym. Był niepewny wszystkiego.

- Myślę, że tak. Ma dużo złego na swoim koncie.

Rozmyślając nad tym, zapomnieli, że na piętrze siedzi mały chłopiec. Obudził się z niespokojnej drzemki przez koszmar. Zapłakany jak Seokjin, zszedł po schodach na dół.

- Tata - wychlipał, gdy przekraczał już ostatni stopień. Wtedy Namjoon poderwał się z kanapy, o mało co nie uderzając Seokjina łokciem w szczękę. Na szczęście obeszło się bez szkód.

- Co się stało, kochanie? - zmartwiony rodzic złapał go w swoje ramiona, gdzie Yoongi od razu się do niego wtulił. Zacisnął rączki na koszulce rodzica nie chcąc, aby ten go puścił.

- Miałeś koszmar, Yoongi? - dopytał Jin, kiedy młodszy z Kimów usiadł z dzieckiem obok. Pogłaskał go po pleckach, które szybko mu się unosiły.

- Tak...

Było to dość niepokojące. Ostatnimi czasy Yoongi miał bardzo niespokojny sen. Spał mało i w dziwnych porach. Często budziły go koszmary, których nie chciał opowiadać.

Dwójka młodych rodziców uspokajała chłopca. Zaśpiewali mu wspólnie kołysankę, którą oboje znali z dzieciństwa. Patrząc sobie prosto w oczy, przenikli do tamtych czasów. Niewielkie uśmiechy wkradły się na ich twarze. To była miła, wręcz magiczna chwila. Namjoon kołysał trzylatka na kolanach, kiedy ten się do niego przytulał. W ten sposób udało im się go ponownie uspać.

Sami mieli kilka spraw do załatwienia. Głównie była to Seungyo, ale również chcieli ponownie zapisać Yoongiego do psychologa. Był on na drugim końcu ich miasta, nie do końca po drodze, ale tutaj liczyło się zdrowie ich dziecka. Namjoon zobowiązał się zadzwonić do przychodni i umówić ich, jak najszybciej. Nie mogli czekać, bo kto wie, jak chłopiec poradzi sobie z tymi wszystkimi przykrościami. Tym bardziej, że już zmienił swoje zachowanie, co bardzo niepokoiło jego rodziców. Musieli o niego zadbać.

Młodszy z Kimów wyszedł na górę zadzwonić, przy okazji od razu zapisać podany termin w swoim kalendarzu. Tymczasem Seokjin został sam w salonie. Obryzajac paznokcia, zapatrzył się na środek czarnego ekranu telewizora. Sam nie wiedział, co myśleć. Co powinien myśleć. Jak się zachować. Wiedział, że odnajdzie ostoję w mężu. Teraz czuł się jakby spadło na niego milion kilogramów ciężkiego metalu.

Nie minęły jakieś cztery minuty, a do drzwi zaczął natarczywie ktoś dzwonić. Jin liczył tylko na to, żeby nie obudziło to jego synka. Szybko podszedł otworzyć, ale ten, kto stał po drugiej stronie, absolutnie nie był spodziewany. Mężczyzna od razu się zagotował i chciał wręcz krzyczeć. Jak gdyby nigdy nic, na progu stała Seungyo. Umalowana, z wyprostowanymi, długimi i czarnymi włosami, w eleganckiej sukience opinającej jej szczupłe ciało. Na szyi zmienił się złoty naszyjnik i tego samego koloru pierścionki na dłoniach. W rękach trzymała białą teczkę.

- Odejdź stąd - warknął od razu Jin, bo nie chciał zamykać jej drzwi przed nosem. A powinien. - Już nas zastraszyłaś, czego chcesz więcej? - Jego policzki zaszły rumieńcem.

- Sprawiedliwości, Jin. Tutaj są dokumenty. Zapraszam do sądu. Yoongi z powrotem trafi do domu dziecka. Nie pozwolę wam na wychowywanie. Jesteście zbyt obłudni i fałszywi. Nie będę mówić, że nie niebezpieczni. - Mówiąc te słowa, wcisnęła w ręce mężczyzny teczkę.

- Co... Ale nie możesz nas pozywać!

- Owszem, mogę. Zagrażacie temu dziecku. - Poprawiła sobie włosy przy uchu. - Odbiorę wam to zasrane szczęście - dodała równie spokojnym tonem, po czym odwróciła się i poszła w stronę samochodu, które stało tuż przy ulicy.

Seokjin nie dowierzał. Nie przyjmował tego do wiadomości. Serce biło mu zdecydowanie za szybko, ręce się trzęsły i jak tylko zatrzasnął drzwi, teczka z papierami od kobiety upadły na podłogę z hukiem. Obudziło to niestety Yoongiego, który wyszedł z pokoju, gdy tylko Namjoon wracał na parter. Zabrał go ze sobą, tuląc w ramionach.

- Seokjin? - zawołał imię męża, kiedy usłyszał odgłosy wymiotowania w toalecie. Odłożył chłopca na kanapę, a sam zapukał do starszego. - Skarbie? Wszystko dobrze?

Nikt mu nie odpowiedział, ale zanim pomyślał o wejściu do środka, jego wzrok przykuła teczka. Zabrał ją z parkietu i zajrzał siłą woli do środka. Sam o mało co nie zemdlał.

- Seokjin!? - krzyknął, na co Yoongi schował się pod poduszką z kanapy. - Co to ma być? Co t-to jest? - W jego głosie zbierał się płacz. Chciał płakać, kiedy przeczytał pozew i kilka innych stron dokumentów.

Ta kobieta chciała zabrać im Yoongiego. Ich syna. Którego kochają bardziej, niż kogokolwiek innego na świecie. Chciała odebrać im szczęście.

Starszy wyszedł z łazienki, gdy tylko umył ręce i przemysł zapłakaną buzię. Od razu wpadł w objęcia Namjoona, ponownie rozpłakując się na jego koszulce. Teczka ponownie spadła na podłogę.

- Ona tu była... Zabierze nam Yoongiego...

- Nie zabierze, obiecuje ci to - zapewnił go Joon i ucałował długim pocałunkiem w czoło.

Musieli zadzwonić do placówki, z której zabrali chłopca. Musieli porozmawiać z dyrektorką. Załatwić dobrego prawnika. Czy wyjechanie z miasta wchodziło w grę?

Żar miłości 2 // Baby BangtanWhere stories live. Discover now