Tamtego dnia Ryan nie wrócił do mieszkania. Conrad marudził że pewnie wróci nad ranem ale mnie to nie obchodziło. Nie interesuje mnie czy on jest czy go nie ma. Nawet dobrze że go nie ma. Choć okazało się że nie jest seryjnym mordercą dalej się go bałam.
Wyjaśnił mi że został niesłuszne oskarżony o te morderstwa to Martin tak chciał. Był nie winny. Miał alibi.
Rano jednak chłopak też nie wrócił. Oboje się z tego cieszyliśmy. Choć czy moja radość była szczera? Wiedziałam że chłopak jest sam. Nie ma nikogo. Zrobiło mi się go szkoda na samą myśl. Zobaczenie śmierci bliskich to coś czego nie da się zapomnieć. On przeżył to samo co ja. Może trochę inaczej ale trauma ta sama.
Leżałam na kanapie, Molly i Conrad byli w kuchni robiąc śniadanie. Dziewczynka niczego nie świadoma uśmiechała się do mojego przyjaciela. Jeszcze nie wiedziała że więcej nie zobaczy ukochanej mamy ani ukochanego taty. Nie wiedziała że straciła ich na zawsze.
Przybiegła do mnie i usiadła. Oparła się o moje ramię patrząc w telewizor. Po chwili Conrad przyniósł śniadanie które zrobili. Były to małe naleśniki z owocami i bitą śmietaną.
-Sonia a gdzie ten pan który był wczoraj w szpitalu?- spytała sięgając po widelec.
Spojrzałam na nią delikatnie się uśmiechając. Nie wiem co mam jej powiedzieć. Nie mam pojęcia.
-Wyszedł. Być może nie wróci- wyręczył mnie Conrad a jego szczerość bardzo mnie zdziwiła.
Dziewczynka pokiwała głową i zaczęła jeść. Zmusiłam się do zjedzenia choć trochę żeby Conrad się nie martwił. Patrzył na mnie delikatnie się uśmiechając. Jadł zrobione przez siebie naleśniki.
Po śniadaniu ja wzięłam się za sprzątnie a oni poszli się pobawić w pokoju który Molly sobie wybrała. Wykonywanie każdej czynności męczyło mnie bardziej niż powinno. Zwłaszcza że lubiłam sprzątać żeby zająć czymś głowę.
Jednak tym razem nie pomogło. Moje myśli krążyły ciągle przy brunecie który podarował mi to mieszkanie. Spojrzałam na kartę leżąca na szafce. Ogarnęła mnie dziwnie wielka ciekawość ile jest na koncie. Wzięłam swój nowy telefon który również dostałam od Ryan'a i weszłam w aplikacje banku którą zainstalował ten sam chłopak. Suma którą tam zobaczyłam była większa niż się spodziewałam. W zasadzie nawet nie miałam nadziei że kiedykolwiek będę miała tyle pieniędzy.
Nie były to tysiące. Były miliony.
Na koncie miałam dwadzieścia pięć milionów dolarów.
Byłam milionerką.
Rodzice zawsze dobrze zarabiali i nigdy nie byliśmy biedni. Zawsze miałam pieniądze na swoje potrzeby i zachcianki. Byliśmy zamożni ale nie aż tak.
Dużymi oczami wypatrywałam się w ekran telefonu dalej nie wierząc że to jest na prawdę. Byłam bogata.
Bardzo bogata.
Z naciskiem na ,,bardzo" i na ,,bogata". Przecież dwadzieścia pięć milionów to nie była mała kwota. Była ogromna.
Do kuchni wszedł Conrad. Podszedł i spojrzał w mój telefon.
-O kurwa....- szepnął ledwo słyszalnie- to twoje konto?- spytał po kilku sekundach ciszy.
Lekko pokiwałam głową. Tak to było moje konto choć sama nie mogłam w to uwierzyć. Poza tym miałam do dyspozycji dom rodzinny, konta rodziców i dostęp do konta gdzie odkładali na nasze studia.
CZYTASZ
I'll Dead For You
Romance17 letnia Sonia wyjeżdża z rodzicami na wakacje. Bawią się doskonale nad morzem i są szczęśliwi z każdej chwili jaką razem spędzają. Ich szczęście niszczy jeden wieczór. Jeden Spacer. Chcesz wiedzieć o co chodzi? zapraszam do przeczytania.