Ból egzystencji

34 3 11
                                    

Niespokojny sen Gerarda przerwał przeraźliwie głośny śpiew w wykonaniu Raya, który upodobał sobie zanadto pewną piosenkę Iron Maiden.

Był zmieszany swoim snem, w którym działy się pikantne sceny pomiędzy nim a Bertem McCrackenem, które zostały przerwane w kluczowym momencie.

Śniło mu się, jak Bert umieszczał swoją dłoń za jego stylowym paskiem. Niestety, nie było mu dane zobaczyć ciągu dalszego tego pięknego snu.

Nie mógł sobie wyobrazić ciągu dalszego, ponieważ od miesiąca nie przebywał w łóżku nawet ze swoją własną żona, a co dopiero z mężczyzną, w którym podkochiwał się 20 lat temu.

Westchnął, podniósł sie z fotela i wyruszył na poszukiwanie jakiegoś napoju, ponieważ bardzo suszyło go w gardle.🥵

Gerard doszedł (do kuchni). Nalał sobie wody i wypił ją duszkiem.

Niemal zakrztusił się, kiedy poczul tkniecie w ramię. Był kompletnie zagubiony w swych myślach, gdy zaskoczony odwrócił głowę i zobaczył swojego przyjaciela, franka iero.

Frank zmierzył go badawczym spojrzeniem.

- Czy mi się dobrze wydaje, gerard? Czy ty cały czas myślisz o bercie? Ty wiesz, że to, co ci powiedziałem, to był zart prawda? Chociaż może za bardzo się zapędziłem, znając twoja prawdziwa naturę.

- daj spokój, frank. To było 20 lat temu, jestem oddany mojej zonie, lynz.

- Kocopoły gadasz! Przecież widziałem, jak rumieńce wykwitły na twym obliczu, gdy zażartowałem sobie o bercie. Poza tym obaj pamiętamy naszą wspólną przeszłość.

- To było dawno i nieprawda! - obruszył się gee. Wolał wyprzeć całą przeszłość spędzoną w ramionach swojego kolegi z zespołu My Chemical Romance.

- A co to za ploteczki? - włączył się nagle Mikey, który właśnie skończył spotkanie video na Skajpaju ze swoją  żoną Kristin Colby i z córeczkami. - Wiecie, że kristin obejrzała Mała Syrenka beze mnie? Motyla noga! A myślałem, że możemy sobie ufać.

- *sigh* Twoja żona przynajmniej do ciebie dzwoni... - przygnębił się Gerard.

- Och, Gerard, mój błąd... Wracając do ploteczek, haha...

- Rozmawiamy o Bercie - oznajmił Frank. - I o tym, że G...

- Chłopaki! Dojechaliśmy do naszego hotelu! Bierzcie klamoty! - wykrzyknął radośnie ray. Gerard czasem tesknil za ich zwyczajowym kierowca, który poszedł na urlop że względu na wycięcie wyrostka robaczkowego, ale teraz był Rayowi wdzięczny, bo przerwał niezręczną konwersacje.

Gee pospiesznie udał się po swoje walizki, by uniknąć konfrontacji z bratem i byłym kochankiem.

Po chwili wszyscy czworo wspinali się już po schodach zatechlego motelu, który hotelem został chyba nazwany przez przypadek. Gerard skrzywił się na widok grzyba wzrastającego obficie na suficie.

- typowy hotel w Utah... - wymamrotał zdegustowany.

- Sam rezerwowałem - Frank uderzył się z dumą w pierś.

- czy my nie mamy od tego ludzi? - zapytał ray, który wreszcie mógł znów integrować się z kolegami.

- Mamy też podobno ludzi od kierowania - rzucił Frank.

Frank i Ray kontynuowali przekomarzanie się. Gerard był już zmęczony i nie chciało mu się tego słuchać, zwłaszcza że zachciało mu się kupę. Nie srał już od paru dni, bo brzydziły go kible na stacjach benzynowych, chociaż miał przeczucie, że te "hotelowe" wcale nie będą lepsze.

Rzucił swoją walizkę w kat i zajrzal do toalety. Oczywiście, brak papieru. Oprócz tego przypomniało mu się, że zapomniał szczoteczki do zębów.

Postanowił poszukać papieru w recepcji tego zagrzybionego przybytku. Zszedł po schodach, na których poczuł pewna nute zapachową, której nie poczuł chwilę wcześniej. Do smrodu grzyba i niemytego modelu dolaczyl subtelny zapach. Zapach ten można było zakwalifikować jako smród, ale dla Gerarda był to po prostu miód. Zszedł do recepcji i podszedł do młodocianą recepcjonistkę. Wyglądała jak typowa utahijka.

- erm, czy mogę w czymś Panu pomóc?

- potrzebny mi papier toaletowy - wyznał Gerard.

- Myślę, że mam coś, co może Ci pomóc - usłyszał głos. Jednak nie był to głos utahijki, był to natomiast kolejny kawałek układanki. Był to miod na jego uszy, dawno niesłyszany miód.

- B-b-b-bert............🍑🍆

CDN

usłyszałem w głowie głos homoseksualny//GERBERT OR GERTWhere stories live. Discover now