rozdział 45

134 10 0
                                    

CARRIE

Drzwi do mieszkania były otworzone, dlatego weszłam do środka bez mniejszego problemu. Uspokoiłam się na tyle, że już nie płakałam, ale wiedziałam, że kiedy tata zapyta, czemu nie jestem w szkole i czy wszystko w porządku, to znowu zacznę ryczeć.

Słyszałam, że telewizor był włączony, co musiało oznaczać, że siedział w salonie.

— Wróciłaś już do domu? — usłyszałam.

Od razu skierowałam się do kuchni. Musiałam napić się wody, wiedziałam, że inaczej zemdleję.

Otworzyłam szafkę i chwyciłam szklankę, jednak nim zdążyłam ją podnieść ta wyleciała mi z dłoni, zlatując na podłogę i tłukąc się.

Z moich ust wydostał się szloch. Tego wszystkiego było dla mnie za dużo. Kurwa zwana moją matką, Luke, a teraz i Jake. Nie chciałam już tam być. Chciałam wynieść się gdzieś, gdzie nie znałabym nikogo. Gdzieś, gdzie nikt nie byłby w stanie zrobić mi krzywdy. I nie chodziło mi wtedy o krzywdę fizyczną, a psychiczną, bo ta była o wiele gorsza.

Złapałam za kolejną, ale stało się z nią to samo. Popatrzyłam na swoją dłoń, która tak bardzo mi się trzęsła. Nie wiedziałam co się ze mną działo. Traciłam władzę nad własnym ciałem i umysłem.

Słyszałam głos taty. Zaniepokoił się i już szedł do mnie, żeby sprawdzić co się stało. Ja jednak spuściłam wzrok na ladę. Złapałam mały kawałek szkła w palce.

Wtedy po raz pierwszy i ostatni przez mój umysł przeszły mroczne myśli. Nigdy więcej się one nie powtórzyły, ale myślę, że gdyby nie tata, to mogłoby się to skończyć inaczej.

— Carrie, co tu się stało? — zapytał podchodząc bliżej.

Odwróciłam się w jego stronę. Kiedy zauważyłam jego twarz, znowu zabolało mnie serce. Był przestraszony.

— Co się... — przerwał spuszczając wzrok trochę niżej.

Momentalnie wypuściłam szkło, które spadło na podłogę, jeszcze bardziej się rozbijając.

— Ja... przepraszam — nadal szlochałam — Posprzątam to — przetarłam wierzchem dłoni policzki, próbując się uspokoić.

Tata bez słowa podszedł do mnie i przyciągnął do siebie. Nie pytał o nic, a po prostu dał mi się wypłakać.

Dwie godziny później siedzieliśmy spakowani w samochodzie i jechaliśmy z tatą do Manchesteru. Nie zamierzałam już nigdy więcej wrócić do tego przeklętego Londynu.

KONIEC CZĘŚCI I

Zakład IWhere stories live. Discover now