3. To nie kradzież a pożyczenie

85 10 0
                                    

Spojrzałem na telefon, na ekranie widniała godzina druga w nocy. Od ojca dowiedziałem się, że Niall nie wraca na noc, bo nocuje u Zayna. Tak, więc od dwudziestej pierwszej siedzę w swoim pokoju i nie mam co robić. Mark prosił mnie żebym do nich zszedł i spędził z nimi trochę czasu, ale ja odmówiłem. Nie miałem ochoty na żadne pieprzone interakcje z nimi.

W moim nowym pokoju było praktycznie ciemno. Jedyne co dawało odrobinę światła to były lampki świecące się na złoto.

- Nie wytrzymam tutaj. - powiedziałem do samego siebie. Wstałem z łóżka i wyszedłem na balkon. Na słuchawkach właśnie leciała piosenka birthday cake od Dylan Conrique. Spojrzałem na okna które znajdowały się przede mną. Mimo tego, że przy ogrodzeniu były krzewy i drzewa to w tym akurat miejscu nic z tego nie było. Nagle w pokoju zapaliło się światło i był widoczny cień osoby. Okna byli zasłonięte zasłonami, więc nie miałem pojęcia kto to jest. A z resztą jakoś zbytnio mnie to nie interesowało.

Zwróciłem swój wzrok na księżyc i zacząłem go oglądać jak to miałem w zwyczaju robić każdej nocy. Łokcie oparłem o barierkę, a głowę o dłonie. Byłem zapatrzony w satelitę. Aż nagle poczułem uderzenie. Rozejrzałem się oniemiały, na podłodze leżał trampek. Tylko z jednego miejsca mógł polecieć.

- Czego chcesz? - spytałem zdejmując słuchawki z uszu. To był ten sam chłopak przez którego oblałem się szejkiem.

- Mowie do ciebie. Wypadało by odpowiedzieć. Jakiś szacunek do starszych się należy. - parsknąłem na jego słowa.

- Chłopie ile ty masz niby lat?

- Siedemnaście. - odpowiedział i również oparł się o barierkę.

- No właśnie, ja mam tyle samo, więc się nie wymądrzaj. A po za tym, nawet gdybyś był starszy to nie musiałbym mieć do ciebie szacunku. - powiedziałem.

- Grabisz sobie dzieciaku. - rzekł i mimo tego, że było ciemno czułem jego wzrok na sobie, bardzo intensywnie.

- Co się tak przyczepiłeś. Daj mi spokój.

- Nazwałeś mnie dupkiem.

- I co z tego? - zapytałem.

- Powinieneś mnie przeprosić. - stwierdził wzruszając ramionami.

- Przeprosić? Ciebie? Pojebało cię. Nigdy w życiu za nic bym cię nie przeprosił. A to co powiedziałem jest prawdą. Jesteś dupkiem.

- Wiem, ale tobie nie wolno tak mówić. - powiedział pewnym siebie głosem.

- Bo co mi zrobisz? - spytałem - Chłopaku nie obchodzą mnie jakieś twoje głupie gierki. Odczep się. - odwróciłem się i już chciałem wejść z powrotem do pokoju.

- Spodobała ci się moja bluza. - zaśmiał się. Nadal miałem ją na sobie.

- Zapomniałem o niej. Oddam ci ją przy najbliższej okazji. Spokojnie pamiętam, żeby ją wyprać.

- Oddaj mi buta.

- Co?

- Oddawaj mojego buta. - wskazał na buta który wciąż leżał na moim balkonie. Schyliłem się po niego i w mojej głowie narodził się mały plan.

- Chcesz swojego buta? Proszę bardzo. - rzuciłem butem, tylko zamiast rzucić w jego stronę wrzuciłem go do basenu który znajdował z tyłu domu. A z racji tego, że miałem trochę siły to udało mi się go tam dorzucić. - Buziaki.

- Masz przejebane.

- Już się boje. - zamknąłem drzwi od balkonu.

$$$

You need me | Larry Stylinson حيث تعيش القصص. اكتشف الآن