bad liar

267 40 16
                                    

Selena Gomez - Bad Liar

Pokonały mnie krakowskie korki i na lotnisko przyjechałem z piętnastominutowym spóźnieniem. Wyciągając walizkę z bagażnika taksówki, widziałem rozbawioną minę Faustyny i poirytowanie na twarzach reszty. Cwaniara miała łatwiej, ona w przeciwieństwie do mnie nie musiała wracać do swojego mieszkania, tylko pojechała prosto na lotnisko. Gdybym rano nie musiał jechać do siebie, też bym się nie spóźnił, ale blondynka nie zgodziła się, żebym jechał razem z nią, plus musiałem wrócić po swoje bagaże. Złapałem rączkę walizki i z wymuszonym uśmiechem udałem się do swoich znajomych.

- No w końcu. - pierwszy odezwał się Przemek. - Już myśleliśmy, że zrezygnowałeś z wyjazdu. - rzucił z przekąsem.

- Czy cię to dziwi? - zaśmiała się Wika. - Nigdy, powtarzam nigdy nie udało mu się przyjechać na czas gdy jechaliśmy w trasę.

- Was też miło widzieć kochani! - wyszczerzyłem się. - Jestem? Jestem. Nie dramatyzujcie. - przewróciłem oczami.

- Naucz się w końcu dobrze gospodarować swoim czasem. - szturchnęła mnie Faustyna, gdy stanąłem obok niej.

- Grabisz sobie. - szepnąłem tak, żeby tylko ona to usłyszała.

- Idziemy? - spytał Dominik. Wszyscy przytaknęliśmy i zaczęliśmy zbierać swoje bagaże.

- Daj, pomogę ci. - powiedziałem do mojej dziewczyny, która trzymała dwie wielkie walizki.

- Dam radę. - puściła do mnie oczko i ruszyła przed siebie. Wziąłem głęboki wdech, prosząc niebiosa o odrobinę cierpliwości.

- Mi możesz pomóc. - Wika wcisnęła mi w rękę większy ze swoich bagaży i praktycznie w podskokach udała się za Faustyną.

Zapowiadał się ciężki wyjazd, a to dopiero początek. Wiedziałem, że blondynka nie da mi spokoju, tylko będzie droczyła się ze mną cały pobyt w Tajlandii. Ustaliliśmy, że po powrocie powiemy wszystkim, że jesteśmy razem, ponieważ mieliśmy już dość ukrywania się oraz stwarzało to tylko niepotrzebne problemy, ale zanim to, to przede mną długie trzy tygodnie. Z jednej strony byłem podekscytowany, a z drugiej chciałem mieć to już za sobą.

Lot do Frankfurtu minął mi przyjemnie, pomijając Patryka, który co chwile pytał mnie, czy na pewno nie chce, żeby zamienił się z Faustyna miejscami. Dziewczyna siedziała kilka rzędów przed nami razem z resztą ekipy, a my jako jedyni siedzieliśmy oddzielnie. Wysiadając z samolotu, cieszyłem się, że mam mojego przyjaciela z głowy na kilka godzin. Szybkim krokiem wyprzedziłem ludzi wlokących się przede mną i momentalnie zrównałem się z Faustyną.

- Hej. - szepnąłem jej do ucha, obejmując ją w talii.

- Igrasz z ogniem. - odszepnęła, wtulając się w mój bok. - Tęskniłam za tobą. - zaczęła bawić się moim palcami, które coraz mocniej zaciskały się na jej skórze.

- Ja za tobą też. Cieszę się, że teraz siedzimy obok siebie, zwariowałbym gdybym musiał przez dziesięć godzin wysłuchiwać pierdolenia Qryego. - blondyna parsknęła śmiechem. Widziałem, jak otwiera buzię, żeby coś powiedzieć, ale nagle praktycznie znikąd wyłoniła się obok nas Wika.

- A wy co? - spytała, patrząc na nas podejrzliwe.

- Nic. - odpowiedzieliśmy w tym samym czasie, odsuwając się od siebie.

- Ta. - parsknęła. - Fausti idziesz ze mną do łazienki? - blondynka przytaknęła i dziewczyny udały się w kierunku toalet.

Zacisnąłem zęby, nie dając po sobie znać, że właśnie w swojej głowie morduje Kartonii na trzydzieści siedem różnych sposobów. Czy prosiłem o zbyt dużo, chcąc spędzić, choć pięć minut z moją dziewczyną sam na sam? Musiałem obmyślić sprytny plan, dzięki któremu uda mi się porwać Faustynę tak, żeby nikt nie nabrał podejrzeń. Co my w ogóle robimy ze swoim życiem? Jesteśmy dorosłymi ludźmi, którzy ukrywają swój związek od dwóch miesięcy. Nie wyobrażam sobie, jak mają wyglądać te wakacje. Jak niby mam udawać, że nic między nami nie ma i to jeszcze przez trzy tygodnie? Usiadłem niedaleko wyjścia z toalet i cierpliwie czekałem, aż dziewczyny wrócą. Po paru minutach usłyszałem znajome głosy w oddali, a moim oczom ukazały się dwie dobrze mi znane sylwetki.

fetishWhere stories live. Discover now