5. Pokochałam Londyn

134 10 9
                                    

Liliana Pov:

Poprzedniego dnia Victor poinformował mnie że od następnego dnia zacznę chodzić do szkoły. Ale nie była to byle jaka szkoła. Było to King 's College School. Najlepsza szkoła w całym Londynie. Z tego co się dowiedziałam miałam tam jechać z Devonem a wrócić z Aronem.

Gdy zaparkowaliśmy pod budynkiem zaczęłam się poważnie stresować. Pomijając fakt, że oprócz chłopaków nikogo tu nie znałam to w porównaniu do mojej starej szkoły ta była ogromna. Ale chcąc nie chcą musiałam w końcu wyjść z samochodu. Nie mogłam przecież siedzieć tu w nieskończoność. Nawet jeśli to była jedyna rzecz o której w tym momencie marzyłam.

-Gdybyś czegoś chciała to pisz-rzucił na od chodnie Devon posyłając mi blady uśmiech po czym zniknął w tłumie uczniów, a ja pozostałam sama, nie mając pojęcia co ze sobą zrobić.

Po chwili zaczęłam przeciskać się przez tłum ludzi. Gdy jakimś cudem udało mi się dostać na jeden z mniej zatłoczonych korytarzy, zderzyłam się z kimś i upadłam na ziemię. Spojrzałam w górę i zobaczyłam bruneta który wyciągnął w moją stronę rękę aby pomóc mi wstać.

-Przepraszam zamyśliłem się-powiedział uśmiechając się lekko

-Nic nie szkodzi-odparłam otrzepując spodnie

-Jesteś tu nowa?

-Tak, niedawno się przeprowadziłam. Jestem Lilia-zaczęłam poprawiając plecak na ramieniu

-Liliana Brown, ja jestem Mike Miller-powiedział wcinając mi się w zdanie

-Skąd wiesz jak mam na imię?-spojrzałam na niego zdzwiona

-Cała szkoła o Tobie mówi. W końcu o ile się nie mylę zamieszkałaś u Andersonów-wyjaśnił idąc korytarzem. Świetnie. Stałam się sensacją już pierwszego dnia.

-Co masz teraz?

-Chemię, a ty?-odpowiedział zerkając na mnie

-Też

-A więc chodźmy. Zaraz będziesz mieć tą wątpliwą przyjemność poznania pani Smith-powiedział łapiąc mnie pod rękę a ja zaśmiałam się cicho.

Razem z Mike wpychaliśmy dwa potężne stosy książek do mojej szafki. Co nie było łatwym zadaniem bo nie dość że było ich dużo to były jeszcze ciężkie. Po cholerę mi tyle książek?

-Boże czemu to tyle waży?-narzekał chłopak który pomagał targać mi te książki z biblioteki

-Przecież to marnotrawco papieru-mówił dalej gdy ja w końcu upchnęłam ostatnią książkę w szafce

-Zgadzam się. Przecież ten papier można było wykorzystać do czegoś bardziej potrzebnego-odpowiedziałam opierając się o szafkę

-Dobra ja lecę bo teraz mam matmę, jak coś to widzimy się później-powiedział i pobiegł w stronę schodów.

Siedziałam na łóżku i czytałam książkę. Tym razem padło na Małego Księcia. Czytałam ją niezliczoną ilość razy a mimo to zawsze zachwycała mnie tak samo mocno i za każdym razem odnajdywałam w niej coś, czego nie zauważyłam poprzednim razem. Po chwili usłyszałam ciche pukanie w drzwi a chwilę później stanął w nich Drew.

-Ubieraj się-rzucił krótko

-Po co?

-Chce Ci coś pokazać. Ubierz się i przyjdź do mnie do pokoju-powiedział z tajemniczym uśmiechem i wyszedł nim zdążyłam zadać następne pytanie.

Kilka minut później weszłam do pokoju chłopaka. Gdy tylko mnie zobaczył jego uśmiech momentalnie się poszerzył. Złapał mnie za rękę i nic nie mówiąc pokierował mną na balkon.

-Możesz mi powiedzieć co my będziemy robić?-zapytałam patrząc na niego jak na wariata. Którym być może był.

-Aktualnie musimy zejść po rynnie na dół-odpowiedział jak gdyby nigdy nic po czym podszedł do rynny znajdującej się obok balkonu i zaczął po niej schodzić

-Teraz Twoja kolej-powiedział stojąc na ziemi

-Nie ma opcji. Nie zejdę tędy

-Nic ci nie będzie. No chodź, w razie czego cię złapię-odpowiedział a ja przełknęłam głośno ślinę i zaczęłam schodzić w dół. Na całe szczęście nie spadłam stamtąd.

-A czy teraz dowiem się co chciałeś mi pokazać?-zapytałam gdy szliśmy drogą w stronę centrum Londynu

-Chciałem Ci pokazać Londyn nocą-odparł a ja poczułam jak moje serce się rozpuszcza.

Przez następną godzinę chodziliśmy ulicami Londynu a ja z zafascynowaniem patrzyłam na wszystko wokoło.

-Chce Ci pokazać jeszcze jedno miejsce-powiedział Drew łapiąc mnie za rękę. Po kilku dziesięciu minutach stanęliśmy przed jakimś starym blokiem. Chłopak wciąż nic nie mówiąc otworzył drzwi i zaczął się kierować schodami w górę a ja udałam się za nim. W końcu dotarliśmy do jakiś drzwi które były lekko uchylone. Drew pchnął je a gdy przez nie przeszłam zamarłam. Znajdowaliśmy się na dachu starego bloku w Londynie. Bloku, który spokojnie mógłby uchodzić za jeden z najwyższych w całym mieście. Gdy otrząsnęłam się z letargu, zobaczyłam że brunet siedział na krawędzi dachu z nogami spuszczonymi w dół. Powolnym krokiem ruszyłam w jego stronę i usiadłam obok. Siedzieliśmy w ciszy wpatrując się w panoramę nocnego miasta. Ulice, które o tej porze były całkowicie puste, oświetlały latarnie. Rzucając żółtawy cień na asfalt. Natomiast dachy budynków oświetlał księżyc, świecący wysoko na bezchmurnym niebie. A ja z czystym sercem mogę przyznać że ten widok stał się jednym z moich ulubionych. Tak samo jak ten dach opuszczonego bloku został jednym z moich ulubionych miejsc. Bo tamtej nocy, wpatrując się z Drewem w panoramę nocnego miasta zrozumiałam że pokochałam Londyn.   

***

Za nami kolejny rozdział

Jeśli wam się podobał dajcie gwiazdkę   

Welcome to HellWhere stories live. Discover now