wizyta

90 5 14
                                    

Sara i Cassie wróciły do domu dość późno. Kobieta nie mogła oderwać się od swojego wnuczka, zrobiła to dopiero, gdy zasnął. Richie od razu urzekł ją całym sobą.

- Pamiętaj o naszej umowie. Wiem, co kiedyś łączyło cię z Sebastianem. Nie chcę, żebyś teraz wywinęła jakiś numer. Wiesz, że nie ma odwrotu. - Sara wysłała jej pokrzepiający uśmiech, a blondynka skinęła głową.

Kobieta udała się ciemnym korytarzem w swoją stronę. Cassie tak bardzo bała się iść do siebie. Bała się konfrontacji z narzeczonym. Co ma mu powiedzieć? Jak ma się wytłumaczyć? Nie mogła uciec. Nie było wyjścia. Prędzej czy później, musi z nim porozmawiać.

Światło księżyca wpadło do ciemnego pomieszczenia, w którym paliło się tylko parę świec. Jej serce waliło jak młotem, nie chcąc się uspokoić. Im dłużej zwlekała, tym było gorzej. Nie miała odwagi. Musiała znaleźć złoty środek, aby nie zwariować. Niewiele myśląc wybiegła z domu, by wrócić stamtąd, skąd właśnie przyszła.

                                           ***

Okryta czarną szatą od stóp do głowy rozejrzała się po okolicy. Nie było nikogo. Zwinnym krokiem udała się pod drzwi. Zapukała i weszła do środka. W kominku palił się ogień, a obok niego na kanapie siedział Sebastian. Wyrwany z lektury spojrzał na nią i uśmiechnął się szarmancko.

- Jeszcze niedawno mówiłaś, że nie możemy się widywać. Wiedziałem, że nie wytrzymasz zbyt długo. - podniósł się i skierował w jej stronę.

To był błąd.

Chłopak podszedł do niej tak blisko, jak tylko było to możliwe. Zsunął z jej głowy kaptur, by ich spojrzenia mogły się spotkać. Delikatnie przyłożył dłoń do jej policzka i kciukiem przesunął po jej wargach. Wtuliła się w jego dłoń zamykając oczy.

- Czemu tu przyszłaś? - mruknął jej do ucha. - Powinnaś być z narzeczonym. Jednak jesteś tutaj, ze mną. Dlaczego? - doskonale znał odpowiedź na to pytanie, po prostu lubił się z nią drażnić. Chciał tez, aby to przyznała. Przede wszystkim przed sobą.

Cassidy właśnie uświadomiła sobie, że to najgorsze co mogła zrobić. Dla niej, ale przede wszystkim dla Sebastiana. Odsunęła się od niego, na co chłopak zareagował ponurym wyrazem twarzy.

- Nie mogę żyć z myślą, że wychodzisz za innego. Nie mogę znieść tego, że nie będziesz należeć do mnie. Wiesz, że cię kocham. Zostań.

Cassie próbowała powstrzymać łzy. Słowa Sebastiana działały na jej uczucia wobec niego tak mocno, że jedyne czego teraz pragnęła to po prostu uciec. Z nim, daleko. Wiedziała, że nie jest to możliwe.

- Powiedz coś. - chłopak był już zrezygnowany. - Powiedz, że zakończysz ten teatrzyk. Nie chcesz tego.

Chciała powiedzieć, że bardzo go kocha. Ze jest dla niej najważniejszy na całym świecie. Nie mogła.

- Masz rację, muszę wracać do domu. Nie powinno mnie tu być. - posłała mu krótkie spojrzenie i skierowała się w stronę wyjścia. Łzy mimowolnie spłynęły jej po policzkach.

Szatnym opuścił ramiona z niemocy, ale pozwolił jej odejść.

***

Stała przed swoim domem. Przez kilkanaście minut próbowała się uspokoić i powstrzymać łzy. Światło w jej sypialni było zapalone. Nie mogła dłużej zwlekać. Kiedy stwierdziła, że nie da już się ponieść emocjom, ruszyła w stronę domu. Wewnątrz jak zwykle panowała cierpka cisza. Spojrzała na siebie w lustrze, jej oczy były czerwone, a z jej czerwonych ust odpłynął cały kolor.

Ostatni wschód słońca / Sallow x Gaunt x MCWhere stories live. Discover now